To będzie kometa stulecia albo klapa
Astronomowie śledzą poczynania komety ISON, która choć wciąż jest daleko od Ziemi, już została okrzyknięta kometą stulecia. Najnowsze badania sugerują jednak, że kometa może nie przetrwać spotkania ze Słońcem.
Początkowo duża jasność i olbrzymi warkocz ISON sugerowały, że będziemy mieć do czynienia z kometą stulecia, tak jasną, jak słynna Wielka Kometa z 1811 roku o której wspominał Adam Mickiewicz w Panu Tadeuszu.
Przewidywano nawet, że będzie na niebie jaśniejsza od Księżyca w pełni i będzie widoczna nawet za dnia. Jednak ostatnie pomiary nie są już tak optymistyczne. Kometa od początku czerwca znajdowała się na niebie zbyt blisko Słońca, wobec czego jej obserwacje były niemożliwe.
Teraz oddaliła się od naszej dziennej gwiazdy na tyle, że można ją dostrzec przed świtem nisko nad wschodnim horyzontem w gwiazdozbiorze Raka za pomocą teleskopu. Naukowcy spodziewali się, że po kilkutygodniowym ukryciu, kometa zaskoczy nas gwałtownie rosnącą jasnością zbliżając się do orbity Marsa. Jednak tak się nie stało.
Pod koniec lata mieliśmy ją obserwować za pomocą lornetki, jednak w rzeczywistości potrzebny jest niewielki teleskop, ponieważ jasność komety jest zbliżona do Plutona, czyli nie ma możliwości ujrzenia jej gołym okiem.
To przede wszystkim świadczy o tym, że jądro komety jest nieduże i niezbyt aktywne. Obiekt może więc nie przetrwać podczas maksymalnego zbliżenia się do Słońca w dniu 28 listopada. Wówczas kometa ma się znajdować w odległości zaledwie 1 miliona kilometrów od powierzchni Słońca.
W przeszłości najjaśniejsze komety ziemskiego nieba były tzw. kometami muskającymi Słońce. Podczas swojego przelotu w pobliżu naszej gwiazdy rozpadały się, a pozostałe po nich kawałki tworzyły osobne, mniejsze komety, poruszające się po tej samej orbicie.
Mniejsze kawałki były przyciągane przez Słońce i płonęły w jego atmosferze, czasem powodując okazałe rozbłyski i wyrzuty masy (wiatru słonecznego), również w kierunku Ziemi. Jeśli to zjawisko się powtórzy, to nasza planeta znajdzie się w zagrożeniu, ponieważ naładowane cząstki mogą, o ile wyrzut będzie silny, uszkadzać satelity oraz sieć energetyczną.
Jeśli natomiast kometa przetrwa spotkanie ze Słońcem, w dniu 26 grudnia, czyli podczas drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia, przeleci najbliżej Ziemi w odległości 64 milionów kilometrów. Wyjątkowy spektakl może nas jeszcze czekać 14 i 15 stycznia 2014 roku, kiedy Ziemia wejdzie w pas drobin skalnych, które podczas przylotu pozostawi za sobą kometa.
W nadchodzących tygodniach naukowcy będą monitorować kometę za pomocą wszystkich największych teleskopów, a także sond kosmicznych. Ilość danych będzie coraz większa, a więc i prognozy jasności komety będą bardziej trafne.
Nadal mamy sporą szansę, że będziemy mogli zachwycać się wyjątkowym blaskiem komety stulecia w zimowe noce, chyba, że czarne scenariusze się sprawdzą i spektakl zakończy się wielką klapą.