Skażenie radioaktywne w Poznaniu

W Poznaniu doszło właśnie do kuriozalnej sytuacji. Miesiąc temu z magazynu tamtejszej firmy Polon-Beta złodzieje wykradli ołowiane pojemniki z promieniotwórczym izotopem kobaltu C-60. Teraz złodzieje pojemniki zdecydowali się otworzyć - aby ich obudowy sprzedać na złom. Radioaktywny materiał z kolei wyrzucili.

W Poznaniu doszło właśnie do kuriozalnej sytuacji. Miesiąc temu z magazynu tamtejszej firmy Polon-Beta złodzieje wykradli ołowiane pojemniki z promieniotwórczym izotopem kobaltu C-60. Teraz złodzieje pojemniki zdecydowali się otworzyć - aby ich obudowy sprzedać na złom. Radioaktywny materiał z kolei wyrzucili.

Złodzieje zakopali swoje znalezisko niedaleko ulicy Torfowej w dzielnicy Górczyn, ponad 100 metrów od zabudowań. Policja w miejsce to trafiła, bo udało jej się zatrzymać 47-latka, który wcześniej był już karany za kradzieże i włamania - teraz przyznał się on do kradzieży kobaltu.

Pojemniki, w których materiał ten był szczelnie zamknięty ważyły po kilkadziesiąt kilogramów, dlatego złodzieje się na nie skusili. Zostały one prawdopodobnie sprzedane w którymś ze skupów złomu, a z ich odnalezieniem nie powinno być większego problemu dla wyposażonych w licznik Geigera specjalistów.

Eksperci ostrzegają, że nawet godzina ekspozycji na C-60 może grozić poważnym napromieniowaniem, same pojemniki są jednak znacznie mniej promieniotwórcze.

Problem jest bardzo poważny, bo na razie znaleziono tylko 4 spośród 20 kapsuł. Gdzie są pozostałe? Nie wiadomo. Z C-60 nie da się zbudować bomby atomowej, ale można skonstruować tzw. brudną bombę - czyli rozrzucić radioaktywny materiał po dużym obszarze z użyciem tradycyjnego materiału wybuchowego w ten sposób prowadząc do skażenia na masową skalę. Wypada zatem mieć nadzieję, że pozostałe pojemniki również są w rękach nieświadomych złomiarzy.

, lecz tamtejsi złodzieje nie mieli tak dużo szczęścia - zapadli na chorobę popromienną.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas