Kolejny gol kuriozum w LE

Z roku na rok najtęższe umysły tego świata próbują opracować coraz to nowsze modele futbolówek, które w swoim założeniu mają po strzale nabierać jeszcze większych prędkości i stanowić znacznie trudniejsze wyzwanie dla próbujących je złapać bramkarzy. Tylko czy dalszy rozwój w tym kierunku ma jakikolwiek sens, kiedy golkiperzy mają problem z trafieniem nawet w wolno lecące piłki?

Z roku na rok najtęższe umysły tego świata próbują opracować coraz to nowsze modele futbolówek, które w swoim założeniu mają po strzale nabierać jeszcze większych prędkości i stanowić znacznie trudniejsze wyzwanie dla próbujących je złapać bramkarzy. Tylko czy dalszy rozwój w tym kierunku ma jakikolwiek sens, kiedy golkiperzy mają problem z trafieniem nawet w wolno lecące piłki?

Mogłoby się wydawać, że kuriozalne gole to w ostatnich latach niemal normalność. Rzecz jednak w tym, że niemal każdą z takich sytuacji można próbować jakoś wyjaśnić. Tomek Kuszczak nie złapał kiedyś piłki w meczu z Kolumbią, bo ta odbiła się przed nim mocniej, niż mógł się spodziewać. Artur Boruc nie trafił kiedyś w futbolówkę w spotkaniu z Irlandią Północną, bo ta podskoczyła przed nim na nierównej murawie...

Pytanie tylko jaką wymówkę może mieć bramkarz Birmingham City, który w ostatniej kolejce Ligi Europejskiej puścił kuriozalnego gola w potyczce ze słoweńskim Mariborem. Bramka padła bowiem po tym, jak Irlandczyk chciał wybić piłkę podaną do niego przez jednego z obrońców angielskiej drużyny. Futbolówka chyba jednak za mocno się odbijała dla 26-letniego Doyle'a, bowiem ten zupełnie minął się z piłką, która padła łupem Dalibora Volasa, który dał w ten sposób prowadzenie gospodarzom.

Na szczęście Doyle'a, jego felerna interwencja nie pozbawiła Birmingham 3 punktów. Anglicy zdołali bowiem później zdobyć dwie bramki na swoje konto i wygrali całe spotkanie 1:2.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas