Kim zabije meteorologów za kiepskie prognozy?

Blady strach padł na północnokoreańskich meteorologów i hydrologów, których wódz narodu, Kim Dzong Un, obarczył winą za największą od lat suszę i fale upałów, które mają destabilizować gospodarkę. Czy skaże naukowców na śmierć poprzez rozstrzelanie?

Blady strach padł na północnokoreańskich meteorologów i hydrologów, których wódz narodu, Kim Dzong Un, obarczył winą za największą od lat suszę i fale upałów, które mają destabilizować gospodarkę. Czy skaże naukowców na śmierć poprzez rozstrzelanie?

Blady strach padł na północnokoreańskich meteorologów i hydrologów, których wódz narodu, Kim Dzong Un, obarczył winą za największą od lat suszę i fale upałów, które mają destabilizować gospodarkę. Czy skaże naukowców na śmierć poprzez rozstrzelanie?

 

W ostatnim komunistycznym kraju na świecie, na co dzień dzieją się rzeczy, które wprost nie mieszczą się w głowach mieszkańców innych regionów świata. Chyba najbardziej stresującą sytuacją jest wizyta ukochanego wodza Kim Dzong Una.

 

Tym razem Kim pojawił się w placówkach naukowych, które wskazał jako winne anomaliom pogodowym, dającym się ostatnio we znaki w Korei Północnej. Na skutek największej od kilkudziesięciu lat suszy i rekordowych fal upałów, zaczęła podupadać gospodarka.

Reklama

 

Coś, czego nie byli w stanie przewidzieć nawet najlepsi naukowcy z Japonii, Korei Południowej czy Chin, miałoby się według Kima udać jego rodzimym meteorologom, którzy, nie oszukujmy się, korzystają chyba z najbardziej archaicznego sprzętu na świecie.

 

Podczas wizytacji w jednym z biur meteorologicznych, Kim nie krył swojej złości. Upał i duża wilgotność powietrza wyraźnie dały mu się we znaki. Miał rumieńce na twarzy i mokre czoło, przy tym wykonywał gwałtowne ruchy ręką.

 

Fot. Rodong Sinmum

 

Chciał wywrzeć presję na meteorologach i hydrologach, aby zawczasu ostrzegali przed anomaliami pogodowymi, w ten sposób dając czas na przygotowanie się na ich następstwa. Z oficjalnych informacji przekazywanych przez północnokoreańską agencję prasową wynika, że wizytacja miała charakter ostrzegawczy.

 

Być może następnego ostrzeżenia już nie będzie, tylko naukowcy ustawieni zostaną w rządku i rozstrzelani. Nie powinno być to dla nikogo zaskoczeniem, ponieważ w ostatnich tygodniach Kim w podobny sposób uporał się z niekompetentnymi, oczywiście tylko według niego, architektami, a nawet członkami własnej rodziny.

 

W strachu są też sejsmolodzy, którzy wykonali ostatnio badania wulkanu Pektu-san, i stwierdzili, że grozi on erupcją niemal w każdej chwili. Z górą wiąże się niezwykła legenda, mianowicie 16 lutego 1942 roku w obozie partyzanckim na szczycie wulkanu, miał się urodzić ukochany przywódca, Kim Dzong Il, co oczywiście nie jest prawdą.

 

Badania utknęły w martwym punkcie, ponieważ nikt nie chce przekazać złych wieści Kimowi, obawiając się o swe życie. Tymczasem erupcja mogłaby doprowadzić reżim Kim Dzong Una do upadku, a miliony ludzi stanęłyby w obliczu klęski głodu.

 

Wyemitowane do atmosfery popioły mogłyby przysłonić Słońce nawet na 2-3 miesiące, a tym samym spowodować obniżenie się temperatur w różnych regionach świata....

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy