Korzystanie z komórek w Korei zbrodnią wojenną

Kim Dzong Il, w całej swojej łaskawości w 2008 roku zezwolił na prowadzenie rozmów przez telefony komórkowe (wcześniej były one karane śmiercią przez publiczne powieszenie), a potem wprowadził w swoim kraju taką nowinkę technologiczną jak sieć 3G. Teraz ponownie jest to zakazane i co gorsza - traktowane jako zbrodnia wojenna.

Kim Dzong Il, w całej swojej łaskawości w 2008 roku zezwolił na prowadzenie rozmów przez telefony komórkowe (wcześniej były one karane śmiercią przez publiczne powieszenie), a potem wprowadził w swoim kraju taką nowinkę technologiczną jak sieć 3G. Teraz ponownie jest to zakazane i co gorsza - traktowane jako zbrodnia wojenna.

Kim Dzong Il, w całej swojej łaskawości w 2008 roku zezwolił na prowadzenie rozmów przez telefony komórkowe (wcześniej były one karane śmiercią przez publiczne powieszenie), a potem wprowadził w swoim kraju taką nowinkę technologiczną jak sieć 3G. Teraz ponownie jest to zakazane i co gorsza - traktowane jako zbrodnia wojenna.

Jednak po grudniowej śmierci "ukochanego przywódcy" naród Korei Północnej wszedł w 100-dniowy okres przymusowej żałoby. W jej ramach wszystkie rozmowy przez telefon komórkowy, na okres 100 dni zostały zakazane. Każdy kto zostanie złapany na rozmowie lub wysyłaniu smsów będzie sądzony jak zbrodniarz wojenny - na karę "obozu reedukacyjnego" lub śmierci.

Reklama

W kraju gdzie dochód na jednego mieszkańca średnio wynosi 1$ miesięcznie, posiadanie komórki to przywilej dla niewielkiej grupy wybrańców. Zakaz rozmów może poza aspektem propagandowym oznaczać także próbę ściślejszego przetrzymywania informacji przez Koreę.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy