Martwe strefy w Atlantyku

Oceany generalnie tętnią życiem, nawet w miejscach najgłębszych, gdzie - jak mogłoby się zdawać - nic nie ma szans na przeżycie. Dlatego niemiecko-kanadyjski zespół naukowców dość mocno się ostatnio zdziwił odkrywając wielkie martwe strefy niedaleko wybrzeży Afryki.

Oceany generalnie tętnią życiem, nawet w miejscach najgłębszych, gdzie - jak mogłoby się zdawać - nic nie ma szans na przeżycie. Dlatego niemiecko-kanadyjski zespół naukowców dość mocno się ostatnio zdziwił odkrywając wielkie martwe strefy niedaleko wybrzeży Afryki.

Odkrycie w zasadzie nie jest nowe, ale zauważono je niedawno - oceanolodzy bowiem zostawiają swój sprzęt na długie miesiące sam, a dopiero później zbierają z niego dane. I ostatnio w danych zebranych przez wiele czujników, umieszczonych na różnych głębokościach (nie ma więc mowy o błędzie pomiaru) dostrzegli oni martwe strefy u wybrzeży Afryki, które rozciągają się na powierzchni nawet 250 kilometrów kwadratowych.

Wcześniej wiedziano o istnieniu takich stref w Bałtyku czy w Zatoce Meksykańskiej, jednak po raz pierwszy dostrzeżono je na otwartym oceanie.

Martwe strefy są sezonowe i w zależności od pory roku potrafią się one przemieszczać, a są to obszary pozbawione niemal całkowicie tlenu w wyniku wykwitów alg, które następnie są zjadane przez mikroorganizmy, a których uboczne produkty rozkładu materii z kolei zjadają jeszcze inne mikroby. Tak długi biologiczny łańcuch zużywa sporo tlenu wobec czego powstają bąble, w których żadna ryba ani inne morskie zwierzę nie jest w stanie przeżyć.

Badacze obawiają się, że przez to, iż takie martwe strefy przemieszczają się nieuchronnym jest to, że kiedyś wejdą one w kolizję z jakimś wyspiarskim państwem, którego prawie cała gospodarka zależy od ekosystemu oceanu - na przykład ze znajdującą się nieopodal Republiką Zielonego Przylądka, dlatego trzeba lepiej ten fenomen zbadać abyśmy wiedzieli kiedy dokładnie coś takiego może nastąpić.

Źródło:

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas