W Japonii rośnie nowy Messi

Współczesne polowania na talentów nierzadko działają na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy. Dlatego też skauci piłkarscy przeszukują coraz to młodsze roczniki, by mieć jeszcze większą szansę wypatrzyć jakiś nieoszlifowany diament. Wyobraźcie sobie zatem, jakie poruszenie musiał wywołać filmik o pewnym 9-latku z Japonii, który ze względu na swoje umiejętności został bez przesady okrzyknięty nowym Messim.

Współczesne polowania na talentów nierzadko działają na zasadzie kto pierwszy, ten lepszy. Dlatego też skauci piłkarscy przeszukują coraz to młodsze roczniki, by mieć jeszcze większą szansę wypatrzyć jakiś nieoszlifowany diament. Wyobraźcie sobie zatem, jakie poruszenie musiał wywołać filmik o pewnym 9-latku z Japonii, który ze względu na swoje umiejętności został bez przesady okrzyknięty nowym Messim.

Współczesne polowania na talentów nierzadko działają na zasadzie "kto pierwszy, ten lepszy". Dlatego też skauci piłkarscy przeszukują coraz to młodsze roczniki, by mieć jeszcze większą szansę wypatrzyć jakiś nieoszlifowany diament. Wyobraźcie sobie zatem, jakie poruszenie musiał wywołać filmik o pewnym 9-latku z Japonii, który ze względu na swoje umiejętności został bez przesady okrzyknięty "nowym Messim".

Było już dziś o , teraz będzie o chyba mimo wszystko jeszcze większym talencie rodem z Japonii. Nazwisko chłopca nie jest niestety znane, choć ploty mówią, że najbardziej zorientowani skauci nie chcą po prostu ujawniać danych osobowych chłopca, by ten czasem nie padł łupem jakiegoś innego klubu. Jednak pomimo pełnej anonimowości 9-latek (wiek nie jest pewny) szybko stał się hitem na YouTubie. Wszystko dzięki panu o imieniu Francisco Javier Garcia Pimienta, który jest trenerem młodzieży w Barcelonie i który umieścił poniższe nagranie na swoim profilu na Twitterze.

Reklama

Szkoleniowiec nie bez przyczyny porównał młodego Japończyka do Leo Messiego, który wcześniej znajdował się pod skrzydłami właśnie Pimienty. Czy słusznie? Oceńcie sami:

Co jak co, ale zamiłowania do dryblingu chłopcu na pewno nie można odmówić. To samo można by powiedzieć o wyszkoleniu technicznym, które jak na jego wiek jest naprawdę imponujące. Szkoda tylko, że Japończyk nie skupia się za bardzo na grze zespołowej, bądź na faktycznym wykańczaniu swoich akcji. Póki co woli dwa, albo i trzy razy okiwać danego rywala, by jeszcze dobitniej potwierdzić swoją wyższość.

Mimo wszystko anonimowy bohater tego nagrania z pewnością trafi na pierwsze miejsca listy transferowych planów największych klubów w Europie. Bo w końcu, kto by nie chciał mieć w swoich szeregach japońskiej wersji Leo Messiego, prawda?

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy