Motor Show powraca, czy w blasku chwały?

W miniony weekend Poznań stał się motoryzacyjnym centrum naszego kraju. Po kilku latach nieobecności powraca Motor Show, czyli impreza, na której można zobaczyć najnowsze samochody i motocykle. Jednak w tym roku formuła nieco się zmieniła. Organizatorzy postanowili, aby Motor Show było miejscem, gdzie zabawi się cała rodzina.

W miniony weekend Poznań stał się motoryzacyjnym centrum naszego kraju. Po kilku latach nieobecności powraca Motor Show, czyli impreza, na której można zobaczyć najnowsze samochody i motocykle. Jednak w tym roku formuła nieco się zmieniła. Organizatorzy postanowili, aby Motor Show było miejscem, gdzie zabawi się cała rodzina.

W miniony weekend Poznań stał się motoryzacyjnym centrum naszego kraju. Po kilku latach nieobecności powraca Motor Show, czyli impreza, na której można zobaczyć najnowsze samochody i motocykle. Jednak w tym roku formuła nieco się zmieniła. Organizatorzy postanowili, aby Motor Show było miejscem, gdzie zabawi się cała rodzina.

Zacznijmy jednak od początku, czyli od wejścia na teren imprezy. Już na samym początku dało się wyczuć, że wszystko jest dokładnie zaplanowane. W Hali Targowej otwartych było kilka bramek, zatem wpuszczanie ludzi odbywało się szybko i sprawnie. Warto też wspomnieć o cenie biletu, która wyniosła 12 zł za jeden dzień. W przypadku, kiedy przyszliśmy z rodziną (minimum 3-osobową) to wtedy za każdą z osób zapłaciliśmy jedynie 7 zł. Trzeba przyznać, że za taką cenę warto było się skusić i przybyć na Motor Show.

Reklama

Najważniejsze były premiery. Po raz pierwszy w Polsce zostało zaprezentowane nowe BMW serii 5. Auto dość sporych rozmiarów i co ciekawe, przedstawione w wersji pięciodrzwiowej, czyli z lekko ściętym tyłem. Jednak mimo prestiżu marki, nie udało się moim zdaniem przyciągnąć zbyt wielu osób do nowego modelu. Dlaczego? Odniosłem wrażenie, że stoisko BMW zostało umiejscowione na uboczu całej hali (od głównego wejścia w prawym dolnym rogu) w przeciwieństwie chociażby do Tata Motors, które znajdowało się na środku.

Indyjski producent zaprezentował kilka modeli, które znacznie różniły się gabarytami. Najmniejszy z nich niewątpliwie przypomina popularnego Smarta. Tata jawi się jako najtańsza marka na rynku. Czy tak jest faktycznie? Otóż w Indiach cena nowego modelu Tata Nano to około 6-7 tys. zł. Z tego, co udało mi się dowiedzieć u przedstawiciela w Polsce te samochody będą przynajmniej dwukrotnie droższe. Związane jest to między innymi z homologacją. Czy w takim razie Tata przyjmie się w naszym kraju? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Biorąc pod uwagę, że mamy do dyspozycji auto za kilkanaście tysięcy zł z gwarancją, może to być dobre rozwiązanie. Jednak, jakość wykonania pozostawia sporo do życzenia. Plastiki są bardzo marne, a do tego w jednym modelu odchodziła gumowa uszczelka przy szybie…

Z pewnością wiele osób czekało na to, co zaprezentuje Mercedes. Obok klasy C, G, czy S, mogliśmy podziwiać, na wyeksponowanym podium, SLS AMG. Niesamowite auto, które stylistyką nawiązuje do kultowego Gullwinga. Unoszące się do góry drzwi to jeden ze znaków rozpoznawczych tego modelu.

Aut podczas Motor Show było ponad 260, zatem przez dwa dni mogliśmy się sporo naoglądać. Marki od japońskich, po francuskie, koreańskie, amerykańskie, a na niemieckich kończąc. Wszystkie wypucowane do granic możliwości. Moją uwagę przykuło z kolei stoisko Renault, które oprócz urodziwych hostess pokazało także nową Lagunę w wersji coupe. Przepiękna linia nadwozia, która z tyłu nawiązuje do Astona Martina. Szkoda tylko, że cena wysoka.

Oszczędni mogli się za to zaopatrzyć w autko o nazwie MICROCAR. Chociaż patrząc na osiągi i wymagania (wystarczy ukończone 14 lat i karta motorowerowa) trudno nazwać ten wynalazek samochodem. Silnik diesla o pojemności nieco ponad 500 cm3 i moc sięgająca zawrotnych 5 KM rozpędza pojazd do maksymalnie 50 km/h. Cóż, do miasta wystarczy, w końcu teoretycznie nie powinniśmy przekraczać takiej prędkości w terenie zabudowanym.

Zostawmy jednak samochody. Motor Show to tak jak wspominałem impreza skierowana dla całej rodziny. Muszę przyznać, że slogan reklamowy nie kłamał. Praktycznie dla każdego było coś miłego. Dzieciaki mogły pobawić się w dmuchanym zamku, albo pograć na konsoli PS3 i powalczyć o nagrody (zresztą nie tylko one grały, co widać w naszej galerii zdjęć). Oprócz tego został przygotowany tor gokartowy. Cieszył się sporym zainteresowaniem, tym bardziej, że przejażdżka była w cenie biletu.

Podczas Motor Show prezentowała się także policja i straż pożarna. Wielkie wozy robiły duże wrażenie na wszędobylskich dzieciakach. Z kolei dla tych, co wieczorem byli na imprezie zostały przygotowane stoiska, gdzie dmuchało się do alkomatu. Oczywiście trzeźwości nie sprawdzano przy wejściu ;)

Na koniec pozostaje odpowiedzieć na pytanie, czy warto było w miniony weekend udać się do Hali Targowej w Poznaniu? Z pewnością tak. Organizacyjnie było wszystko skrupulatnie dopracowane. Liczne stoiska, ładne hostessy (choć trochę ich mało), masa atrakcji dla młodszych i starszych osób to niewątpliwe plusy. Przy tak niewielkiej cenie biletu to na pewno impreza warta uwagi. Brakowało mi jedynie gadżetów i upominków od dealerów samochodów. Rozdawano jedynie ulotki. A gdzie długopisy, czapeczki i baloniki?

Zapraszamy także do obejrzenia naszych zdjęć i krótkiego filmiku z pobytu redakcji na Motor Show 2010.

 

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy