Wiedźmin 3: Dziki Gon – recenzja PC/PS4

Wiedźmin nie jest już „tylko” grą. Stał się dobrem narodowym, na którym chcą zarabiać i zbijać kapitał już nie tylko producenci. Widać to było nawet w czasie kampanii prezydenckiej, gdy ekipa z CDP została zaproszona na salony. Z drugiej strony fajnie było przyglądać się, jak wyglądał rozwój tej produkcji i nie ukrywam, że jestem...

Wiedźmin nie jest już „tylko” grą. Stał się dobrem narodowym, na którym chcą zarabiać i zbijać kapitał już nie tylko producenci. Widać to było nawet w czasie kampanii prezydenckiej, gdy ekipa z CDP została zaproszona na salony. Z drugiej strony fajnie było przyglądać się, jak wyglądał rozwój tej produkcji i nie ukrywam, że jestem dumny z tego, iż Wiedźmin stał się absolutnym super hitem i leje konkurencję pod każdym względem.

Przez wiele dni ogrywaliśmy wersje konsolowe oraz PC i po zakończeniu zabawy z wątkiem fabularnym, uznaliśmy że jesteśmy gotowi, aby przedstawić Wam nasz subiektywny osąd najnowszej odsłony przygód Geralta z Rivii.

Trzeba sobie szczerze powiedzieć, że CD Projekt jest mistrzem fortelu. Oszukał nas wszystkich aż miło. Tak, chodzi tu o pogorszenie jakości grafiki. Z drugiej strony szacunek za umiejętność maskowania niedoborów i osłabionej jakości. I pomyśleć, że większość ograno światłem i zapierającymi dech w klacie, widokami. Wiedźmin 3 wygląda doskonale w skali makro, ale szczegóły już niekoniecznie. Prawdą jest także, że wersje konsolowe nie wytrzymują porównania z PC, a najsłabiej prezentuje się edycja na Xbox One.

Jednak wybaczyliśmy wszystko, zakochani w tej grze, niesamowitym – ogromnym, tętniącym życiem świecie, perfekcyjnej fabule i pełnokrwistymi postaciami. A to, w jaki sposób została wykonana edycja kolekcjonerska, zmiękcza już ostatecznie. Polecamy, ale zaczniemy od narzekania.

Na początek kwestia grafiki – gra wygląda widocznie gorzej niż to, czym raczyli nas twórcy w 2013 i 2014 roku. Jest to niepodważalny fakt, a Redzi nawet już tego nie ukrywają i dość otwarcie przyznają się do downgrade’u. Odbiło się to przede wszystkim na cieniowaniu, jakości tekstur (w szczególności roślinności i podłoża) oraz efektach cząsteczkowych. Taki stan rzeczy nieco dziwi, ponieważ w ostatnim czasie nie brakowało afer związanych z pogarszaniem grafiki w ostatecznych wersjach (tak, pijemy tu do Ubisoftu) i wydawać by się mogło, że producenci są już wyczuleni na tę kwestię. Nie można także przymknąć oczu na doczytujące się zbyt późno tekstury czy wszelkiego rodzaju błędy, których nie udało się wyeliminować pomimo kilkukrotnego przekładania premiery. Całe szczęście Day 1 patch naprawił mnóstwo kwestii, w tym znacznie poprawił konsolowy framerate czy czas loadingów, a spodziewać możemy się też kolejnych łatek poprawiających popularniejsze bugi.

PC

Tak czy inaczej, muszę bronić oprawy wizualnej nowego Wiedźmina, ponieważ mimo wspomnianych ułomności i tak prezentuje się ona bardzo dobrze - może nie na miarę zapowiadanej rewolucji i wyznaczania nowych standardów w branży, ale produkcja bez żadnych kompleksów może stawać w szranki o tytuł najładniejszej gry w swoim gatunku. Warto także pamiętać, że grafika to nie tylko kwestie techniczne, ale także design i tu polskie dzieło zdecydowanie błyszczy. Tak się składa, że miałem okazję przetestować Wiedźmina 3 na wszystkich trzech platformach i z czystym sumieniem mogę przyznać, że niezależnie od wersji wygląda on po prostu przepięknie. Oczywiście „blaszaki” wiodą tu prym za sprawą ostrzejszych tekstur, większej ilości klatek na sekundę, dorysowywania się obiektów z dalszej odległości czy choćby ekskluzywnych funkcjonalności, jak hairworks od Nvidii, ale żeby cieszyć się tymi wszystkimi cudami, trzeba posiadać PC z najwyższej półki, co tylko potwierdza nasze nagranie, które możecie obejrzeć poniżej (GTX 970 + AMD Phenom II X6 1100T UBER + NVIDIA HairWorks dało jakieś 24-47 kl./s). Co więcej, różnica na korzyść PC nie jest aż tak duża, żeby konsolowcy mogli poczuć, że otrzymali jakiś gorszy produkt, więc przed wyborem platformy warto dobrze przemyśleć sprawę.

Wróćmy jednak do samej gry, widoki potrafią zachwycić, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że mamy do czynienia z grą otwartym światem (no może nie do końca, ale o tym za chwilę), a kapitalnie wyglądają również postaci, czyli element, który najbardziej niedomagał w przypadku Dragon Age: Inkwizycja. Nie sposób także przejść obojętnie wokół dynamicznie zmieniających się pór dnia (troszkę przesadzono z efektem zachodu i wschodu słońca, ale to drobiazg) i pogody, bo ta potrafi w mgnieniu oka przekształcić się z sielankowego spokoju w potężną wichurę, która ugina drzewa i rozwiewa liście czy ulewę z burzą z piorunami - w takich momentach niejednokrotnie przystawałem na dłużej, aby napawać się tymi wyjątkowymi wydarzeniami. Mówiąc wprost, żeby uniknąć niepotrzebnego zawodu, radzę od razu zapomnieć o tym, czym twórcy mamili nas przed premierą i cieszyć się ostatecznym produktem, który i tak wart był długiego wyczekiwania.

Drugą problematyczną sprawą jest przywoływany już otwarty świat, bo CD Projekt RED obiecywał nam sandboksa z ogromną mapą, której przejechanie na koniu zająć ma nawet 40 minut, czego również nie udało się zrealizować. Tak naprawdę nie mamy tu bowiem pełnej swobody przemieszczania się po całej krainie, gdyż twórcy zdecydowali się na rozwiązanie znane choćby z ostatniego Dragon Age’a, czyli mapę podzieloną na mniejsze niepołączone ze sobą obszary, pomiędzy którymi będziemy się poruszać (o swobodzie na miarę Skyrima możemy więc zapomnieć). Takie rozwiązanie ma jednak swoje plusy, ponieważ pozwala nieco bardziej zróżnicować lokacje, aczkolwiek świat Wiedźmina i tak jest pod tym względem bardziej spójny niż ostatnia produkcja BioWare, co osobiście odbieram jako zaletę. Co więcej, większość dostępnych miejscówek jest po prostu ogromna, dlatego absolutnie nie musimy obawiać się klaustrofobii i korytarzowych projektów, jakich nie brakowało w poprzedniej części.

PS4

No dobra, ale skończymy już z tym całym wytykaniem błędów i skupmy się na tym, co w rasowym RPG - jakim bez wątpienia jest nowy Wiedźmin - najważniejsze, czyli opowiadanej historii. W tym wypadku mamy do czynienia z materią wyjątkową, ale trudno się temu dziwić, bo przecież świat wykreowany przez Andrzeja Sapkowskiego w książkach tej serii to prawdziwy majstersztyk, który daje twórcom gry niemal nieograniczone możliwości. CD Projekt RED udowodniało już zresztą dwukrotnie, że potrafi z nich skorzystać i idealnie oddać klimat wiedźmińskiej sagi, więc i tym razem spodziewać się można tylko najlepszego. Chciałbym tu jednak zaznaczyć, że niemal na każdym kroku natknąć się można na nawiązania do literackiego pierwowzoru, dlatego najlepiej najpierw zapoznać się z książkami, bo dopiero wtedy dostrzec można pełny potencjał wersji wideo.

O samej fabule niestety nie możemy napisać zbyt wiele, bo na pewno byście nam tego nie wybaczyli, więc powiem tylko, że Biały Wilk zajmie się tym razem niedokończonymi sprawami osobistymi (odsuwając wielką politykę na drugi plan), które oscylują wokół dwóch najważniejszych kobiet w jego życiu. Od razu uspokajam, nie oznacza to wcale błahej historyjki miłosnej, bo przecież w tym świecie nic nie jest takie, jak się na początku wydaje i trzeba nastawić się raczej na dojrzałą opowieść pełną moralnych dylematów i na pozór oczywistych decyzji, których konsekwencje niejednokrotnie zaskakują. Poza tym, nie unika się tu trudnych tematów, wprost mówiąc choćby o seksie, okrucieństwach wojny, rasizmie czy fanatyzmie religijnym, co bez wątpienia dodaje opowieści pikanterii.

PC

W tym miejscu trzeba również zwrócić uwagę na coś, co nazywam „paradoksem Wiedźmina”, czyli wyjątkowy świat uwielbiany na rynku międzynarodowym, choć dla większości zupełnie niezrozumiały. Nie da się bowiem ukryć, że rzeczywistość wiedźmińska jest na wskroś słowiańska, a obecne w niej zabiegi euhemeryzacyjne skupiają się nie tylko na powszechnie znanych opowieściach, jak te o Królu Arturze i Rycerzach Okrągłego Stołu, ale i lokalnych baśniach i legendach – mowa tu choćby o królu Popielu zjedzonym przez myszy. Okazuje się jednak, że to właśnie ta totalna odmienność jest dla „obcych” najbardziej ujmująca, bo oferuje coś zupełnie innego i dużo dojrzalszego niż czarno-białe fantasy w tolkienowskim wydaniu, gdzie z góry wiadomo, co jest dobre, a co złe.

Warto zatem podkreślić, że twórcy zadbali o osoby, które chcą wycisnąć z tego świata jak najwięcej i dokładniej poznać rządzące nim realia – to właśnie z myślą o nich przygotowano mnóstwo różnego rodzaju ksiąg, zapisków, listów i notatek, które znacznie poszerzą naszą wiedzę. Nie wspominając już nawet o glosariuszu pełnym informacji o spotykanych osobach czy zabijanych potworach, a także tablicach z ogłoszeniami, które są wręcz skarbnicą wiedzy o życiu, szczególnie tych najbiedniejszych (Wiedźminie, jak żyć?).

PC

Bardzo mocną stroną wiedzmińskiej serii są również dialogi – było tak od pierwszej części i nic tu nie uległo zmianie, a jeśli tak, to tylko na plus. Ciągle mamy więc do czynienia z dosadnymi rozmowami, w których nie brakuje ciętych ripost, złośliwych aluzji, specyficznego wiedźmińskiego humoru oraz soczystych wulgaryzmów, bo przecież czasem zamiast tysiąca słów wystarczy jedna … motyla noga. Ne brakuje też dialogów zaczerpniętych prosto z twórczości Sapkowskiego czy kwestii w bardzo inteligentny sposób nawiązujących do współczesnych wydarzeń społeczno-politycznych, co jest przecież znakiem firmowym produkcji CD Projekt RED.

Ale nawet najlepsze rozmowy nie uratowałyby historii, gdyby nie barwne i interesujące postaci, które Rzeźnik z Blaviken spotyka na swojej drodze. Mamy tu bowiem do czynienia z ogromnym wachlarzem osobistości należących do wszystkich ras i grup społecznych – od prostych chłopów i żołdaków, przez władców ziemskich, wędrownych uczonych i magów, aż po rządzących połową świata cesarzy. Oczywiście nie zabrakło też dobrze znanych z poprzednich odsłon twarzy, więc możecie liczyć na spotkanie ze starym druhem Jaskrem, rudowłosą pięknością Triss Merigold czy Białym Płomieniem Tańczącym na Kurhanach Wrogów.

PC

Przy okazji tej ostatniej postaci warto poruszyć pewną rozdzierającą moje serce kwestię, czyli wybór między polską i angielską wersją językową. W obcojęzycznym wariancie głosu Emhyrowi var Emreisowi użycza bowiem sam Charles Dance, lepiej znany jako Tywin Lannister z popularnego serialu Gra o tron i nie da się ukryć, że wypada w swojej roli po prostu mistrzowsko. Te same kwestie wypowiadane w naszym ojczystym języku brzmią niestety zdecydowanie gorzej (mówiąc delikatnie), co dotyczy większości postaci – łącznie z Geraltem, chociaż trzeba zaznaczyć, że Jacek Rozenek to i tak najjaśniejszy punkt polskiej obsady. W ogóle trudno pozbyć się wrażenia, że angielskie dialogi wypadają dużo naturalniej i profesjonalnej, podczas gdy „nasze” są tradycyjnie teatralne i mocno przerysowane (do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego zagraniczni aktorzy są w stanie bardziej wczuć się w role niż nasi rodacy). Z drugiej jednak strony polski dubbing daje nam poczucie swojskości i ma niepowtarzalny klimat, przez co wybór ścieżki językowej nie jest prosty (u mnie w domu zdania są podzielone, więc na zmianę słychać polsko-angielski miszmasz).

Tak czy inaczej, jakąś decyzję trzeba podjąć, bo przecież inaczej nie da się sprawdzić, jaką rolę przewidzieli dla nas twórcy w swoim wyjątkowym świecie. I już na wstępnie muszę przyznać, że CD Projekt RED należą się tu ogromne brawa za przygotowanie intrygujących i ciekawych zadań, nie tylko tych głównych, ale również pobocznych oraz zleceń. Zapomnijcie więc o bieganiu w poszukiwaniu 15 kwiatków i 10 króliczych futer czy innych bzdurnych aktywnościach, którymi tak często raczy nas konkurencja, a które nie wnoszą nic do przedstawianej historii. Tutaj nawet drugoplanowe questy potrafią być wieloetapowe i wymagać od nas przeprowadzenia śledztwa, zebrania faktycznie potrzebnych przedmiotów, eksploracji konkretnych miejsc oraz oczywiście walki. Co więcej, nie jest to tylko szukanie dla szukania, ale zbieranie informacji potrzebnych nam w kolejnych krokach, na przykład starciu z przeciwnikiem (z jakiego znaku skorzystać, co ze sobą zabrać, itp.). Co więcej, pośród tych świetnie zaprojektowanych zadań możemy jeszcze znaleźć prawdziwe perełki, jak choćby zadanie związane z postacią Krwawego Barona.

PC

No i znowu nuda, bo tylko chwalimy i chwalimy, może więc Wiedźmin 3 zawodzi chociaż pod względem rozgrywki? Nic z tego, twórcy nie polegli również na tym fundamentalnym elemencie, dostarczając nam tytuł bardzo przyjemny pod względem gameplayu. Oczywiście jak przystało na wiedźmiński fach naszym podstawowym zajęciem będzie walka, która opiera się na trzech filarach, mieczach, znakach i eliksirach. Geralt nauczył się tu paru nowych sztuczek, które sprawiły, że jego potyczki stały się dużo bliższe książkowemu pierwowzorowi, od początku opisującemu je jako taniec z wrogiem. Pełno tu więc uników, odskoków, cięć, pchnięć, parowania czy kontrataków, a kluczem do sukcesu jest pozostawanie w ciągłym ruchu wspomagane magią i alchemią. Walka jest dzięki temu dużo dynamiczniejsza i płynniejsza, przez co wygląda niezwykle efektownie, szczególnie jeśli dołożymy do tego spektakularne rozczłonkowywanie czy dekapitację (gra zdecydowanie skierowana jest do dorosłych odbiorców, czego zapewne już się domyśliliście).

PS4

Dotyczy to zarówno potyczek z potworami maści wszelakiej, jak i ludźmi, chociaż Ci są dużo łatwiejszymi przeciwnikami niż monstra, nawet te małe z początku gry. Swoją drogą twórcy obiecywali naprawdę wymagający tytuł, a tak naprawdę z poziomami trudności są małe problemy – do wyboru mamy cztery, ale gra na pierwszych dwóch nie stanowi większego wyzwania (możecie kompletnie zapomnieć o konieczności używania eliksirów, olejów i innych wspomagaczy, bo nie ma po co), szczególnie w dalszej części rozgrywki. Jeśli w tym momencie przychodzi Wam na myśl syndrom Dragon Age’a, to jesteście w domu, bo CD Projekt RED nie ustrzegło się tych samych błędów, czyli lepiej od początku się trochę pomęczyć, przynajmniej na trzecim poziomie, bo im dalej w las, tym będzie łatwiej.

Oczywiście nie samą walką żyje człowiek, więc nasz bohater potrafi również wiele innych ciekawych rzeczy – wśród nowych aktywności warto wymienić pływanie, nurkowanie, sterowanie łódką (bo przecież poruszanie się wpław po wyspiarskim obszarze Skellige byłoby udręką), wspinaczkę, jazdę konną, korzystanie z wyczulonych wiedźmińskich zmysłów i grę w gwinta – trzy ostatnie elementy zasługują na szczególną uwagę, dlatego napiszę o nich kilka słów więcej.

Zacznijmy od Płotki, czyli konia Geralta, który znacznie ułatwia przemieszczanie się po ogromnych mapach. Najważniejszy wydaje się tu fakt, że element ten nie został potraktowany po macoszemu, a dobrze przemyślany i solidnie zrealizowany, nie trzeba się więc obawiać jeździeckich frustracji. Nie dość, że koń pozwala na poruszanie się z trzema różnymi prędkościami i samodzielnie omija znajdujące się na drodze przeszkody (nie ma mowy o blokowaniu się np. na drzewach), to jeszcze dostał autopilota – mówiąc serio chodzi o to, że jeśli ustawimy sobie ścieżkę do zadania (koniecznie po drodze), to wystarczy przytrzymywać jeden przycisk, by zwierzę samodzielnie dowiozło nas do celu. Wiedźmińskie zmysły otwierają z kolei drogę do nowego typu zadań i pozwalają nam zabawić się w Sherlocka Holmesa - na szczęście postawiono tu na umiar, więc nie powtarza się sytuacja z ostatnich „Batmanów”, gdzie najlepiej byłoby w ogóle nie wyłączać trybu detektywistycznego.

Został nam jeszcze Gwint, czyli bitewna gra karciana, która zastąpiła Kościany Poker – jest ona o tyle ciekawa, że pozwala nam wcielić się w postać generała i sprawdzić własne umiejętności strategicznego myślenia w dowodzeniu armią na polu bitwy. Całość została świetnie przygotowana (musimy na przykład kupować sobie dodatkowe karty podczas wizyt w różnych rejonach świata, żeby wzmocnić talię) i nie zdziwię się, jeśli CD Projekt RED wyda ją niebawem w fizycznej postaci lub jako aplikację na urządzenia mobilne.

PS4

Jak na grę RPG przystało, nie mogło tu zabraknąć również czynności związanych z rozwojem postaci, jej umiejętności i wyposażenia. Jeśli chodzi o ekwipunek, to nie ma się nad czym rozwodzić, bo to typowa klasyka i wystarczy powiedzieć, że będziemy się parać wszelkiego rodzaju craftingiem - zbroja i broń (pamiętać należy również o ich systematycznym naprawianiu), mikstury, odwary, petardy, itp. W przypadku rozwoju naszego bohatera Redzi zdecydowali się jednak na całkiem oryginalne rozwiązanie, czyli ograniczenie ilości slotów na zdobyte umiejętności (swoją drogą te podzielone są na cztery drzewka) i mutageny (specjalne substancje zapewniające dodatkowe efekty, które kumulują się, gdy połączymy je ze zdolnościami tej samej kategorii). Możemy więc do bólu levelować sobie postać, ale w danym momencie i tak możemy korzystać jedynie z kilku z nich – ilość zależy od aktualnego poziomu naszej postaci (maksymalnie 12). Parę elementów zostało za to uproszczonych i np. podczas medytacji eliksiry i inne alchemiczne substancje/przedmioty odnawiają się automatycznie, ale w ostatecznych rozrachunku okazało się to bardzo sensowne i praktyczne (chociaż możliwość medytacji w dowolnym miejscu budzi nieco wątpliwości).

PS4

Na koniec trzeba wspomnieć jeszcze o dwóch elementach, . przywiązaniu do detali, bo pomimo ogromu świata i dostępnych w nim aktywności twórcy nie zapomnieli o szczegółach, co podziwiać możemy niemal na każdym kroku. Niejednokrotnie przyjdzie nam więc Wam zachwycić się takimi drobiazgami, jak rzeczywiste odwzorowanie wyglądu zbieranych ziół czy też naszego bohatera, po którym idealnie widać nie tylko działanie eliksirów, ale i … czasu, tj. rosnący mu zarost. Nie da się ukryć, że tego typu smaczki nadają całości dużego realizmu i potwierdzają tylko fakt, że mamy do czynienia z dziełem wybitnym pod wieloma względami. Drugim z aspektów jest ścieżka dźwiękowa, która podobnie jak inne przywoływane wcześniej elementy idealnie wpisuje się w wiedźmiński krajobraz – są po prostu takie gry, w których wszystko ma swoje miejsce i cel, wzajemnie się uzupełniając, a Wiesiek jest właśnie jedną z nich. Przygrywająca nam w tle muzyka (odpowiada za nią w głównej mierze Marcin Przybyłowicz wspomagany przez zespół Percival) jest więc porywająca w momentach walki, a sielsko folkowa podczas wędrówki po swojsko wyglądających wioskach – a kiedy już wyłączymy grę, to mamy jeszcze soundtrack, który w moim przypadku (D.G.) od tygodnia nie wypada z napędu

Podsumowując – nie sposób napisać o wszystkich aspektach tak ogromnej gry, szczególnie po niecałym tygodniu od premiery, więc na tym zakończę swoje wywody, pozostawiając Wam jeszcze dużo do samodzielnego odkrycia. Tym bardziej, że zapewne spojrzeliście już na ocenę końcową i widzicie, że naszym zdaniem produkcja CD Projekt RED nie zawodzi i dostałaby nawet maksymalną notę, gdyby nie fakt, że twórcy złożyli kilka obietnic, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Jeśli więc macie jeszcze jakieś wątpliwości, to najwyższa pora się ich pozbyć – Wiedźmin 3 to po prostu genialny tytuł, w który powinien zagrać każdy fan wirtualnej rozrywki, bo przecież te nawet 100 godzin świetnej zabawy nie trafia się na co dzień (a biorąc pod uwagę fakt, że gra oferuje wiele różnych zakończeń wynikających z podejmowanych przez nas decyzji, to można ten wynik pomnożyć razy kilka - w moim przypadku na jednym przejściu z pewnością się nie skończy ). A co z Tą nieszczęsną grafiką? Wcale nie jest tak źle jak mówili i zamiast marudzić na słabszą teksturę jakiejś nieistotnej cegiełki, lepiej dać się porwać wciągającej historii, która sprawia, że szybko zapominamy o drobnych niedociągnięciach.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas