Kataklizmy pogodowe staną się codziennością

Coraz wyższe temperatury, coraz gwałtowniejsze i bardziej niszczycielskie burze, fale wysokie na 40 metrów oraz zmiany w prądzie strumieniowym, które mogą paraliżować ruch lotniczy - to tylko niektóre złowieszcze wizje płynące z konferencji w Kanadzie...

Coraz wyższe temperatury, coraz gwałtowniejsze i bardziej niszczycielskie burze, fale wysokie na 40 metrów oraz zmiany w prądzie strumieniowym, które mogą paraliżować ruch lotniczy - to tylko niektóre złowieszcze wizje płynące z konferencji w Kanadzie...

W Montrealu właśnie zakończyła się konferencja klimatyczna Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), w której uczestniczyło ponad tysiąc naukowców z całego świata, również z Polski. Podczas spotkania opublikowany został 127-stronicowy raport ogólny, w którym zawarto najbardziej istotne informacje na temat czekających nas zmian klimatycznych do końca tego wieku.

Niestety, tym razem przewidywania naukowców z najróżniejszych dziedzin, od oceanologii aż po transport lotniczy, są naprawdę ponure. Badacze nie spotkali się po to, by znów potwierdzać, że globalne ocieplenie jest faktem, bo co do tego, nikt z przybyłych, nie ma żadnych wątpliwości. Ich zadaniem było zaprognozowanie tego, co jeszcze się zdarzy, na podstawie tego, co już zaszło.

Reklama

Pogoda może się całkowicie rozregulować

Okazuje się, że od początku tego stulecia średnia temperatura na Ziemi wzrosła o 0,47 stopnia. Zgodnie z prognozami do 2025 roku wzrośnie o kolejne pół stopnia, a do 2050 roku w sumie o 2 stopnie. Jeśli nie powstrzymamy tego procesu, a zdecydowana większość naukowców sądzi, że tak właśnie się stanie, to w ciągu 10 lat parowanie na świecie wzrośnie średnio o 7 procent.

To wystarczy, aby chmury tworzyły się znacznie częściej i szybciej, a przez to dochodziło do jeszcze większych kontrastów temperatury oraz gwałtownych burz. Naukowcy tłumaczą, że skutkować będzie to nasilaniem się częstotliwości występowania najbardziej ekstremalnych zjawisk atmosferycznych, jak burze gradowe, wichury, trąby powietrzne czy nagłe wahania temperatury.

Rozregulowanie się pogody będzie jednym z najpoważniejszych zagrożeń postępującego ocieplania się klimatu. Może to prowadzić do obniżenia się sprawdzalności prognoz, szczególnie w okresach najbardziej dynamicznego przebiegu pogody, właśnie wtedy, gdy trafne prognozy będą nam potrzebne najbardziej, nie będziemy mogli na nie liczyć.

Prąd strumieniowy zagrozi ruchowi lotniczemu

Większe zróżnicowanie temperatury między troposferą i stratosferą spowoduje nasilenie się przepływu i meandrowania prądu strumieniowego. Boleśnie doświadczają tego od pół roku mieszkańcy Ameryki Północnej, gdzie jest zimniej niż zazwyczaj.

Tzw. blokady cyrkulacji będą się zdarzać częściej, wobec czego długotrwałe chłody lub fale upałów, susze i okresy powodziowe, będą się zdarzać znacznie częściej niż obecnie i coraz poważniej będą wpływać na nasze codzienne życie i gospodarkę.

Naukowcy przewidują w związku z tym zagrożenia dla transportu lotniczego, który wykorzystuje prąd strumieniowy. Samoloty latające wraz z nim, docierają do celu nawet o godzinę krócej niż, gdy lecą "pod wiatr". To może się zmienić, bo wraz ze zwiększeniem się prędkości przepływu tego prądu, loty z wiatrem będą się odbywać jeszcze szybciej, a "pod wiatr" jeszcze wolniej.

Coraz niebezpieczniejsze będą też turbulencje. Eksperci zwracają uwagę na to, że samoloty nie są projektowane tak, aby aż tak potężne prądy powietrze przetrwać. Stąd też będzie konieczne przeprojektowanie ich w taki sposób, aby mogły stawić im czoła i przy tym się nie rozpaść, nie stwarzając zagrożenia dla pasażerów.

W statki uderzą nawet 40-metrowe fale

Ucierpieć może też transport morski, ponieważ kapitanowie statków już teraz muszą się zmagać z falami o skrajnej wysokości 20 metrów. W przyszłości górna granica wysokości fal sztormowych może sięgać nawet 40 metrów. To oznacza również potrzebę projektowania statków na innych zasadach niż teraz.

Naukowcy wskazują też na podnoszący się poziom światowych oceanów, na skutek roztapiania się lądolodów. Do całkowitego roztopienia się lodu na Grenlandii dojdzie jeszcze przed 2199 rokiem i wówczas poziom światowych oceanów będzie wyższy od obecnego o 6 metrów. My żyć już wtedy raczej nie będziemy, jednak trzeba pomyśleć o tym, że następne pokolenia będą musiały przetrwać to, co my im dzisiaj zgotujemy.

Zatopione zostanie znaczna część terytorium Holandii i Bangladeszu, do historii przejdzie wiele wysp Pacyfiku. Czy wnioski wyciągnięte podczas montrealskiej konferencji, zorganizowanej 10 lat po ustanowieniu słynnego Protokołu z Kioto, okażą się trafne i czy ludzkość cokolwiek w tej materii zrobi? Tego dowiemy się najpóźniej za kilkadziesiąt lat.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy