Umarł najlepszy golfista świata
W ubiegłą sobotę doszło do bardzo tragicznego dla wszystkich zdarzenia. Nasz świat opuściła bowiem nie tylko głowa i ostoja Północnych Koreańczyków, ale jednocześnie największy rekordzista w historii golfa! O kim mowa? Oczywiście o na zawsze pozostającym w naszej (albo tylko tej koreańskiej) świadomości Kim Dzong-Ilu!
W ubiegłą sobotę doszło do bardzo tragicznego dla wszystkich zdarzenia. Nasz świat opuściła bowiem nie tylko głowa i ostoja Północnych Koreańczyków, ale jednocześnie największy rekordzista w historii golfa! O kim mowa? Oczywiście o na zawsze pozostającym w naszej (albo tylko tej koreańskiej) świadomości Kim Dzong-Ilu!
Na publikację dość ciekawych faktów na temat Wielkiego Wodza Nameczan zdecydowała się północno-koreańska agencja prasowa, która wspominając żywot swojego Nieśmiertelnego Do Końca Życia Przywódcy zwróciła także uwagę na jego nieziemskie umiejętności sportowe.
Dobrym przykładem jest tutaj choćby golf, z którym Kim po raz pierwszy zetknął się w 1994 roku. Wtedy też właśnie chwilę po tym jak Wódz chciał oddać swój debiutancki strzał okazało się, że podobnie jak w wielu innych dziedzinach naszego życia Ostoja Narodu cechuje się niebanalnym talentem, który pozwolił mu zaliczyć 11 dołków w jego pierwszych 11 uderzeniach!
Jeśli jednak należeliście do grona "hejterów" Ojca Wszystkich Koreańczyków i za nic w świecie nie chcecie uwierzyć w powyższą historię, to polecamy wam spróbowanie rozmowy na ten temat z jakimkolwiek obywatelem Korei Północnej, który raczej nie będzie grzecznie słuchał waszych herezji na temat Człowieka Tysiąclecia.
My więc ograniczymy się tylko do stwierdzenia, że Tiger Woods powinien osobiście udać się na pogrzeb Kim Dzong-Ila, by osobiście podziękować 2579653737-krotnemu Człowiekowi Roku w Korei Północnej za to, że ten nie zdecydował się na podjęcie kariery profesjonalnej.
Źródło: