Największa giełda BitCoin zamknięta
Jedna z pierwszych i swego czasu największa giełda pozwalająca wymianę kryptowaluty BitCoin na realne pieniądze - Mt. Gox - jest w stanie zawieszenia. Jej strona wyświetla teraz jedynie statyczny komunikat o przerwie w działaniu, lecz wielu zwiastuje już początek końca BTC. Czy tak naprawdę będzie?
Jedna z pierwszych i swego czasu największa giełda pozwalająca wymianę kryptowaluty BitCoin na realne pieniądze - Mt. Gox - jest w stanie zawieszenia. Jej strona wyświetla teraz jedynie statyczny komunikat o przerwie w działaniu, lecz wielu zwiastuje już początek końca BTC. Czy tak naprawdę będzie?
Mt. Gox problemy miał od ponad dwóch tygodni gdy wyszedł na jaw problem z wypłatami z tego serwisu w BTC - ktoś wystarczająco sprytny mógł wykorzystując dziurę w systemie wypłacać BitCoiny, które do niego nie należą - a dziać się to mogło od wielu miesięcy. Zawieszone więc zostały wszelkie wypłaty, ale poza tym giełda działała normalnie, choć w międzyczasie usunięte zostały wszystkie wpisy z jej konta na Twitterze, a jej szef - Mark Karpeles - zrezygnował ze stanowiska w radzie BitCoin Foundation.
Inwestorzy są cały czas zawieszeni w próżni, bo tak naprawdę nie było wiadomo co się z Mt. Gox dzieje - brak było jakichkolwiek informacji o tym czy prowadzone są jakieś prace i ewentualnie kiedy działanie giełdy wróci do normy. Wobec tego pod tokijskim biurem Mt. Gox zebrała się kilkuosobowa grupa protestujących, która siedzi tam do dziś, jednak w międzyczasie giełda zdołała oficjalnie zmienić swoją siedzibę, a jej przedstawiciele nie odbierają żadnych telefonów ani nie odpowiadają na maile.
Nieco później do sieci wyciekł dokument zatytułowany Crisis Strategy Draft, według którego Mt. Gox utracił 744408 BTC (o wartości ponad 350 milionów dolarów) należących do swoich użytkowników, a także, że planowana jest zmiana nazwy giełdy na Gox.
Karpeles jednak cały czas milczał i nie wiadomo było gdzie się on znajduje dlatego zaczęły krążyć pogłoski, że szef Mt. Gox spieniężył majątek swoich klientów i po prostu gdzieś uciekł. W poniedziałek wstrzymana została cała działalność giełdy i najpierw na stronie witała nas pustka, a potem pojawiły się dwa komunikaty.
Pierwszy, z którego w zasadzie nic nie wynika, mówi:
W związku z ostatnimi doniesieniami i potencjalnymi następstwami dla działania MtGox podjęta została decyzja o tymczasowym wstrzymaniu wszelkich transakcji aby ochronić stronę i naszych użytkowników. Będziemy blisko śledzić sytuację i będziemy reagować odpowiednio.
Potem pojawił się drugi będący oświadczeniem samego Karpelesa:
W związku z dużą ilością spekulacji dotyczących MtGox i jej przyszłości chciałbym wykorzystać tę okazję aby upewnić wszystkich, że nadal przebywam w Japonii i pracuje bardzo ciężko ze wsparciem z różnych stron nad znalezieniem rozwiązania obecnych problemów.
Ponadto chciałbym poprosić o nie wysyłanie pytań do naszej obsługi klienta - dostała ona zakaz udzielania w chwili obecnej jakichkolwiek informacji. Proszę odwiedząć tę stronę [mtgox.com] po dalsze ogłoszenia i aktualizacje.
Problemy wisiały na Mt. Gox od bardzo dawna - krytycy zarzucali Karpalesowi, że nie potrafił on zarządzać tak dużym przedsięwzięciem, a jego wątłe umiejętności programistyczne doprowadziły do wielu wpadek w przeszłości. Jednak trzeba mu przyznać, że udało mu się zostać jednym z pierwszych - Mt. Gox była tam na samym początku boomu na kryptowalutę i właśnie temu zawdzięcza ona swoją popularność.
Pozostałe giełdy umożliwiające obrót BTC uspokajają klientów odcinając się wyraźnie od Mt. Gox wydały wspólne oświadczenie (znajdziecie je ), w którym oskarżają Karpalesa o "odrażające działania", a całą sytuację nazywają "tragicznym naruszeniem zaufania użytkowników Mt. Gox".
Oczywiście odbija się to wszystko na cenach BitCoin, które znowu zaczęły szybować w dół dobijając do najniższego poziomu od listopada zeszłego roku. Wirtualna waluta tę burzę na pewno przetrwa, a szansę od losu otrzymały inne giełdy pozwalające na obrót BTC - pozostaje jednak pytanie co naprawdę stało się ze środkami zgromadzonymi w Mt. Gox? Czy inwestorzy będą w stanie je w ogóle odzyskać czy też zostały one wykradzione? A może po prostu doszło do wielkiej defraudacji? Pytania te na razie pozostają bez odpowiedzi.