James Bond w obliczu alkoholizmu

Dwójka brytyjskich lekarzy przeprowadziła ostatnio w wolnym czasie bardzo ciekawe badania. Przeanalizowali oni styl życia najsłynniejszego szpiega świata czytając wszystkie 14 oryginalnych książek Fleminga i niestety (dla Bonda) doszli oni do wniosku, że powinien on umrzeć w wieku 56 lat z powodu chorób wywoływanych przez alkohol.

Dwójka brytyjskich lekarzy przeprowadziła ostatnio w wolnym czasie bardzo ciekawe badania. Przeanalizowali oni styl życia najsłynniejszego szpiega świata czytając wszystkie 14 oryginalnych książek Fleminga i niestety (dla Bonda) doszli oni do wniosku, że powinien on umrzeć w wieku 56 lat z powodu chorób wywoływanych przez alkohol.

Naukowcy chcieli sprawdzić dokładnie jak wiele alkoholu wypijał podczas swoich przygód James Bond i wyszedł im wynik 92 jednostek na tydzień (jedna jednostka to 10 mililitrów lub 8 gramów czystego etanolu). Oznacza to, że jedno piwo zawiera średnio trzy jednostki, natomiast butelka wódki 20.

Oczywiście wartości te w różnych książkach się wahały, a maksimum zostało osiągnięte (bez zaskoczeń) w tomie Pozdrowienia z Rosji gdzie już trzeciego dnia Bond spożył 50 jednostek alkoholu. Dało się też zauważyć wyraźny spadek spożycia mniej więcej w połowie kariery agenta Jej Królewskiej Mości, lecz pod koniec Bond zaczął pić coraz więcej.

Choć na samym początku - w Casino Royale - również dał on niezły popis wypijając 39 jednostek (czyli prawie dwie butelki wódki) tuż przed pościgiem samochodowym (oczywiście - jak być może pamiętacie - ten pościg zakończył się wypadkiem).

Takie spożycie alkoholu wiąże się głównie z przewlekłymi chorobami wątroby, jednak także z większym ryzykiem depresji, trwałymi zmianami w mózgu czy ryzykiem występowania drgawek. Konkluzja autorów badania jest zatem taka, że Bond powinien jak najszybciej odstawić martini z wódką, wstrząśnięte - nie zmieszane.

Źródło:

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas