Rozpoczęliśmy nową epokę geologiczną?

Coraz więcej naukowców z całego świata jest zdania, że epoka holocenu dobiegła końca, a wraz z intensywną działalnością człowieka zmieniającego oblicze planety, wkroczyliśmy w nową epokę, którą nazwano...

Coraz więcej naukowców z całego świata jest zdania, że epoka holocenu dobiegła końca, a wraz z intensywną działalnością człowieka zmieniającego oblicze planety, wkroczyliśmy w nową epokę, którą nazwano...

Na lekcji geografii uczyliśmy się o epokach geologicznych. Wiemy, że dinozaury żyły w triasie, jurze i kredzie, a więc w erze mezozoicznej. Po wyginięciu tych olbrzymów około 65 milionów lat temu, rozpoczęła się nowa era, a mianowicie kenozoik, która trwa do dziś.

 

Od tego czasu mieliśmy kilka kolejnych okresów, najpierw paleogen, który zaznaczył się największym w historii Ziemi ociepleniem klimatu, a potem neogen, kiedy kontynenty północnej półkuli pokrył lądolód.

 

Wreszcie 3 miliony lat temu rozpoczął się czwartorzęd, okres, który trwa do dnia dzisiejszego, ale tylko według niektórych naukowców.

Reklama

 

Okazuje się bowiem, że wraz z coraz intensywniejszą działalnością człowieka pora ogłosić początek nowego okresu. Grupa zwolenników teorii Paula Crutzena, laureata nagrody Nobla, pracownika Instytutu Oceanografii imienia Scripps, wezwała w tym celu Międzynarodową Komisję Stratygraficzną do zajęcia stanowiska w tej sprawie.

 

Nowa epoka ma się nazywać antropocen (anthropo, czyli człowiek i -cene, czyli nowy). Miała się ona rozpocząć już 200 lat temu wraz z nastaniem rewolucji przemysłowej i agresywną urbanizacją. Od tego czasu człowiek bardzo szybko zaczął wyczerpywać paliwa kopalne, które spoczywały pod ziemią setki milionów lat, a następnie spalać je, w ten sposób emitując gazy cieplarniane.

 

Wiąże się to z globalnym ociepleniem i gwałtownym wzrostem średniej temperatury powietrza na Ziemi. Naukowcy swoją teorię potwierdzają wykresami. Na poniższym widoczne jest porównanie emisji dwutlenku węgla podczas najpotężniejszych erupcji wulkanicznych ostatniego półwiecza (linia niebieska) i zawartości dwutlenku węgla w atmosferze mierzonego w obserwatorium Mauna Loa na Hawajach (linia czerwona).

 

Okazuje się, że wpływ erupcji na poziom dwutlenku węgla trwał za każdy razem nie więcej niż kilka lat, jednakże całościowa jego zawartość w atmosferze stale wzrastała w stabilnym tempie. Wulkan Pinatubo na Filipinach na początku lat 90. wyemitował maksymalnie jedynie 0,1 procenta rocznej emisji ze spalania paliw kopalnych.

 

Od kilkunastu lat żadna z erupcji wulkanicznych nie miała znaczącego wpływu na poziom dwutlenku węgla, a mimo to jego poziom wciąż wzrastał. Absolutny rekord osiągnął w maju tego roku i wyniósł on 399,5 części na milion.

 

Dane: NOAA (linia czerwona), i NASA-GIS (linia niebeiska), naukaoklimacie.pl

Kolejny wykres obrazuje, jak wyglądały odchylenia średniej temperatury w ostatnich 22 tysiącach lat i jak spodziewamy się, że będą przebiegać w najgorszym scenariuszu do 2100 roku. Wcześniejsze dane uzyskano na podstawie badań osadów morskich, rdzeni lodowych, słojów drzew, nacieków jaskiniowych i koralowców.

 

Od 150 lat dane pogodowe i klimatyczne są rejestrowane za pomocą przyrządów, natomiast symulacje przyszłego przebiegu temperatur wyliczono za pomocą modeli klimatycznych przez brytyjską służbę pogodową Met Office. Moment rozpoczęcia się antropocenu jest wyraźnie widoczny i pokrywa się z początkiem rewolucji przemysłowej i jej kontynuacją w erze węgla.

 

 

Dane: Shakun 2012 (linia zielona), Marcott 2013 (linia niebieska), HadCRUT4, scenariusz RCP8.5 Meinshausen 2011 (linia czerwona), naukaoklimacie.pl

Niektórzy naukowcy uważają, że jeżeli człowiek się nie opamięta i nie wróci do korzeni, a więc symbiozy z przyrodą, to spełni się najczarniejszy ze scenariuszy prognozowanych przez modele klimatyczne i wówczas życie na Ziemi zostanie skazane na zagładę.

 

Do końca wieku średnia temperatura globalna może być wyższa o 5, a nawet o 8 stopni w porównaniu z normą sprzed rewolucji przemysłowej. Średnie temperatury powietrza w poszczególnych dniach mogłyby wówczas być od 5 do ponad 10 stopni wyższe niż obecnie. Dla Polski oznacza to niezwykle łagodne zimy i piekielne lata z temperaturą często dochodzącą do 40 stopni.

 

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy