Odra powraca. Winni antyszczepionkowcy
Powoli spełnia się mroczny scenariusz Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która nie ustaje w staraniach uświadamiania ludzi na temat potrzeby szczepień i nieocenionego bezpieczeństwa związanego z ich rozpowszechnieniem na jak największą część ludzkości...
Powoli spełnia się mroczny scenariusz Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która nie ustaje w staraniach uświadamiania ludzi na temat potrzeby szczepień i nieocenionego bezpieczeństwa związanego z ich rozpowszechnieniem na jak największą część ludzkości.
Tymczasem powróciła odra, czyli jedna z najbardziej zakaźnych chorób, która została w Europie praktycznie całkowicie zlikwidowana. WHO twierdzi, że przede wszystkim to wina antyszczepionkowców ale i również efekt exodusu ludności z Bliskiego Wschodu i Afryki, czyli obszarów, w których szczepienia to czysta fikcja.
W wyniku globalnych szczepień, wprowadzonych po latach 60., liczba rejestrowanych zachorowań oraz zgonów z powodu odry uległa zmniejszeniu. Miała ona całkowicie zniknąć do roku 2020. Tymczasem liczba zachorowań i zgonów rośnie lawinowo.
"Gwałtowny wzrost zachorowań na odrę w Europie, który obserwowano w latach 2010-2013, był związany z zaniechaniem szczepień dzieci przez wielu rodziców w związku z nieuzasadnionymi podejrzeniami, że szczepionki przeciw odrze, różyczce i śwince mogą wywoływać u dzieci autyzm" - podaje dr Ewa Augustynowicz z Zakładu Badania Surowic i Szczepionek Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego i Państwowego Zakładu Higieny.
Przeciwników szczepień jest coraz więcej. Idealnie objawia się to choćby na przykładzie województwa zachodniopomorskiego.
Charakterystyczna wysypka u dziecka chorego na odrę. Fot. Twitter/WHO.
"Na koniec 2015 roku nieszczepionych dzieci było 323, a na koniec 2016 roku już 543. Trzeba jednak zauważyć, że są to zarówno osoby, które z roku na rok są przepisywane aż do 19. roku życia, kiedy to kończy się obowiązek szczepień. Pierwsze szczepienie przeciwko odrze wykonuje się w 2. roku życia dziecka, tj. 13/14 miesiącu życia, szczepionką skojarzoną (odra, świnka, różyczka), tak więc w 2016 roku szczepione były dzieci urodzone w 2015 roku i wyszczepialność wynosiła 83,7 procent" - wyjaśnia Małgorzata Kapłan, rzeczniczka WSSE.
Są to naprawdę zatrważające dane. Brak szczepień na tę niebezpieczną chorobę może doprowadzić do epidemii. WHO bije na alarm, że wirus odry przestaje się rozprzestrzeniać w populacji dopiero, gdy zaszczepionych jest przynajmniej 95 procent osób. Tymczasem liczba osób dorosłych, które rezygnują ze szczepień siebie i swoich dzieci, gwałtownie rośnie.
Jak możemy rozpoznać u siebie objawy choroby? Na początku pojawia się wysoka gorączka z temperaturą ok. 40 stopni Celsjusza. Później chory skarży się na ostry ból gardła, kaszle, w gardle ma charakterystyczne białe plamki. Dopiero po jakimś czasie pojawia się charakterystyczna wysypka.
Pokonanie choroby nie oznacza jednak, że będziemy zdrowi. Odra niesie ze sobą bowiem możliwość wystąpienia niebezpiecznych powikłań w postaci zapalenia płuc, ucha środkowego i opon mózgowych.
"Jedynym źródłem zakażenia jest chory człowiek. Zakażenie szerzy się głównie drogą kropelkową oraz przez bezpośrednią styczność z wydzieliną jamy nosowo-gardłowej. Wirusy odry dostają się do organizmu przez usta lub nos oraz przez spojówki. Po namnożeniu w błonach śluzowych przedostają się do różnych organów, tj.: skóry, nerek, żołądka, jelit, wątroby. Okres wylęgania wynosi najczęściej od 10 do 12 dni" - wyjaśnia Małgorzata Kapłan, rzeczniczka WSSE.
Źródło: WHO/WSSE/PAP / Fot. Twitter/WHO