Samotny fan przeciw ponad 6000 kibicom

Znawcy futbolu niejednokrotnie mogli już oglądać przypadki, gdzie na meczach piłkarskich przyjezdni kibice byli obecni w tak nikłej liczbie, że ciężko było mówić o jakimkolwiek dopingu. Tylko czy widzieliście kiedyś chociaż raz taką sytuację, by naprzeciw ponad 6000 kibiców stanął tylko jeden zagorzały fan?

Znawcy futbolu niejednokrotnie mogli już oglądać przypadki, gdzie na meczach piłkarskich przyjezdni kibice byli obecni w tak nikłej liczbie, że ciężko było mówić o jakimkolwiek dopingu. Tylko czy widzieliście kiedyś chociaż raz taką sytuację, by naprzeciw ponad 6000 kibiców stanął tylko jeden zagorzały fan?

Znawcy futbolu niejednokrotnie mogli już oglądać przypadki, gdzie na meczach piłkarskich przyjezdni kibice byli obecni w tak nikłej liczbie, że ciężko było mówić o jakimkolwiek dopingu. Tylko czy widzieliście kiedyś chociaż raz taką sytuację, by naprzeciw ponad 6000 kibiców stanął tylko jeden zagorzały fan?

Sytuacja miała miejsce 12 lutego podczas pojedynku piłkarskiego drużyn Gremio i Santa Cruz w Brazylii. Zespół gospodarzy jak zwykle był wspierany przez cały tłum lokalnych fanów, który na ten mecz stawili się w liczbie ładnie ponad 6 tysięcy osób. Jaką niespodziankę przeżyli tuż przed rozpoczęciem samego pojedynku gdy się okazało, że na trybunie przeciwnej zasiada dosłownie jeden kibic! Okazało się, że był to Tiago Rech, jedyny wierny fan ekipy przyjezdnych!

Reklama

Samotny kibic mimo wszystko nie stronił od dopingu, który nawet zaowocował jedną bramką dla jego drużyny. Szkoda tylko, że rywale sami zdołali strzelić kilka innych, a zespół Santa Cruz ostateczne przegrał z Gremio 4:1.

Źródło: youtube.com

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy