Półtoraroczne dziecko zmarło na odrę

18-miesięczny chłopiec zmarł właśnie na odrę w jednym z berlińskich szpitali, ale pewnie nie pisalibyśmy o tym przypadku, gdyby nie prosty fakt - tej choroby nie powinno już w Niemczech być, gdyby nie proepidemicy, sami nazywający się antyszczepionkowcami.

18-miesięczny chłopiec zmarł właśnie na odrę w jednym z berlińskich szpitali, ale pewnie nie pisalibyśmy o tym przypadku, gdyby nie prosty fakt - tej choroby nie powinno już w Niemczech być, gdyby nie proepidemicy, sami nazywający się antyszczepionkowcami.

18-miesięczny chłopiec zmarł właśnie na odrę w jednym z berlińskich szpitali, ale pewnie nie pisalibyśmy o tym przypadku, gdyby nie prosty fakt - tej choroby nie powinno już w Niemczech być, gdyby nie proepidemicy, sami nazywający się antyszczepionkowcami.

Chłopiec zmarł w szpitalu, ale nie wiadomo dokładnie gdzie i w jaki sposób zaraził się chorobą - w Berlinie w ostatnim czasie (od października) zanotowano prawie 600 przypadków zachorowań na odrę - jest to największa epidemia tej choroby od ponad dekady. Podobnie sytuacja ma się chociażby w Kalifornii gdzie rubeola również wróciła na mapę.

Reklama

Odra jest chorobą wywoływaną przez paramykowirusy, która bardzo osłabia system odpornościowy i może prowadzić do zapalenia płuc, uszu oraz mózgu - czasem kończy się także śmiercią.

W Niemczech przypadek śmierci dziecka doprowadził do wznowienia dyskusji na temat uczynienia szczepionki przeciw odrze obowiązkową, bo zdaniem lekarzy ponowne pojawienie się tak wielu przypadków zachorowań wiąże się ze zwiększoną w ostatnim czasie działalnością ruchu proepidemicznego.

Obecnie WHO szacuje, że opracowana w 1963 przez Maurice'a Hillemana szczepionka przeciw odrze ratuje milion istnień ludzkich rocznie.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy