Hakerzy ujawniają dane niewiernych

Pod koniec lipca hakerzy tytułujący się Impact Team grozili ujawnieniem danych 37 milionów użytkowników strony AshleyMadison - największego portalu służącego do pozamałżeńskich skoków w bok. Teraz cyberprzestępcy swoje żądanie spełnili co tak naprawdę może oznaczać faktyczny koniec tej strony, wiele trudnych rozmów w domowym zaciszu i sporo rozwodów.

Pod koniec lipca hakerzy tytułujący się Impact Team grozili ujawnieniem danych 37 milionów użytkowników strony AshleyMadison - największego portalu służącego do pozamałżeńskich skoków w bok. Teraz cyberprzestępcy swoje żądanie spełnili co tak naprawdę może oznaczać faktyczny koniec tej strony, wiele trudnych rozmów w domowym zaciszu i sporo rozwodów.

Pod koniec lipca hakerzy tytułujący się Impact Team - największego portalu służącego do pozamałżeńskich skoków w bok. Teraz cyberprzestępcy swoje żądanie spełnili co tak naprawdę może oznaczać faktyczny koniec tej strony, wiele trudnych rozmów w domowym zaciszu i sporo rozwodów.

Hakerzy żądali aby Avid Life Media - właściciel AshleyMadison - całkowicie włączył stronę i przyznał się do oszukiwania użytkowników. Strona ta bowiem oferowała opcję płatnego, całkowitego usunięcia z bazy danych, a jak się okazuje - wśród ujawnionych danych znajdują się także dane ludzi "skasowanych".

Reklama

Oznacza to, że na publiczny widok wystawione zostały imiona i nazwiska, fizyczne adresy wraz z seksualnymi fantazjami 32 (choć początkowo mówiło się o 37) milionów osób z całego świata, w tym z Polski, w zeszłym roku portal ten bowiem oficjalnie zaczął działalność w naszym kraju.

To nie koniec, bo wśród tych danych internautom udało się już odnaleźć dane około 10 tysięcy rządowych pracowników z USA i nieco mniej z Wielkiej Brytanii, a niektórzy z nich używali tam służbowych adresów e-mail. Podobnie uczyniło wielu pracowników stacji CNN, a zapewne nie tylko - działając w emocjach pewnie mało kto myślał, że hakerom uda się wykraść te dane.

A jednak udało się i choć szefostwo Avid Life Media podkreśla, że współpracuje z organami ścigania szukając winnych, to tak naprawdę nie można zapominać jak duża wina leży po stronie administratorów serwisu (i to takiego serwisu), którzy nie byli w stanie zabezpieczyć danych użytkowników, a zwłaszcza tych użytkowników, którzy zapłacili za usunięcie swoich danych. Za oceanem skończy się to pewnie falą, wcale nie pozbawionych podstaw, pozwów (oraz rozwodów) i obecni właściciele AshleyMadison pójdą z torbami.

Wykradzione dane (jest ich prawie 10 GB) cały czas można znaleźć w sieci i pewnie tak szybko stamtąd nie znikną, hakerzy postanowili bowiem użyć anonimowej sieci TOR. Ponadto to co już raz trafiło do internetu, tak szybko z niego nie znika.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama