Reżimy z całego świata śledzą komórki przeciwników
Morgan Marquis-Boire - inżynier pracujący dla Google, razem z Billem Marczakiem, który obecnie zdobywa doktorat z informatyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley opublikowali właśnie raport, z którego wynika, że reżimy z różnych miejsc naszego globu doskonale zdają sobie sprawę z siły informacji i wykorzystują dostępne na rynku aplikacje spyware zaprojektowane do inwigilowania przestępców, do śledzenia swoich politycznych przeciwników.
Morgan Marquis-Boire - inżynier pracujący dla Google, razem z Billem Marczakiem, który obecnie zdobywa doktorat z informatyki na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley opublikowali właśnie raport, z którego wynika, że reżimy z różnych miejsc naszego globu doskonale zdają sobie sprawę z siły informacji i wykorzystują dostępne na rynku aplikacje spyware zaprojektowane do inwigilowania przestępców, do śledzenia swoich politycznych przeciwników.
Owe oprogramowanie to FinSpy - program produkowany przez brytyjską firmę Gamma Group, który umożliwia wykonywanie zrzutów ekranu, logowanie wpisywanych na klawiaturze znaków, nagrywanie rozmów, wykonywanie zdjęć i filmów przez aparat umieszczony w urządzeniu ofiary. Program ten jest multiplatformowy - działa na Androidzie, iOSie, systemach RIM, Symbian czy Windows Phone 7. Co więcej - jest on na tyle dobrze napisany, że żaden z popularnych programów antywirusowych nie jest w stanie go wykryć i zablokować.
Marquis-Boire oraz Marczak odkryli dziesiątki serwerów C&C (command and control) tego programu w krajach takich jak Turkmenistan, Brunei czy Bahrajn - a każdy z nich ma wątpliwą reputację jeśli chodzi o przestrzeganie praw człowieka.
Do sieci wyciekły także dokumenty wskazujące, że w czasie zeszłorocznej rewolucji w Egipcie firma Gamma Group próbowała sprzedać swoje oprogramowanie reżimowi obalonego prezydenta Hosniego Mubaraka.
Mimo tego przedstawiciel GG twierdzi, że aplikacja FinSpy sprzedawana jest tylko w celu śledzenia przestępców - pedofili, terrorystów, gangów, porywaczy etc i nie chce potwierdzić sprzedaży programu do wyżej wymienionych państw. Nie udało się także uzyskać potwierdzenia od władz tych krajów.
Jednym z efektów opublikowania raportu jest jednak to, że serwery C&C w Singapurze, Indonezji, Mongolii i Brunei zostały wyłączone, natomiast ten w Bahrajnie został przeniesiony w inne miejsce.