Wiercenie do Jeziora Ellswortha zakończyło się fiaskiem
Niedawno donosiliśmy o tym, że brytyjska misja dowiercenia się do Jeziora Ellswortha stanęła pod znakiem zapytania po tym jak zawiódł jeden z bojlerów podgrzewających wodę używaną do roztapiania lodu. I wczoraj misja została oficjalnie odwołana - powody jednak są zupełnie inne.
Niedawno donosiliśmy o tym, że po tym jak zawiódł jeden z bojlerów podgrzewających wodę używaną do roztapiania lodu. I wczoraj misja została oficjalnie odwołana - powody jednak są zupełnie inne.
Ostatnio brytyjskim naukowcom problemów przysporzył maleńki element - warystor - będący częścią jednego z bojlerów, a element zapasowy musiał zostać przysłany z Wielkiej Brytanii.
Do wiercenia udało się wrócić, pojawił się jednak problem dużo poważniejszy. Zespołowi badaczy nie udało się przez 20 godzin połączyć odwiertu głównego z odwiertem bocznym - co miało nastąpić przez jamę na głębokości 300 metrów pod lodem Antarktyki.
Było to absolutnie konieczne do dalszego powodzenia misji, gdyż w tym miejscu miała następować wymiana wody (zimnej z dołu na gorącą z góry), a także miało być wyrównywane jej ciśnienie. Przedłużający się czas stworzenia tej jamy doprowadził do tego, że po prostu zużyto większość paliwa koniecznego do dalszego prowadzenia misji, przez co przynajmniej do czasu kolejnej dostawy z lądu stała się ona niemożliwa.
Dlatego została ona odwołana, lecz tylko do końca obecnego sezonu.
Zespół wykonujący odwiert jest oczywiście zawiedziony takim stanem rzeczy, lecz w opinii szefa wyprawy Martina Siegerta pojawiła się nutka nadziei - jego zdaniem jego zespół nauczony doświadczeniem, obeznany ze sprzętem będzie mógł w przyszłym roku podejść do tego zadania o wiele sprawniej.
Jezioro Ellswortha skrywa się 3400 metrów pod lodem Antarktyki, a jest ono dla nas tak interesujące, gdyż stanowi szczelnie zamknięty ekosystem przynajmniej od setek tysięcy lat, dlatego może być ono dla nas najłatwiejszą okazją do obcowania z "obcym" życiem. Na razie niepokonani pozostają Rosjanie, którzy .
Źródło: