Udało się przewidzieć trzęsienie w Kalifornii

Naukowcom po raz pierwszy udało się przewidzieć silne trzęsienie ziemi, które wczoraj nawiedziło Kalifornię i wyrządziło spore szkody. Ostrzeżenie zostało wysłane poprzez aplikację do użytkowników smartfonów na 10 sekund przed tym, jak zatrzęsła się ziemia.

Naukowcom po raz pierwszy udało się przewidzieć silne trzęsienie ziemi, które wczoraj nawiedziło Kalifornię i wyrządziło spore szkody. Ostrzeżenie zostało wysłane poprzez aplikację do użytkowników smartfonów na 10 sekund przed tym, jak zatrzęsła się ziemia.

Naukowcom po raz pierwszy udało się przewidzieć silne trzęsienie ziemi, które wczoraj nawiedziło Kalifornię i wyrządziło spore szkody. Ostrzeżenie zostało wysłane poprzez aplikację do użytkowników smartfonów na 10 sekund przed tym, jak zatrzęsła się ziemia. Oczywiście 10 sekund to bardzo niewiele, ale jak podkreślają badacze, podczas trzęsienia liczy się każda sekunda.

Jeśli opanujemy ewakuację z własnego mieszkania do perfekcji, to wystarczy nam tylko 5 sekund, aby ujść z życiem. Specjalny system wczesnego ostrzeżenia przed trzęsieniami ziemi wyliczył, że wstrząs może mieć magnitudę 5.7 i niewiele się pomylił, bo w rzeczywistości miał 6.1. System bardzo dokładnie ustalił też lokalizację epicentrum trzęsienia w rejonie północnych wybrzeży Zatoki San Francisco, w pobliżu Napa. Możecie to zobaczyć na poniższym wideo.

Reklama

Tym razem prognoza jednak na niewiele się zdała, ponieważ wstrząs nastąpił w nocy, gdy mieszkańcy spali. Ewakuacja zaraz po przebudzeniu, wydłuża się wielokrotnie. Na szczęście pomimo siły wstrząsu nikt nie zginął, a to jest najważniejsze. Z czasem zarówno prognozy wstrząsów, jak i system przekazywania informacji, będą systematycznie dopracowywane.

Jako, że do trzęsień dochodzi w momencie uwalniania naprężeń w skałach, teoretycznie istnieje możliwość prognozowania wstrząsu nie tylko w momencie takiego zdarzenia, lecz nawet chwilę przed jego nastąpieniem. Fale sejsmiczne poruszają się ze średnią prędkością 3 kilometrów na sekundę, a więc docierają do powierzchni ziemi i zaczynają siać zniszczenie mniej więcej po 3 sekundach, jako, że zdecydowana większość niszczycielskich trzęsień ma swoje źródło około 10 kilometrów pod gruntem, podobnie zresztą jak wczorajszy wstrząs w Kalifornii.

Pełnej perfekcji zapewne nigdy nie osiągniemy, ale jeśli służby odpowiednio przeszkolą mieszkańców zagrożonych obszarów, jak ma to miejsce np. w Japonii, to każda sekunda przed wstrząsem będzie odpowiednio wykorzystana. Mimo, że zniszczeń nie uda się uniknąć, to jednak można uratować wiele ludzkich istnień.

Wczorajszy wstrząs w okolicach Napa nad Zatoką San Francisco był najsilniejszym od 1989 roku, a więc od równo 25 lat. Trzęsienie zastało mieszkańców o godzinie 3:20 czasu miejscowego (12:20 czasu polskiego), gdy jeszcze spali. Wstrząs spowodował zawalenie się czterech budynków oraz uszkodzenie 15 innych, w tym jednego z najstarszych w mieście, gdzie mieścił się dawniej sąd oraz biblioteka Goodmana.

Do szpitali trafiły co najmniej 172 osoby. Stan sześciu z nich jest bardzo poważny. Sieci energetyczne i gazociągowe zostały uszkodzone w ponad 100 miejscach. Wybuchło sześć pożarów. 50 tysięcy gospodarstw domowych zostało pozbawionych prądu. Lokalne media pokazują gruzy zalegające na chodnikach i ulicach. Podczas trzęsienia waliły się ściany, kominy i pękały szyby w oknach. Z półek w sklepach spadały towarów.

Wśród tych, którzy ucierpieli najbardziej, znaleźli się producenci i sprzedawcy win. Na serwisach społecznościowych pojawiły się zdjęcia setek butelek z tym drogim trunkiem, które rozbiły się o podłogę. Ostrzeżenia przed potężnym trzęsieniem w Kalifornii pojawiają się od wielu lat. Sejsmolodzy nie są jednak w stanie powiedzieć, czy jest to pojedynczy wstrząs, czy też zapowiedź jeszcze silniejszego. Wcześniej pojawiały się sugestie, że do silnego trzęsienia może doprowadzić historyczna susza i nadmierne eksploatowanie wód gruntowych.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy