Grenlandia była zielona?

Zapiski z dziesiątego wieku naszej ery po dziś dzień wywołują fale konsternacji wśród naukowców. Czy Grenlandia rzeczywiście była zielona, tak jak rozgłaszał to Wiking Eryk Rudy? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w opisach tego wojowniczego Norwega.

Zapiski z dziesiątego wieku naszej ery po dziś dzień wywołują fale konsternacji wśród naukowców. Czy Grenlandia rzeczywiście była zielona, tak jak rozgłaszał to Wiking Eryk Rudy? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w opisach tego wojowniczego Norwega.

Zapiski z dziesiątego wieku naszej ery po dziś dzień wywołują fale konsternacji wśród naukowców. Czy Grenlandia rzeczywiście była zielona, tak jak rozgłaszał to Wiking Eryk Rudy? Odpowiedź na to pytanie znajduje się w opisach tego wojowniczego Norwega.

Historyczne źródła wspominają o Wikingu Eryku Rudym, który ścigany był w Norwegii i Islandii za zabójstwo wyruszył na północny zachód nie wiedząc gdzie ostatecznie trafi.

W ten sposób w latach 80. dziesiątego wieku dotarł na południowo-wschodnie wybrzeże Grenlandii, największej wyspy świata. Wcześniej o tej lodowej krainie nie wiedziano nic. Po trzyletnim odkrywaniu lądu Eryk Rudy wrócił na Islandię. Nie znalazł tam jednak dla siebie miejsca, a miał przywódcze zapędy. Chciał stać się władcą nowoodkrytej krainy, ale musiał najpierw znaleźć poddanych.

Reklama

W ten sposób postanowił ściągnąć na wyspę osadników, ale zachęcić ich do długiej i niebezpiecznej podróży przez wody Atlantyku było niezwykle trudno. Dlatego też wymyślił, że jeśli ogłosi, że Grenlandia jest zieloną krainą pozbawioną lodu, to napłynie tylu osadników, że będzie mógł zakładać pierwsze osady. Tak też się stało, ale podróżnicy z europejskiego kontynentu przybywający na Grenlandię poważnie się zawodzili.

Wybrzeża wyspy były zielone tylko latem, kiedy lód odmarzał i ujawniał drobne mchy i porosty. Temperatura dochodziła wtedy do 10-15 stopni. Jednak nadal zdecydowana część wyspy pozostawała skuta wiecznym lodem. Krajobrazy niewiele się różniły od dzisiejszych. Zimy były bardzo surowe, chociaż na pewno cieplejsze niż się spodziewano z uwagi na łagodzący wpływ Prądu Zatokowego.

Wikingowie, którzy osadzili się na wybrzeżu Grenlandii, nie byli w stanie uprawiać ziemi, co oznacza, że zielona kraina była jednak mitem. Na kontynent przysyłali łodziami to co udało im się jedynie upolować, a więc kły, skóry i mięso morskich ssaków. O tym zapiski wspominają szczegółowo, natomiast o eksporcie upraw nie ma ani słowa. W piętnastym wieku podczas małej epoki lodowcowej Grenlandia została skuta lodem nawet na wybrzeżach. Zima wydawała się nie mieć końca.

To właśnie w tym okresie wyspa przestała być zaludniona. W zapiskach sprzed tego okresu wspomina się o uprawie roli, ale osiągane plony były tak niewielkie, że wystarczały jedynie do bieżącego zaspokajania potrzeb mieszkańców, a więc o eksporcie upraw do Norwegii i Islandii nie mogło być mowy. Mit zielonej Grenlandii co jakiś czas przetacza się przez światowe media, chociaż w prawdziwych kronikach nic potwierdzającego tą teorię nie można znaleźć.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy