Wiadomo co zabiło Knuta

Urodzony w berlińskim zoo niedźwiadek polarny Knut, który stał się z miejsca maskotką tego przybytku, zginął nieco ponad 4 lata później w bardzo tajemniczych okolicznościach. A dziś naukowcom udało się w końcu odkryć co go zabiło.

Urodzony w berlińskim zoo niedźwiadek polarny Knut, który stał się z miejsca maskotką tego przybytku, zginął nieco ponad 4 lata później w bardzo tajemniczych okolicznościach. A dziś naukowcom udało się w końcu odkryć co go zabiło.

Jeśli śledziliście sprawę to zapewne pamiętacie, że Knut - odrzucony przez matkę i wychowanych przez pracowników ogrodu zoologicznego - utonął, czego powodem był nagły napad drgawek (normalnie niedźwiedzie polarne pływają doskonale).

Naukowcy od początku podejrzewali zapalenie mózgu, ale dokładne przyczyny pozostawały nieznane - nie wiadomo było czy stała za tym infekcja bakteryjna, wirusowa czy może jakaś inna choroba.

Po prawie pięciu latach badań przełomem okazał się pomysł na zbadanie ciała niedźwiadka pod kątem obecności przeciwciał NMDA. Znaleziono ich znacznie zwiększone stężenie co wskazuje, że Knut cierpiał z powodu rzadkiej formy zapalenia mózgu (Anti-NMDA receptor encephalitis) - choroby autoimmunologicznej, która polega na tym, że układ odpornościowy atakuje receptor NMDA.

Objawia się to apatią, dezorientacją, niekontrolowanymi, rytmicznymi ruchami ust czy kończyn, problemami z mową i napadami drgawek.

Choroba ta występuje także u ludzi (średnio u 1 na 200 tysięcy osób) dlatego naukowcy mają nadzieję, że przypadek Knuta - pierwszego zwierzęcia, u którego udało się tę chorobę zdiagnozować - zwiększy jej świadomość w społeczeństwie.

Pierwsze symptomy zapowiadające tę chorobę to bóle głowy i stany przypominające długie przeziębienie czy infekcję górnych dróg oddechowych, a odpowiednio wcześniej zastosowana immunoterapia jest tu w stanie bardzo pomóc.

Źródło:

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas