Monsanto przyłapane na "oczyszczaniu" glifosatu w mediach

Monsanto nie ma ostatnio dobrej passy - dopiero co Kalifornia wpisała glifosat, aktywny składnik najpopularniejszego herbicydu świata, Roundupu na listę kancerogenów - a teraz do sieci wyciekły dokumenty wskazujące, jak chemiczny gigant może próbować rozgrywać opinią publiczną.

Monsanto nie ma ostatnio dobrej passy - dopiero co Kalifornia wpisała glifosat, aktywny składnik najpopularniejszego herbicydu świata, Roundupu na listę kancerogenów - a teraz do sieci wyciekły dokumenty wskazujące, jak chemiczny gigant może próbować rozgrywać opinią publiczną.

Dokumenty, wspólnie określone jako Monsanto Papers zawierają maile i notatki, które wskazują między innymi na to, że Monsanto stoi za artykułem opublikowanym na łamach Forbesa, pod którym podpisał się Henry I. Miller, znany naukowiec od lat stojący na stanowisku za deregulacją wielu niebezpiecznych substancji, co wynika z wyznawanej przez niego filozofii minimalnego wpływu państwa na życie obywateli. Artykuł ten był pokłosiem sytuacji, o której również wtedy pisaliśmy - wpisaniu glifosatu przez WHO na listę substancji "potencjalnie karcenogennych".

Dziś chemiczny gigant sytuacji tej nie zaprzecza mówiąc, że nie był to artykuł naukowy lecz felieton, nad którym współpracował z Millerem, ale i tak Forbes postanowił zakończyć z felietonistą współpracę. Nam z kolei sytuacja ta uzmysławia coś, co może być potraktowane jako tajemnica poliszynela - przemysł (nie tylko chemiczny) próbuje wpływać na nasze postrzeganie swojej działalności na wszystkie możliwe sposoby.

Monsanto Papers, które znajdziecie pod linkiem poniżej, udostępnione zostały przez sądowych oponentów chemicznego giganta w związku z tym, że zapomniał on o zabezpieczeniu ich odpowiednią klauzulą na czas trwania postępowania, choć dziś tego się wypiera i twierdzi, że dokumenty opublikowano nielegalnie.

Źródła: , , Zdj.: CC0

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas