Pudzian nie rezygnuje z MMA

Mariusz Pudzianowski przegrał swoją sobotnią walkę z Jamesem Thompsonem. Oczom gdańskich kibiców pokazał się umięśniony olbrzym o niezwykle słabej kondycji. Bo to właśnie ona zadecydowała o tym, że popularny Pudzian doznał 2 porażki w swoim piątym pojedynku MMA.

Mariusz Pudzianowski przegrał swoją sobotnią walkę z Jamesem Thompsonem. Oczom gdańskich kibiców pokazał się umięśniony olbrzym o niezwykle słabej kondycji. Bo to właśnie ona zadecydowała o tym, że popularny Pudzian doznał 2 porażki w swoim piątym pojedynku MMA.

Mariusz Pudzianowski przegrał swoją sobotnią walkę z Jamesem Thompsonem. Oczom gdańskich kibiców pokazał się umięśniony olbrzym o niezwykle słabej kondycji. Bo to właśnie ona zadecydowała o tym, że popularny "Pudzian" doznał 2 porażki w swoim piątym pojedynku MMA.

Trzeba przyznać, że decyzja organizatorów szesnastej edycji Konfrontacji Sztuk Walki była całkiem trafna. Znaleźli Mariuszowi takiego przeciwnika, który nie tylko jest podobny do niego masą, ale też nie ma zbyt fantastycznej średniej swoich dotychczasowych walk w MMA. Thompson jednak ma dwie rzeczy, których "Pudzian" nie będzie miał jeszcze przez długi czas - doświadczenie oraz kondycję.

Reklama

Sobotnią konfrontację obu wojowników oglądało się całkiem ciekawie. Po wspólnym sprawdzeniu sił doszło do małej przewagi Brytyjczyka, kiedy to sprowadził Polaka do parteru. Strongman jednak walczył do końca, co potwierdził chociażby serią ciosów w narożniku ringu, kiedy to wielu kibiców spodziewało się, iż to będzie właśnie ten decydujący moment. Jednak pomimo otrzymania wielu potężnych ciosów prosto w twarz, James Thompson utrzymał się na nogach i po chwili sam przystał do ataku. Brytyjczyk zaskoczył wszystkich swoją wytrzymałością oraz tym, że ciosy najsilniejszego człowieka świata nie zrobiły tak naprawdę na nim zbyt dużego wrażenia.

Odpowiedź na tę sytuację mamy tylko jedną: Pudzianowski nie zrobił Thompsonowi zbyt dużej krzywdy bo... za słabo uderzał. Atak strongmana nie mógł przynieść oczekiwanych rezultatów, bowiem Polak nie miał już sił by uderzyć na miarę swoich faktycznych możliwości. Kondycja była też faktem decydującym o przebiegu całej walki. "Pudzian" nie miał już nawet najmniejszych pokładów sił, by cokolwiek zdziałać w drugiej rundzie. Nie pomogło mu nawet nadzwyczaj długie wycieranie maty ringu. Tuż po gongu na drugie starcie Mariusz słaniał się już na nogach, nie potrafiąc nawet podnieść ręki do obrony, a co dopiero wyprowadzenia ciosu.

Szkoda, bo gdyby Pudzianowski miał taką kondycję jak jego rywal, to walka pewnie skończyłaby się w tamtym narożniku, podczas serii ciosów w wykonaniu Polaka. A tak, Mariusz utwierdził się tylko w przekonaniu, że 21 maja nie powinien toczyć już żadnych walk. W końcu dokładnie rok temu doświadczył swojej pierwszej porażki z Timem Sylvią.

Strongman i tak zasługuje na małą pochwałę, bo jakby nie patrzeć, jego kondycja i tak uległa pewnej poprawie. Jednak aby myśleć poważnie o kolejnych walkach choćby w samym KSW "Pudzian" musi dojść do takiego miejsca, w jakim obecnie znajduje się chociażby właśnie Thompson. A to raczej nie prędko nastąpi. Mimo porażki Polak zapowiedział, że nie rezygnuje z walk MMA i będzie dalej reprezentował swoją federację. Tylko czy jest sens oglądanie walk Mariusza z przeciwnikami, których da się roznieść na początku pierwszej rundy? Bo do pozyskania rywali z wyższej półki dla "Pudziana" już nie uwierzę...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy