LM: Dołączyć do wybrańców

Dzisiejszego wieczoru Wisła Kraków spróbuje wyjść na ostatnią prostą do Ligi Mistrzów i pokonać na własnym boisku Liteks Łowecz. I choć większość sympatyków krakowian wierzy, że to będzie istna formalność, Bułgarzy zrobią wszystko, by udowodnić im, że będzie inaczej.

Dzisiejszego wieczoru Wisła Kraków spróbuje wyjść na ostatnią prostą do Ligi Mistrzów i pokonać na własnym boisku Liteks Łowecz. I choć większość sympatyków krakowian wierzy, że to będzie istna formalność, Bułgarzy zrobią wszystko, by udowodnić im, że będzie inaczej.

Dzisiejszego wieczoru Wisła Kraków spróbuje wyjść na ostatnią prostą do Ligi Mistrzów i pokonać na własnym boisku Liteks Łowecz. I choć większość sympatyków krakowian wierzy, że to będzie istna formalność, Bułgarzy zrobią wszystko, by udowodnić im, że będzie inaczej.

Wieczorne spotkanie mistrzów Polski i Bułgarii będzie tak naprawdę trzecią konfrontacją obu ekip w ostatnim czasie. W trakcie przerwy sezonowej Wisła spotkała się z Liteksem w celach czysto sparingowych, kiedy jeszcze nikt nie mógł mieć pojęcia o tym, że los sparuje ich w walce o awans do piłkarskiego raju. Wtedy "Biała Gwiazda" zwyciężyła 2:1. Dziwnym zbiegiem okoliczności identycznym wynikiem skończył się pierwszy mecz obu drużyn w ramach III rundy kwalifikacyjnej. Teraz kibice krakowian liczą na trzeci sukces z Bułgarami.

Reklama

Nastroje Polaków próbuje jednak popsuć sam trener Liteksu Luboslav Penev, który pomimo mało optymistycznych dla siebie prognoz oświadczył, że... nie martwi się o wynik:

" - Nie chcę oceniać procentowych szans na awans, ale jestem bardzo spokojny przed rewanżem po tym, co zobaczyłem w pierwszym spotkaniu. Jestem spokojny, ponieważ widziałem, jak zagrała moja drużyna w Bułgarii. Niestety, nie zawsze wygrywa lepszy. Mogę być tylko niezadowolony z tego, że strzeliliśmy tylko jedną bramkę."

Słowa szkoleniowca są o tyle zaskakujące, że Łowecz przecież przegrał swój ostatni mecz w ramach Superpucharu Bułgarii z CSKA Sofia 1:3. Przeciwko Penev'owi są również bukmacherzy, którzy jego zespołowi przypisują średni kurs na wysokości 4.50, podczas gdy szanse Wisły na dzisiejsze zwycięstwo szacuje się na 1.70. Liczby pewnie byłyby jeszcze korzystniejsze dla "Białej Gwiazdy", gdyby nie uratowany w ostatniej chwili remis z Widzewem Łódź w Ekstraklasie. Gola na wagę pierwszego punktu w lidze zdobył sprowadzony niedawno Dudu Biton i niewykluczone, że to właśnie Izraelczyk pojawi się na boisku przeciwko Bułgarom. Zwłaszcza, że swoją karę za kartki będzie musiał odsiedzieć strzelec drugiego gola w niedawnej potyczce ze Skonto - Ivica Illiev.

Wszystko jednak zależy od taktyki, jaką przyjmie trener Maaskant. Holender doskonale zdaje sobie sprawę z tego, przed jak wielką szansą awansu stoi obecnie Wisła. Na szczęście opiekun wiślaków jest także świadomy tego, że musi nastawić swój zespół na ciężkie przetarcie, jako że Bułgarzy będą grali z nożem na gardle:

" - Mamy bardzo dobry wynik z pierwszego meczu, głównie dlatego, że strzeliliśmy na boisku rywala dwa gole. Gdy zobaczycie wyniki z innych meczów tej fazy eliminacji, to zauważycie, że niewiele jest zespołów, które grając na wyjeździe strzeliły dwie bramki. Mam bardzo dobrą opinię o Liteksie. To świetny zespół, zwłaszcza w ofensywie. Dlatego, bez względu na to, że jesteśmy w lepszej pozycji, czeka nas ciężki mecz."

Holenderski szkoleniowiec będzie również w o tyle komfortowej sytuacji, iż poza wspomnianym Illievem będzie mógł skorzystać z właściwie wszystkich swoich zawodników. Do dyspozycji trenera ma też ponoć być Patryk Małecki, którego brak w Łodzi był chyba aż nadto widoczny.

Patrząc więc na poprzednie występy Wisły w tegorocznej walce o Ligę Mistrzów moglibyśmy się spodziewać, że wyjściowy skład mistrza Polski będzie wyglądał tak:

Pareiko - Jaliens, Lamey, Chavez - Sobolewski, Paljic, Wilk - Nunez, Meliksson, Małecki - Genkow (Biton)

Czy tak faktycznie będzie? Czy Wisła gładko przejdzie do ostatniej fazy walki o LM, czy też Bułgarzy zaskoczą ekipę Maaskanta? . Start studia przed meczem już o 19.30, zaś sama konfrontacja obu zespołów już godzinę później. Nie przegapcie!

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama