Pomiędzy życiem a śmiercią

Osoby dźgnięte przy użyciu ostrego narzędzia lub postrzelone nie mają zbyt wiele czasu - ratownicy medyczni w ich przypadku muszą uwijać się jak w ukropie aby zatamować krwawienie i uzupełnić ubytek życiodajnego płynu. Lekarze z UPMC Presbyterian Hospital w Pittsburghu wprowadzić chcą pilotażowy program...

Osoby dźgnięte przy użyciu ostrego narzędzia lub postrzelone nie mają zbyt wiele czasu - ratownicy medyczni w ich przypadku muszą uwijać się jak w ukropie aby zatamować krwawienie i uzupełnić ubytek życiodajnego płynu. Lekarze z UPMC Presbyterian Hospital w Pittsburghu wprowadzić chcą pilotażowy program...

Osoby dźgnięte przy użyciu ostrego narzędzia lub postrzelone nie mają zbyt wiele czasu - ratownicy medyczni w ich przypadku muszą uwijać się jak w ukropie aby zatamować krwawienie i uzupełnić ubytek życiodajnego płynu. Lekarze z UPMC Presbyterian Hospital w Pittsburghu wprowadzić chcą pilotażowy program, dzięki któremu ratowanie takich osób będzie dużo łatwiejsze. Trzeba po prostu pacjentów takich wprowadzić w stan pomiędzy życiem a śmiercią.

Znane są medycynie przypadki gdy osobę, która wpadła do lodowatego jeziora lub morza udało się ożywić nawet godzinę po tym gdy osoba taka przestała oddychać. Znane są również przypadki gdy ludzie byli wsadzani do kostnicy tylko po to by obudzili się po jakimś czasie strasząc jej pracowników.

Reklama

W obu przypadkach chodzi o podobny stan ciała - letarg, w którym procesy życiowe zwalniane są do absolutnego minimum, aktywność komórek niemal całkowicie ustaje wobec czego potrzebują one przez jakiś czas bardzo małych ilości tlenu.

Mózg ludzki bez tlenu umiera w ciągu 5 minut, dlatego często mniej więcej tyle czasu mają lekarze aby przywrócić krążenie i zapewnić naszemu najważniejszemu organowi jego ponowny dopływ. Amerykańscy lekarze wpadli jednak na pomysł sztucznego wywołania stanu letargu co ma być dokonywane w procesie, który brzmieć może nieco niczym rytuał voodoo, a nie współczesna medycyna - cała krew pacjenta ma być bowiem wymieniana na mocno schłodzony solny roztwór będący w stanie obniżyć temperaturę ciała pacjenta do 10 stopni Celsjusza w ciągu zaledwie 15 minut.

W trakcie takiego zabiegu pacjent znajdował się będzie w stanie śmierci klinicznej, lecz będzie on do uratowania jeszcze przez około 2 godziny - a więc lekarze będą mieli dużo więcej czasu na naprawienie najpoważniejszych zniszczeń w jego organizmie.

Oczywiście nie oznacza to, że będzie można ożywiać ludzi zmarłych, lecz może znacznie zwiększyć szanse na przeżycie ludzi krytycznie rannym.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy