Pył wulkaniczny spowodował powódź?

Czy intensywne opady deszczu nad Polską, to efekt erupcji wulkanu Eyjafjöll na Islandii i unoszenia się w powietrzu jego popiołów? Tak uważa meteorolog dr Katarzyna Grabowska z Zakładu Klimatologii Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW.

Czy intensywne opady deszczu nad Polską, to efekt erupcji wulkanu Eyjafjöll na Islandii i unoszenia się w powietrzu jego popiołów? Tak uważa meteorolog dr Katarzyna Grabowska z Zakładu Klimatologii Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW.

Czy intensywne opady deszczu nad Polską, to efekt erupcji wulkanu Eyjafjöll na Islandii i unoszenia się w powietrzu jego popiołów? Tak uważa meteorolog dr Katarzyna Grabowska z Zakładu Klimatologii Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW.

Według niej tak intensywne opady związane są przeważnie z niebezpiecznymi tzw. niżami genueńskimi, które najczęściej docierają do Polski znad Zatoki Genueńskiej na Morzu Śródziemnym w miesiącach letnich. Niż ten zwykle przebywa nad Polską i jej południowymi sąsiadami przez kilka dni, gdyż jego dalsze przemieszczanie blokuje wyż nad wschodnią Europą.

Reklama

Niż, który jest sprawcą obecnych problemów m.in. nad południową Polską, nosi imię Jolanta i ma centrum nad Ukrainą. Jest to masa ciepłego i bardzo wilgotnego powietrza. Nie może ona przemieścić się dalej na północ, bo drogę blokuje mu chłodniejsze powietrze polarnomorskie z zachodu. Podobnie jak w lipcu 1997 roku czy sierpniu 2004 roku efektem spotkania ciepłego i bardzo wilgotnego powietrza znad Morza Śródziemnego z chłodniejszym powietrzem znad Atlantyku oraz obszarami górzystymi (Karpatami) są obfite opady.

Zarówno wtedy, jak i teraz spowodowały one gwałtowne powodzie na południu Polski (szczególnie w województwie śląskim i małopolskim). Tym razem taka sytuacja wystąpiła wcześniej, w związku z wybuchem wulkanu na Islandii i krążącym w atmosferze pyłem. Polska i inne kraje naszego regionu cierpią z powodu tzw. opadów rozlewnych, czyli jednocześnie intensywnych i długotrwałych.

Sytuację pogorszyły dodatkowo krótkotrwałe, punktowe, tzw. nawalne opady z chmur burzowych rozwijających się przed frontami atmosferycznymi w ciepłej masie powietrza. Te wilgotne masy powietrza unoszące się nad obszarami górskimi i wyżynnymi południowej Polski ulegały ochłodzeniu i zawarta w nich para wodna kondensowała się w postaci wielkich ilości kropel wody (stąd intensywne opady deszczu, a w wysokich partiach gór śniegu).

Krążące nad Europą pyły wulkaniczne dostarczyły do wyższych warstw atmosfery dodatkowych jąder kondensacji, na których mogła skroplić się para wodna, a opadów jest więc więcej niż w normalnej sytuacji.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy