Opóźniliśmy kolejną epokę lodowcową?

Gdyby nie ocieplenie klimatu, które rozpoczęło się w latach 70., to znajdowalibyśmy się już u progu nowej epoki lodowcowej, która potrwałaby dziesiątki tysięcy lat, zmieniając ludzkość nie do poznania.

Gdyby nie ocieplenie klimatu, które rozpoczęło się w latach 70., to znajdowalibyśmy się już u progu nowej epoki lodowcowej, która potrwałaby dziesiątki tysięcy lat, zmieniając ludzkość nie do poznania.

 

 

Gdyby nie ocieplenie klimatu, które rozpoczęło się w latach 70., to znajdowalibyśmy się już u progu nowej epoki lodowcowej, która potrwałaby dziesiątki tysięcy lat, zmieniając ludzkość nie do poznania.

 

Historia Ziemi to ciągłe przejścia między ociepleniem a oziębieniem. Raz znaczne obszary lądów skuwane były przez wieczny lód, a innym razem pokrywał je las tropikalny.

 

Naukowcom udało się zrekonstruować przeszłość klimatu na podstawie szczegółowych badań rdzeni lodowych m.in. z Arktyki. Okazuje się, że wahnięcia klimatu towarzyszyły nam przynajmniej od 500 tysięcy lat.

Reklama

 

Między najcieplejszym a najzimniejszym okresem mijało za każdym razem średnio 100 tysięcy lat. Co ciekawe ochłodzenia pokrywały się ze spadkiem ilości dwutlenku węgla, a ocieplenia ze wzrostem stężenia tego gazu.

 

Temperatura na naszej planecie wzrastała bez przerwy od czasu ustąpienia ostatniego zlodowacenia, czyli od około 12 tysięcy lat. Jednak w ostatnich kilku tysiącach lat nastąpiły zmiany, zaczęło się ochładzać, co szczególnie dotyczyło Arktyki.

 

Jak obrazuje poniższy wykres, w ciągu prawie 2 tysięcy lat, a więc od czasów Chrystusa, średnia temperatura powietrza obniżyła się o około 0,4 stopnia. Proces ten trwałby nadal, gdyby nie to, co zdarzyło się w latach 70. ubiegłego wieku.

 

Temperatura globalna zaczęła wówczas wzrastać i tak jest aż po dziś dzień. Według obecnej wiedzy to efekt rewolucji przemysłowej i emitowania do atmosfery znacznych ilości dwutlenku węgla, który w znacznie większym stopniu niż kiedykolwiek wcześniej, spowodował podniesienie się temperatury.

 

 

Wykres kończy się na okolicach 1 stopnia powyżej normy, jednak prognozy wskazują, że do końca tego wieku anomalia temperatury globalnej może przekroczyć 4 stopnie, a może i więcej.

 

Gdybyśmy oznaczyli na wykresie dalszą tendencję temperatury, to czerwona krzywa poszybowałaby pionowo w górę na wysokość dwóch takich wykresów. Możemy więc mówić o kolosalnym, niespotykanym nigdy wcześniej, ociepleniu klimatu, co obrazuje kolejny wykres zależności temperatury i stężenia dwutlenku węgla.

 

 

Tym samym, całkiem przypadkowo, opóźniliśmy nadejście kolejnej epoki lodowcowej, być może na tysiące lat. Jednak jednocześnie popadliśmy z jednej skrajności w drugą. Ziemi nie skuje lód, lecz w zamian będziemy się zmagać z coraz to wyższymi temperaturami, brakiem wody i co za tym idzie, pustynnieniem jednych obszarów i tropikalizacją innych.

 

Jedno i drugie doprowadzi do radykalnych zmian w stylu naszego życia. Problem w tym, że wcześniej człowiek miał dziesiątki tysięcy lat na przystosowanie się do nowych warunków, a teraz będziemy mieć tylko dwa pokolenia i to w najbardziej korzystnym dla nas scenariuszu.

 

Jak mówi przysłowie, co się odwlecze, to nie uciecze, dlatego epoka lodowcowa nadejdzie prędzej czy później i tylko od nas zależy, jakie to się stanie. Do tej pory na Ziemi było już 15 epok lodowcowych po 10 tysięcy lat każda, kiedy lód sięgał nawet obszarów międzyzwrotnikowych, gdzie dzisiaj rośnie bujna dżungla.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy