Wielki Brat patrzy

Pewien Niemiec po ostatnich doniesieniach o programie PRISM postanowił zobaczyć na własne oczy jak wygląda tajne, amerykańskie centrum podsłuchowe Dagger Complex znajdujące się niedaleko jego domu w Griesheim pod Darmstadtem. Skrzyknął się więc on z kolegami na Facebooku żartując, że pewnie czyta to wywiad USA. I miał rację - rano do jego drzwi zapukała policja.

Pewien Niemiec po ostatnich doniesieniach o programie PRISM postanowił zobaczyć na własne oczy jak wygląda tajne, amerykańskie centrum podsłuchowe Dagger Complex znajdujące się niedaleko jego domu w Griesheim pod Darmstadtem. Skrzyknął się więc on z kolegami na Facebooku żartując, że pewnie czyta to wywiad USA. I miał rację - rano do jego drzwi zapukała policja.

Pewien Niemiec po ostatnich doniesieniach o programie PRISM postanowił zobaczyć na własne oczy jak wygląda tajne, amerykańskie centrum podsłuchowe Dagger Complex znajdujące się niedaleko jego domu w Griesheim pod Darmstadtem. Skrzyknął się więc on z kolegami na Facebooku żartując, że pewnie czyta to wywiad USA. I miał rację - rano do jego drzwi zapukała policja.

Następnego dnia z samego rana najpierw zadzwonił telefon - była to policja, a jego rozmówca zasugerował, żeby otworzył drzwi ekipie, która właśnie zmierza do jego domu. Przywdział więc on swój t-shirt z Edwardem Snowdenem i otworzył drzwi.

Reklama

28-letni Daniel Bangert już wcześniej musiał trafić na celownik służb specjalnych, bo był on czynnym uczestnikiem protestów Blockupy Frankfurt, a także założycielem organizacji nazwanej Towarzystwem ochrony agentów NSA.

Policjant przesłuchał go i po usłyszeniu, że Bangertowi udało się skrzyknąć aż 32 osoby na wycieczkę do Dagger Complex doradził on aby formalnie zarejestrowali oni zgromadzenie. Przesłuchanie zakończyło się szybko i w miłej atmosferze, lecz nieco później nasz bohater otrzymał kolejny telefon z komisariatu, z którego dowiedział się, że rozmawiać z nim chce przedstawiciel jednej z agencji bezpieczeństwa państwowego.

Agent ten wypytywał go o informacje dotyczące wycieczki do centrum podsłuchowego zamieszczane na Facebooku dodając, że Bangert nie powinien umieszczać takich informacji w sieci, i że tak naprawdę na miejscu nie ma nic do oglądania - jest tylko ogrodzony siatką teren, a wszystko znajduje się pod ziemią.

Pomimo, a może właśnie dzięki tym zapewnieniom, na przechadzkę niedaleko Dagger Complex zgłosiło się aż 80 osób. Niektórzy nawet próbowali telefonicznie wywołać któregoś z agentów NSA na zewnątrz - jednak bezskutecznie.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy