Proroczy film przeraża Amerykanów

San Andreas to tytuł nowego filmu katastroficznego, który ma zjeżyć włosy na głowie Kalifornijczykom. Opowiada bowiem o apokaliptycznym trzęsieniu ziemi, które z filmowej fikcji, niemal w każdej chwili, może się zmienić w ponurą rzeczywistość...

San Andreas to tytuł nowego filmu katastroficznego, który ma zjeżyć włosy na głowie Kalifornijczykom. Opowiada bowiem o apokaliptycznym trzęsieniu ziemi, które z filmowej fikcji, niemal w każdej chwili, może się zmienić w ponurą rzeczywistość...

O zbliżającym się gigantycznym trzęsieniu ziemi w Kalifornii świadczą wszelkie znaki na niebie i ziemi. Ryzyko kataklizmu jest obecnie szacowane przez amerykańskich naukowców na 97 procent. Potężne wstrząsy zdarzają się w tym stanie regularnie.

Nadejście kolejnego jest już więc tylko kwestią czasu, i to wcale nie taką odległą, jak niektórym może się wydawać. W ostatnich miesiącach sejsmolodzy notują bowiem wzmożoną aktywność sejsmiczną wzdłuż słynnego Uskoku Św. Andrzeja. To właśnie z nim związany jest scenariusz najnowszego filmu katastroficznego.

Reklama

San Andreas, bo taki nosi tytuł, opowiada historię Ray'a (w tej roli Dwayne Johnson), pilota-ratownika, który po katastrofalnym trzęsieniu ziemi, wraz ze swoją ex-żoną (Carla Gugino) próbuje wydostać się z Los Angeles i dotrzeć do San Francisco, w poszukiwaniu swojej córki Blake (Alexandra Daddario), której dotychczas nie miał okazji poznać. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ słoneczny stan pogrążony jest w ruinie, a niezliczeni mieszkańcy błagają o ratunek.

W filmie zobaczycie efekty specjalne na najwyższym poziomie, zwłaszcza, że będzie je można obejrzeć w technice 3D, a to oznacza, że budynki z pewnością będą się na Was walić. Ostatni raz tak efektowne obrazy na dużym ekranie można było zobaczyć 40 lat temu, kiedy miała miejsce emisja dreszczowca "Trzęsienie Ziemi (Earthquake)" w reżyserii Marka Robsona, który zgarnął jedną statuetkę Oskara.

Czy San Andreas też wywoła takie emocje? Z pewnością przestraszy Kalifornijczyków, ponieważ dobitnie pokaże im, co może ich czekać niemal w każdej chwili. Obraz trafi do kin za oceanem 27 maja. My będziemy mogli go zobaczyć na wielkim ekranie nieco później, bo 4 czerwca. Pozostaje trzymać kciuki, żeby trzęsienie ziemi nie nadeszło wcześniej niż jego ekranizacja.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy