Grozi nam wodna katastrofa?

Gdy niemal wszyscy eksperci od pogody skupiają się na atmosferze okazuje się, że katastrofa może przyjść z nieco innego kierunku. Chodzi o wodę, której w najsuchszych miejscach globu jest coraz mniej, a w tych najbardziej mokrych - coraz więcej. Według najnowszych badań naukowców z NASA Jet Propulsion Laboratory prowadzi nas to wprost do kataklizmu, którego nikt nie przewidział.

Gdy niemal wszyscy eksperci od pogody skupiają się na atmosferze okazuje się, że katastrofa może przyjść z nieco innego kierunku. Chodzi o wodę, której w najsuchszych miejscach globu jest coraz mniej, a w tych najbardziej mokrych - coraz więcej. Według najnowszych badań naukowców z NASA Jet Propulsion Laboratory prowadzi nas to wprost do kataklizmu, którego nikt nie przewidział.

Gdy niemal wszyscy eksperci od pogody skupiają się na atmosferze okazuje się, że katastrofa może przyjść z nieco innego kierunku. Chodzi o wodę, której w najsuchszych miejscach globu jest coraz mniej, a w tych najbardziej mokrych - coraz więcej. Według najnowszych badań naukowców z NASA Jet Propulsion Laboratory prowadzi nas to wprost do kataklizmu, którego nikt nie przewidział.

Badania te zostały przeprowadzone na podstawie danych pochodzących z należacych do NASA i niemieckiej agencji kosmicznej DLR satelitów GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment), które mapują bardzo precyzyjnie zmiany w polu grawitacyjnym naszej planety i w ten sposób dostarczają informacji na temat dystrybucji masy na Ziemi - w ten sposób dostajemy bardzo precyzyjne informacje o zmianach w prądach morskich, objętości pokryw lodowych czy w ilości wody zgromadzonej w podziemnych zbiornikach wodnych.

Reklama

W trakcie tych badań udało się potwierdzić między innymi to, że z powodu topnienia lodowców kontynenty musiały wchłonąć dodatkowe 3.2 biliona ton wody, dzięki czemu udało się obniżyć nieco wzrost poziomu wody w oceanach. Ale jednocześnie, po raz pierwszy odkryto, że dochodzi do coraz większej dysproporcji między suchymi, a wilgotnymi miejscami na Ziemi - te pierwsze stają się coraz bardziej suche, a te drugie wilgotne.

Oznacza to tyle, że regiony, w których dziś jest problem z dostępem do wody będą miały problem coraz większy - będą susze, a miejsca gdzie wody jest sporo mogą mieć problem z jej nadmiarem - czyli będą powodzie. To oczywiście bardzo złe wieści, zwłaszcza w obliczu bezustannie rosnącej populacji ludzkiej, ale tak naprawdę nikt nie ma pomysłu co można by było zrobić by temu zaradzić.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama