Hekla na skraju erupcji. Europę sparaliżuje popiół?
W 2010 roku nastąpiła potężna erupcja wulkanu Eyjafjallajokull na Islandii, który emitując popioły, spowodował poważny paraliż w ruchu lotniczym nad Europą. Naukowcy obawiają się, że może dojść do powtórki, w tym razem z wulkanem Hekla w roli głównej.
W 2010 roku nastąpiła potężna erupcja wulkanu Eyjafjallajokull na Islandii, który emitując popioły, spowodował poważny paraliż w ruchu lotniczym nad Europą.
Naukowcy obawiają się, że może dojść do powtórki, w tym razem z wulkanem Hekla w roli głównej. Po raz ostatni słyszeliśmy o nim w 2000 roku, ale na szczęście wówczas nie okazał się bardzo groźny.
Jednak jego erupcja była spektakularna, ponieważ od ostrzegawczego trzęsienia po erupcję minęło ledwie 78 minut, a w ciągu pierwszych 30 minut po wybuchu, popioły wzbiły się na wysokość nawet 12 kilometrów.
Hekla jest uznawana za wulkan na granicy 3 i 4 stopnia w skali intensywności erupcji, a więc mniej więcej w połowie skali. Identyczną aktywnością charakteryzowała się erupcja wulkanu Eyjafjallajokull w 2010 roku. Zagrożenie więc jest zbliżone.
Największa erupcja Hekli nastąpiła w 1766 roku, ale szkody duże nie były, bo samoloty jeszcze nie latały. W 1947 roku Hekla wyemitowała gigantyczne ilości popiołów, które w ciągu mniej niż 2 dni dotarły aż nad Finlandię, czyli pokonały 2 tysiące kilometrów. Do Atlantyku spadło 30 ton popiołu na każdy kilometr kwadratowy.
Po czym naukowcy poznają, że Hekla może wybuchnąć? Przede wszystkim nasilają się wstrząsy ziemi w rejonie wulkanu. Islandzka policja ogłosiła pierwszy, najniższy stopień zagrożenia, i wezwała badaczy oraz samych mieszkańców do śledzenia sytuacji na bieżąco.
Dla geologów najważniejszym przejawem zbliżającego się wybuchu jest wybrzuszenie północnych podnóży wulkanu. To oznacza, że komora magmowa powiększa się. Ostatnie badania wskazują, że materiału znajduje się w niej więcej niż 14 lat temu.
Hekla już kilkukrotnie straszyła mieszkańców Islandii. Pierwsze oznaki budzenia się wulkanu zaobserwowano w 2006 roku po serii silnych wstrząsów. W 2011 i 2013 roku doszło do wyraźnych wybrzuszeń w ziemi, ale nie skończyło się to erupcją.
Tym razem może być inaczej, stąd wulkanolodzy biją na alarm. Jeśli do erupcji dojdzie, to o tym czy do kontynentalnej Europy dotrą popioły zdecyduje kierunek wiatru na różnych wysokościach.
Na Islandii najczęściej wieje z zachodu, a więc jest większe prawdopodobieństwo, że popiół dotrze nad Skandynawię. Jednak przy sprzyjającym układzie wyżów i niżów może się powtórzyć sytuacja z wiosny 2010 roku, kiedy największe ilości popiołów sięgnęły Wielkiej Brytanii paraliżując ruch lotniczy i uziemiając tysiące podróżnych.