Naukowcy właśnie odkryli, co dzieje się pod "najdziwniejszym wulkanem świata"
Wulkan Ol Doinyo Lengai od lat fascynuje badaczy swoją unikalnością - specyficzną lawą i niecodzienną aktywnością. Dzięki zaawansowanym pomiarom naukowcy z Uniwersytetu Johanna Gutenberga odkryli teraz, co dzieje się pod tym "najdziwniejszym wulkanem świata". To pierwsza taka analiza. Badania te otwierają nowe możliwości w zakresie monitorowania i prognozowania aktywności wulkanicznej.

Zbadali "najdziwniejszy wulkan świata". Pierwsze takie analizy
Znajdujący się w Tanzanii w Afryce Ol Doinyo Lengai to wyjątkowy wulkan. Jest obecnie jedynym takim tworem na Ziemi - konkretnie to ostatni czynny wulkan karbonatytowy. Lawa tego wulkanu to karbonatyt, w dodatku o niezwykłym składzie - nazwę wzięto od składu mineralnego skały magmowej, który jest w ponad 50 proc. reprezentowany przez węglany.
To wszystko wpływa na fakty, że lawa ta jest "wyjątkowo płynną i stosunkowo chłodną (ok. 550°C)", co determinuje jej odcień - stopiona, wydaje się w słońcu czarna, bez tego czerwonego blasku, charakterystycznego dla innych wulkanów. Po zastygnięciu jest srebrzysta. Przez wyjątkową płynność wycieka też z większą prędkością - potrafi płynąć szybciej, niż człowiek może biegać. Wulkan co jakiś czas daje o sobie znać, miał kilka większych i szereg mniejszych erupcji. Od wielu lat obserwuje się jego stałą aktywność.
Jak widać, badacze ustalili już całkiem sporo na temat Ol Doinyo Lengai, którego nazwa w języku Masajów i Sonjo oznacza Górę Boga. Teraz natomiast dowiedzieli się o tym wulkanie jeszcze więcej. Naukowcy z Uniwersytetu Johannesa Gutenberga w Moguncji (JGU) przeprowadzili bowiem przełomowe badania - zespół przez 18 miesięcy monitorował wulkan za pomocą zbioru sejsmometrów, a następnie szczegółowo przeanalizował dane z badań nad "najdziwniejszym wulkanem na Ziemi".
Jedyny taki wulkan na świecie. Badania Ol Doinyo Lengai
Magma, przemieszczając się z głębi Ziemi, może powodować drgania gruntu. Jak zaznaczają badacze, jedne ruchy są silne, wywołują pękanie skał i prowadzą do trzęsień ziemi, inne natomiast są słabsze - bo magma przepycha się przez istniejące już kanały, powodując wydostawanie się pęcherzyków gazu czy wahania ciśnienia w tych tunelach. Nie wszystkie źródła drgań muszą od razu prowadzić do erupcji. Część z nich badacze określili jako "bulgoczące tło", czyli naturalne, niegroźne ruchy magmy.
Zespół naukowców, dzięki długotrwałym pomiarom takich zróżnicowanych drgań odkrył, że wulkan Ol Doinyo Lengai ma złożony system magmowy, który obejmuje wiele źródeł drgań, w tym dwa główne. Te dwa źródła są czasowo powiązane, co sugeruje, że magma i gazy przemieszczają się między nimi w sposób skoordynowany. To oznacza, że wulkan ma rozbudowaną sieć kanałów magmowych, a nie jeden prosty komin. Jedno źródło zlokalizowano głęboko pod powierzchnią ziemi, a drugi płytko, u podstaw wulkanu.

- Byliśmy w stanie nie tylko wykryć drżenie, ale także określić jego dokładną pozycję w trzech wymiarach - jego lokalizację i głębokość pod powierzchnią - powiedziała prof. dr Miriam Christina Reiss, sejsmolog wulkaniczny z JGU. - Szczególnie uderzająca była różnorodność sygnałów, które wykryliśmy - dodała specjalistka.
Ol Doinyo Lengai znów zaskoczył. Przełomowe badania pomogą zrozumieć wulkany?
To pierwsze tak szczegółowe, trójwymiarowe mapowanie aktywności sejsmicznej tego wulkanu - nigdy wcześnie nie udało się tak precyzyjnie zlokalizować źródła wstrząsów. Prace zespołu dostarczają tym samym nowych informacji na temat przemieszczania się magmy i gazów wewnątrz planety i mogą pomóc naukowcom lepiej zrozumieć zachowania wulkanów.
- Wyniki były szczególnie zaskakujące, ponieważ magma Ol Doinyo Lengai jest tak płynna. Spodziewaliśmy się w związku z tym niewielu wstrząsów lub ich braku, ponieważ interakcja z otaczającą skałą prawdopodobnie będzie słabsza - zauważyła Reiss. Tym samym "najdziwniejszy wulkan na świecie" ponownie zaskoczył ekspertów.
Choć drżenie występuje zawsze, gdy magma się przemieszcza - również przed erupcjami - to wciąż nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to, które sygnały są faktycznymi oznakami nadchodzącej eksplozji, a które tylko wspomnianym "bulgotaniem w tle". Nowe badania zespołu stanowią jednak podstawę do udoskonalenia takich analiz. To przełomowe studium, które może pomóc w lepszym prognozowaniu erupcji.
Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie "Communications Earth & Environment".











