Roboty zawiodły w Fukushimie. Ostatnia nadzieja w sondach

Wiosną 2018 roku minie 7. rocznica największej katastrofy jądrowej w XXI wieku, która miała miejsce w okolicach miasta Fukushima w Japonii, a była następstwem trzęsienia ziemi i potężnych fal tsunami. Od tego tragicznego wydarzenia sytuacja w elektrowni jądrowej jest stal...

Wiosną 2018 roku minie 7. rocznica największej katastrofy jądrowej w XXI wieku, która miała miejsce w okolicach miasta Fukushima w Japonii, a była następstwem trzęsienia ziemi i potężnych fal tsunami. Od tego tragicznego wydarzenia sytuacja w elektrowni jądrowej Fukushima nr 1 jest stale monitorowana przez specjalistów z firmy Tokyo Electric Power Company (TEPCO), czyli właściciela obiektu.

Japończycy starają się zlikwidować skutki tej niewyobrażalnej katastrofy, ale póki co prace postępują bardzo mozolnie. Przyczyną jest wciąż wysoki poziom promieniowania i temperatura panujące we wnętrzu elektrowni, w okolicach reaktora nr 2 i 3, w których stopiły się rdzenie.

Od kilku miesięcy naukowcy wysyłają na zwiad do zgliszczy reaktorów najróżniejsze roboty, aby zebrały cenne dane na temat sytuacji tam panującej. Im więcej informacji z ich pomocą uda się uzyskać, tym szybciej będzie można zorganizować docelowe prace likwidacyjne i usprawnić ich przebieg.

Zadanie to jednak nie jest proste. Na miejscu boju poległo już wiele robotów. Można śmiało rzec, że okolice skąpanych w radioaktywnej wodzie reaktorów są ich dużym cmentarzyskiem. Niedawno TEPCO nawiązało współpracę z firmą Toshiba. Inżynierowie przygotowali specjalny robot, który mógł poruszać się w wodzie, monitorować sytuację i był odporny na wysoką temperaturę czy promieniowanie ().

Teraz Toshiba zaprezentowała kolejne urządzenie, z pomocą którego uda się dokonać jeszcze dokładniejszych pomiarów. Jest nim teleskopowa sonda, którą można wysunąć na długość 13 metrów. W przyszłym miesiącu zostanie ona wprowadzona do zgliszczy reaktora nr 2.

Japończycy nie kryją, że usuwanie skutków tej katastrofy w elektrowni ich po prostu przerasta. Wielokrotnie stwierdzili nawet, że świat nie dysponuje odpowiednimi technologiami, które pozwalają opanować sytuację. Dlatego ostatecznie zrezygnowano z automatycznych robotów i wykorzystano teleskopowe sondy, bo ostatni robot od Toshiby stworzony wspólnie z konsorcjum International Research Institute for Nuclear Decommissioning (IRID) uległ uszkodzeniu, a było to najbardziej zaawansowane urządzenie pomiarowe na świecie.

Sonda pomiarowa zbudowana przez Toshibę. Fot. Toshiba.

Pomimo faktu, że usuwanie paliwa jądrowego rozpocznie się na poważnie dopiero na początku lat 20., potrwa przynajmniej 20-30 lat i będzie kosztowało dziesiątki miliardów dolarów, to jednak rząd Kraju Kwitnącej Wiśni oświadczył kilka miesięcy temu, że zamierza powrócić do ponownego wykorzystywania na masową skalę tego typu technologii produkcji energii. Przypomnijmy, że w 2011 roku w tym kraju wyłączono wszystkie siłownie i od 6 lat energia produkowana jest tylko i wyłączenie z wykorzystania paliw kopalnych, w tym przede wszystkim węgla, który jest importowany z różnych części świata.

Władze nie mogą jednak pozwolić sobie na taką nieekologiczną przyszłość i chce jak najszybciej powrócić do atomu. W tej chwili na terenie kraju włączono już 5 z 50 elektrowni jądrowych. Przez ostatnich kilka lat wszystkie obiekty jądrowe były modernizowane, aby mogły spełniać nowe, rygorystyczne przepisy.

Rząd i korporacje nadzorujące elektrownie jądrowe oświadczyły, że obiekty te są w pełni bezpiecznie i w przyszłości o wystąpieniu podobnej katastrofy nie ma już mowy. Z założeń nowej polityki energetycznej Ministerstwa Energii, Przemysłu i Technologii (METI) wynika, że za kilkanaście lat Japonia z atomu ma produkować niewiele mniej energii niż przed trzęsieniem. Rząd planuje do 2030 roku zmniejszyć o 26 procent emisję CO2 w stosunku do dość wysokiego poziomu z roku 2013.

Źródło: GeekWeek.pl/ / Fot. Pexels/Toshiba/TEPCO

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas