Pomógł Legii kosztem swojego marzenia

Miroslav Radović bez dwóch zdań przeżywa teraz najlepszy sezon w swojej karierze. Urodzony na terenach byłej Jugosławii zawodnik strzelił wczoraj dwa gole przeciwko Rapidowi i dobitnie przyczynił się do awansu Legii do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Problem w tym, że wczorajszym meczem okupił jedno ze swoich największych marzeń.

Miroslav Radović bez dwóch zdań przeżywa teraz najlepszy sezon w swojej karierze. Urodzony na terenach byłej Jugosławii zawodnik strzelił wczoraj dwa gole przeciwko Rapidowi i dobitnie przyczynił się do awansu Legii do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Problem w tym, że wczorajszym meczem okupił jedno ze swoich największych marzeń.

Miroslav Radović bez dwóch zdań przeżywa teraz najlepszy sezon w swojej karierze. Urodzony na terenach byłej Jugosławii zawodnik strzelił wczoraj dwa gole przeciwko Rapidowi i dobitnie przyczynił się do awansu Legii do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Problem w tym, że wczorajszym meczem okupił jedno ze swoich największych marzeń.

Na przestrzeni  2004 i 2005 roku pomocnik stołecznego zespołu zaliczył 6 występów w młodzieżowej reprezentacji Serbii i Czarnogóry, w którym zdołał strzelić jednego gola. Nic więc dziwnego, że kiedy Serb przychodził do Legii w 2006 roku, włodarze klubu żyli w przekonaniu, że ściągają do siebie przyszłego reprezentanta kraju. Jednak w wyniku nie zawsze równej gry na Łazienkowskiej oraz rozpadu jego kraju na oddzielną Serbię i oddzielną Czarnogórę, Radović nigdy nie dostąpił zaszczytu debiutu w pierwszej reprezentacji swojego kraju.

Reklama

Najbliżej tego typu zdarzenia był w marcu 2009 roku, kiedy to dostał powołanie do kadry Czarnogóry, w której zresztą też wciąż ma prawo wystąpić. Legionista jednak podziękował propozycję twierdząc, że "bardziej czuje się Serbem". Wymarzone wezwanie nigdy jednak nie przyszło.

Aż do niedawna, kiedy to Radović niespodziewanie doczekał się powołania do zespołu narodowego Serbii, którą czekają towarzyskie potyczki z Meksykiem i Hondurasem. Piłkarz wpadł w oko obecnemu selekcjonerowi kadry dzięki swojej dobrej grze zarówno na boiskach T-Mobile Ekstraklasy, jak i Ligi Europejskiej.

Problem w tym, że wczorajsze zwycięstwo nad Rapidem Bukareszt Radović okupił kontuzją pachwiny. Uraz wyłączy piłkarza z gry na najbliższe dni, dlatego też sztab szkoleniowy serbskiej drużyny już wydał oficjalne oświadczenie, iż nie będzie ryzykować zdrowia zawodnika i rezygnuje z jego powołania na spotkania towarzyskie.

W ten oto sposób legionista będzie musiał przełożyć realizację swoich marzeń o debiucie w barwach narodowych. Jeśli jednak nadal będzie prezentował się w tym sezonie równie solidnie, to chyba nie powinien zbyt długo czekać na kolejną szansę założenia koszulki reprezentacji Serbii.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy