Rosyjscy hackerzy wyłączyli wodę w Ameryce

Jeśli myślimy o hackerach i przeprowadzanych przez nich elektronicznych atakach myślimy zazwyczaj o wykradzionych dokumentach i łamanych zabezpieczeniach komputerowych. Jednak w XXI wieku sieć sięga coraz głębiej, a więc także hackerzy mają coraz większe pole do popisu. Ostatnio jednemu z nich udało się dokonać czegoś o czym niedawno mogliśmy czytać w literaturze cyberpunkowej - wyłączyć wodę w USA.

Jeśli myślimy o hackerach i przeprowadzanych przez nich elektronicznych atakach myślimy zazwyczaj o wykradzionych dokumentach i łamanych zabezpieczeniach komputerowych. Jednak w XXI wieku sieć sięga coraz głębiej, a więc także hackerzy mają coraz większe pole do popisu. Ostatnio jednemu z nich udało się dokonać czegoś o czym niedawno mogliśmy czytać w literaturze cyberpunkowej - wyłączyć wodę w USA.

Jeśli myślimy o hackerach i przeprowadzanych przez nich elektronicznych atakach myślimy zazwyczaj o wykradzionych dokumentach i łamanych zabezpieczeniach komputerowych. Jednak w XXI wieku sieć sięga coraz głębiej, a więc także hackerzy mają coraz większe pole do popisu. Ostatnio jednemu z nich udało się dokonać czegoś o czym niedawno mogliśmy czytać w literaturze cyberpunkowej - wyłączyć wodę w USA.

W zeszłym tygodniu w przepompowni wody w Springfield w stanie Illinois wysiadły pompy. Technicy na miejscu z początku nie mogli dojść czemu tak się stało, a wezwana na miejsce grupa ekspertów stwierdziła cyber-atak jako źródło awarii. Jeśli informacje te się potwierdzą będzie to pierwszy w historii przypadek wyłączenia przez sieć systemów odpowiadających za doprowadzenie wody, elektryczności czy innych niezbędnych w obecnych czasach mediów.

Reklama

O wadze sprawy niech świadczy fakt, że śledztwo przejęły FBI oraz Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego USA (DHS).

Co się tak naprawdę wydarzyło? W raporcie po zdarzeniu można przeczytać, że w pompie doszło do szeregu małych usterek, które doprowadziły do tego, że urządzenie włączało się i wyłączało co chwilę, co w efekcie doprowadziło do jego przepalenia.

Po adresie IP śledczy doszli do tego, że atak został przeprowadzony z komputera znajdującego się na terenie Rosji.

Eksperci jednak nie są do końca pewni co do miejsca, z którego przeprowadzono atak - hackerzy w końcu często zostawiając łatwe do znalezienia ślady starają się zmylić pościg.

Hacker (lub ich grupa) najpierw włamał się do bazy danych firmy odpowiedzialnej za stworzenie oprogramowania sterującego urządzeniami przepompowni, skąd pobrano loginy i hasła do panelu kontrolnego. Z pomocą tych danych można było już bardzo łatwo doprowadzić do fatalnej w skutkach awarii.

W XXI wieku, gdy coraz więcej kluczowych dla naszego codziennego życia systemów spoczywa na elektronice niezwykle ważne jest skuteczne zabezpieczenie tego wszystkiego przed ewentualnymi atakami z zewnątrz.

W zeszłym roku głośno było o robaku Stuxnet, który doprowadził do awarii wirówek służących do wzbogacania uranu w Iranie. Mówiło się wtedy o tym, że za stworzenie wirusa odpowiedzialny jest Izrael, któremu aktywnie pomagały Stany Zjednoczone.

Można by więc powiedzieć - kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy