Matematycy znaleźli tańszą drogę na Marsa

Podróż na Marsa jest kolejną wielką granicą jaką musi przekroczyć ludzkość w swym rozwoju - co do tego nie ma chyba żadnych wątpliwości. Problem w tym, że Czerwona planeta jest od nas dość daleko, a zatem podróż taka będzie bardzo droga. Matematycy wyliczyli jednak jak uczynić ją tańszą.

Podróż na Marsa jest kolejną wielką granicą jaką musi przekroczyć ludzkość w swym rozwoju - co do tego nie ma chyba żadnych wątpliwości. Problem w tym, że Czerwona planeta jest od nas dość daleko, a zatem podróż taka będzie bardzo droga. Matematycy wyliczyli jednak jak uczynić ją tańszą.

Podróż na Marsa jest kolejną wielką granicą jaką musi przekroczyć ludzkość w swym rozwoju - co do tego nie ma chyba żadnych wątpliwości. Problem w tym, że Czerwona planeta jest od nas dość daleko, a zatem podróż taka będzie bardzo droga. Matematycy wyliczyli jednak jak uczynić ją tańszą.

Wszystkie dotychczasowe (a także te planowane) podróże na Marsa odbywały się według jednego, jak zdawać by się mogło - najbardziej logicznego scenariusza. Trasa była planowana tak aby była ona jak najkrótsza - gdy dystans pomiędzy Marsem, a Ziemią jest najmniejszy.

Reklama

Po doleceniu do planety statek musiał wykonać tak zwany manewr transferowy Hohmanna, podczas którego dwukrotnie odpalane są silniki, które muszą sprowadzić statek na niższą orbitę doprowadzając gwałtownie do znacznego wytracenia prędkości. A jest to manewr niezbyt ekonomiczny, a jak się okazuje - zbędny, bo można całą misję zaplanować lepiej.

Można wykorzystać manewr podobny do tego jaki użyty został podczas zakończonej sukcesem misji sondy Rosetta - czyli tzw. przechwycenie balistyczne. Wyglądać ma to w ten sposób, że statek trafi na orbitę Marsa, a planeta niejako dogoni go. W ten sposób da się uniknąć kosztownego hamowania, a w efekcie będzie można użyć tańszego, lżejszego statku bez wielkich zbiorników z paliwem.

Problem w tym, że podróż na Marsa wydłużyłaby się przez to o kilka dodatkowych miesięcy - dlatego raczej manewr ten nie zostanie użyty podczas misji załogowej, ale być może pomoże podczas przyszłych, bezzałogowych misji kosmicznych - nie tylko na Czerwoną planetę.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy