To koniec Bitcoina?

Bitcoin, anonimowa, zdecentralizowana kryptowaluta szturmem wbiła się na salony by w ciągu kilku lat i wyglądało na to, że nic jej nie może zatrzymać, a sam pomysł jest na tyle dobry, że po jakimś czasie pewnie zostanie zaadaptowany na szerszą skalę. Jednak wygląda na to, że może nie być tak kolorowo.

Bitcoin, anonimowa, zdecentralizowana kryptowaluta szturmem wbiła się na salony by w ciągu kilku lat i wyglądało na to, że nic jej nie może zatrzymać, a sam pomysł jest na tyle dobry, że po jakimś czasie pewnie zostanie zaadaptowany na szerszą skalę. Jednak wygląda na to, że może nie być tak kolorowo.

Bitcoin, anonimowa, zdecentralizowana kryptowaluta szturmem wbiła się na salony by w ciągu kilku lat i wyglądało na to, że nic jej nie może zatrzymać, a sam pomysł jest na tyle dobry, że po jakimś czasie pewnie zostanie zaadaptowany na szerszą skalę. Jednak wygląda na to, że może nie być tak kolorowo.

W zeszły weekend projekt Bitcoin opuścił Mike Hearn - ostatnio jeden z głównych developerów rozwijających oprogramowanie służące do obsługi tej waluty. Opublikował on na swoim blogu posta, w którym wyjaśnił, że uważa, iż BTC jest nieudanym projektem wobec czego sprzedał wszystkie posiadane przez siebie Bitcoiny i nie może brać udziału w dalszym  rozwijaniu tej kryptowaluty.

Reklama

Głównym powodem odejścia Hearna było to, że najważniejsze osoby w społeczności BTC ignorują jeden kluczowy problem - to, że blockchain jest przepełniony. Lata temu jego fizyczny rozmiar został przez nieznanego do dziś twórcę Bitcoina ustalony na poziomie 1 megabajta aby ruch w sieci P2P, na której BTC się opiera, mógł odbywać się płynniej.

Dziś nie ma to żadnego uzasadnienia, ale grupa bogatych "górników" (tak nazywa się osoby generujące, z pomocą komputerów oczywiście, wirtualną walutę) przeciwstawia się mocno zmianie, bo dla nich obecne zasady oznaczają wyższy zysk.

Bitcoin zbudowany został w modelu, który zakładał, że do oszustwa w systemie ktoś musiałby posiadać co najmniej 49% mocy przerobowej w całym systemie BTC, ale dziś dwóch największych graczy z Chin ma w swoich rękach ponad 50% tej mocy. Dla tych firm problemem jest Wielki Chiński Firewall - rządowy projekt cenzury sieci, który znacznie spowalnia ruch pomiędzy Chinami, a resztą świata i w przypadku zwiększenia rozmiaru blockchainu doprowadziłby do tego, że chińscy górnicy mieliby mniejsze szanse na wydobycie BTC, a zatem spadłyby ich zyski.

Wszystko to doprowadziło do podziału w społeczności Bitcoina - po stronie reprezentowanej przez Hearnsa powstał fork oprogramowania nazwany Bitcoin XT - tu sami górnicy mogli decyodwać o zwiększeniu limitu rozmiaru blockchaina. Podział ten przerodzić się miał, według Hearnsa, w prawdziwą wojnę domową włącznie z wynajmowaniem hakerów by projekt Bitcoin XT atakowali.

Dodatkowo Hearnsowi nie podobają się planowane zmiany w podstawowej wersji Bitcoina, które mają doprowadzić do tego, że dużo łatwiejsze będą oszustwa przy płatnościach BTC co może doprowadzić do tego, że realne firmy przyjmujące płatności w BTC będą się z tego wsparcia wycofywać.

Zdaniem developera BTC ma coraz mniej wspólnego ze swoimi korzeniami i ideałami, na bazie których powstał, a zamiast tego staje się platformą, na której parę osób się bogaci.

Cóż, trzeba mu przyznać nieco racji. Tylko czy naprawdę Bitcoin jest już skazany na przegraną? Nawet jeśli tak to jesteśmy pewni, że w jego miejscu na pewno pojawi się coś nowego z tym, że ludzie mogą już nie mieć takiej wiary w anonimowe, internetowe kryptowaluty. Z drugiej strony zauważyć można, że Hearns jest rozżalony z tego powodu, iż jego projekt Bitcoin XT okazał się klapą - jednak zmiany na pewno są konieczne.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy