Mini jakiego świat nie widział!

Ostatnio o Mini jest głośno za sprawą kolejnych prototypów. Tym razem głośno dosłownie i w przenośni będzie za dzięki wersji Mini Coopera S, którą zmodyfikowała firma BMP Design z Teksasu.

Ostatnio o Mini jest głośno za sprawą kolejnych prototypów. Tym razem głośno dosłownie i w przenośni będzie za dzięki wersji Mini Coopera S, którą zmodyfikowała firma BMP Design z Teksasu.

Ostatnio o Mini jest głośno za sprawą kolejnych prototypów. Tym razem głośno dosłownie i w przenośni będzie za dzięki wersji Mini Coopera S, którą zmodyfikowała firma BMP Design z Teksasu.

Amerykanie postanowili zainstalować w samochodzie nowe serce w postaci silnika turbinowego Rolls-Royce Allison 250-C20B, stosowanego standardowo w wielu typach śmigłowców. 400 Nm momentu obrotowego i 400 KM przenoszone jest na tylne koła, co w połączeniu z seryjnym motorem generującym 170 KM napędzającym przednią parę kół zmienia ten nieduży pojazd w istną bestię 4x4.

Reklama

Jednostka z lotniczym rodowodem wmontowana została za plecami kierowcy. Aby jej działanie było prawidłowe sporym modyfikacjom poddano dach samochodu, w którym znalazły się wloty powietrza i dysze odprowadzające spaliny.

Ciekawe choć dość kłopotliwe też jest sterowanie niezwykłym Mini. Oba silniki nie są ze sobą zsynchronizowane, co zmusza kierowcę do oddzielnego operowania przepustnicą jednostki lotniczej znajdującą się miedzy fotelami.

Efekt końcowy to niepowtarzalny dźwięk i osiągi, a także potężne zdziwienie przechodniów i kierowców objeżdżanych na każdych światłach.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy