Kolejna porażka hiperdźwiękowego samolotu

Amerykańskie wojsko przeprowadziło właśnie test hiperdźwiękowego samolotu X-51A Waverider z rewolucyjnym silnikiem scramjet. I podobnie do wcześniejszego projektu HTV-2 Falcon - test zakończył się dość spektakularną porażką.

Amerykańskie wojsko przeprowadziło właśnie test hiperdźwiękowego samolotu X-51A Waverider z rewolucyjnym silnikiem scramjet. I podobnie do wcześniejszego projektu HTV-2 Falcon - test zakończył się dość spektakularną porażką.

Amerykańskie wojsko przeprowadziło właśnie z rewolucyjnym silnikiem scramjet. I podobnie do wcześniejszego projektu HTV-2 Falcon - test zakończył się dość spektakularną porażką.

Według informacji udzielonych przez US Air Force zamiast 300 planowanych sekund lotu, samolot był w powietrzu zaledwie przez 30 sekund, po których wpadł do oceanu. Winnym porażki ma być jeden ze stateczników ogonowych.

Był to trzeci powietrzny test Waveridera. Pierwszy, w 2010 roku przebiegł pomyślnie i maszynie udało się utrzymać w powietrzu przez planowane 3 minuty. Drugi - w zeszłym roku - zakończył się porażką z powodu problemów z silnikiem. Przedwczorajszy test miał za zadanie głównie sprawdzenie silnika - ze zmienionym wtryskiem paliwa.

Reklama

Silniki tego typu są w zasadzie konstrukcją bardzo zbliżone do zwykłych silników strumieniowych – lecz posiadają naddźwiękową komorę spalania. Powietrze wpada do nich z prędkością wyższą od prędkości dźwięku, gdzie ulega kompresji, a część jego energii kinetycznej zmieniana jest jest w ciepło. Następnie dodawane jest paliwo, które w takim, nadal poruszającym się z prędkością naddźwiękową, strumieniu gorącego powietrza jest spalane. W rozszerzającej się dyszy wylotowej strumień ten rozpręża się i przyspiesza dając samolotowi duży ciąg. Przewagą silników scramjet i silników strumieniowych nad silnikami odrzutowymi jest to, że nie posiadają one części ruchomych.

Problemy nastąpiły zaledwie 16 sekund po oderwaniu od skrzydła bombowca B52 - który wyniósł X-51A na wysokość 15 tysięcy metrów.

Teraz pojawia się poważny problem, gdyż po tylu klęskach pozostał tylko jeden prototyp - i jeśli także on rozbije się podczas prób - możliwe, że cały projekt zostanie na nieokreślony czas odstawiony na półkę.

A szkoda, bo perspektywa dolecenia do dowolnego miejsca na świecie w ciągu godziny jest bardzo kusząca.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy