Oto co James Cameron odkrył na dnie oceanu

James Cameron, reżyser takich kinowych hitów jak Titanic i Avatar, a prywatnie wielki fan nurkowania, ruszając w najgłębszy punkt Oceanu Spokojnego - Rów Mariański (10911 metrów głębokości)- nie myślał tylko o robieniu ciekawych zdjęć. Jego misją była także nauka, a teraz wiemy co odkrył - a poczynione przez niego obserwacje są naprawdę istotne.

James Cameron, reżyser takich kinowych hitów jak Titanic i Avatar, a prywatnie wielki fan nurkowania, ruszając w najgłębszy punkt Oceanu Spokojnego - Rów Mariański (10911 metrów głębokości)- nie myślał tylko o robieniu ciekawych zdjęć. Jego misją była także nauka, a teraz wiemy co odkrył - a poczynione przez niego obserwacje są naprawdę istotne.

James Cameron, reżyser takich kinowych hitów jak Titanic i Avatar, a prywatnie wielki fan nurkowania, (10911 metrów głębokości)- nie myślał tylko o robieniu ciekawych zdjęć. Jego misją była także nauka, a teraz wiemy co odkrył - a poczynione przez niego obserwacje są naprawdę istotne.

Cameron wykorzystał to, że był dopiero trzecim człowiekiem schodzącym na taką głębokość, a jego poprzednicy - Don Walsh oraz Jacques Piccard dokonali tego ponad 50 lat temu (w styczniu 1960 roku) - a maleńkie okienko w ich metalowym batyskafie Trieste nie dawało możliwości do czynienia naukowych obserwacji.

Reklama

Cameron, na pokładzie swej łodzi Deepsea Challenger, dotarł także do innego miejsca - do Rowu Nowej Brytanii (8200 metrów), który nigdy nie był odwiedzony ani przez ludzi, ani przez bezzałogowe maszyny.

I okazało się, że te 2 tysiące metrów różnicy pomiędzy rowami oceanicznymi robi gigantyczną różnicę, gdyż Rów Nowej Brytanii wprost tętnił życiem w porównaniu do wymarłego Rowu Mariańskiego.

Udało mu się tam znaleźć bowiem liczne kolonie ukwiałów i zwierząt z gromady jelitodysznych, które żywiły się pokarmem spadającym na dno z okolicznych wysp.

W punkcie zwanym Głębią Sereny udało mu się dostrzec dziwne formacje mikrobów pokrywające kamienie - co jak skomentowali astrobiolodzy z należącego do NASA laboratorium JPL może przynieść nieco odpowiedzi dotyczących powstania życia na Ziemi i innych planetach.

Dało się tam bowiem dostrzec proces nazwany serpentynizacją, który polega na tym, że woda morska wchodząc w reakcję z minerałami wydziela wodór i metan, które to mogły dostarczyć energii rodzącemu się miliardy lat temu na dnie oceanów ziemskiemu życiu. Może to być poszukiwane przez badaczy brakujące ogniwo między geochemią, a biochemią.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy