Sądowe zamieszanie wokół Mad Maxa
Mad Max: Na drodze gniewu z 2015 roku okazał się być wielkim hitem - choć bardzo mocno różnił się on od pierwszych filmów z serii to wysokooktanowe szaleństwo było w stanie ponownie porwać widzów. W obliczu sukcesu, niemal od razu zapowiedziano kontynuacje, których jednak nie widać na horyzoncie, a teraz wiemy czemu.
Mad Max: Na drodze gniewu z 2015 roku okazał się być wielkim hitem - choć bardzo mocno różnił się on od pierwszych filmów z serii to wysokooktanowe szaleństwo było w stanie ponownie porwać widzów. W obliczu sukcesu, niemal od razu zapowiedziano kontynuacje, których jednak nie widać na horyzoncie, a teraz wiemy czemu.
George Miller - twórca oryginalnego i nowego Mad Maxa - zdradził, że ma gotowe scenariusze na całą nową trylogię, a studio podpisało nawet umowę z Tomem Hardym na kolejne filmy. Projekt jednak nie ruszył z miejsca, bo - jak się teraz okazuje - należąca do Millera firma Kennedy Miller Mitchell sądzi się ze studiem Warner Bros. o co najmniej 7 milionów dolarów.
Pieniądze te miał należeć się twórcom, jeśli ci pilnowaliby budżetu i utrzymali go w kwocie poniżej 157 milionów dolarów. Kwota ta została (według wyliczeń Warner Bros.) przekroczona, jednak Miller i spółka uważają, że stało się tak z powodu nieprzewidzianych okoliczności, za które winę ponosić ma samo studio, wobec czego bonus mu się i tak należy. Dodatkowo Miller domagać ma się zadośćuczynienia za złamanie przez studio kontraktu i pominięcie prawa pierwszeństwa Kennedy Miller Mitchell przy poszukiwaniu nowych inwestorów.
WB nie zamierza się poddawać bez walki, co może skończyć się tym, że kolejne odsłony przygód Mad Maxa nie powstaną, przynajmniej w najbliższym czasie. A szkoda - stworzony w nowym filmie świat miał ogromny potencjał.
Źródło: , Zdj.: WB