Współtwórca Skype stawia na małe samoloty VTOL

Różne są wizje transportu przyszłości - autonomiczne samochody, Hyperloop, czy ostatnio podziemne tunele. Trochę zapomnieliśmy przy tym o jednym z naszych najstarszych snów, czyli o latających samochodach. Nie zapomniał o nich Niklas Zennström, jeden z twórców Skype, który zainwestował właśnie w firmę produkującą małe, elektryczne samoloty pionowego startu i lądowania (VTOL).

Różne są wizje transportu przyszłości - autonomiczne samochody, Hyperloop, czy ostatnio podziemne tunele. Trochę zapomnieliśmy przy tym o jednym z naszych najstarszych snów, czyli o latających samochodach. Nie zapomniał o nich Niklas Zennström, jeden z twórców Skype, który zainwestował właśnie w firmę produkującą małe, elektryczne samoloty pionowego startu i lądowania (VTOL).

Różne są wizje transportu przyszłości - autonomiczne samochody, Hyperloop, czy ostatnio podziemne tunele. Trochę zapomnieliśmy przy tym o jednym z naszych najstarszych snów, czyli o latających samochodach. Nie zapomniał o nich Niklas Zennström, jeden z twórców Skype, który zainwestował właśnie w firmę produkującą małe, elektryczne samoloty pionowego startu i lądowania (VTOL).

Niemiecki startup Lilium Aviation otrzymał ostatnio od funduszu inwestycyjnego Zennströma Atomico 10 milionów euro. Środki te mają zostać przeznaczone na dalsze prace nad małym, lekkim, elektrycznym samolotem pionowego startu i lądowania, który ma pozwolić na szybkie przemieszczanie się między miastami na wysokości do 3 tysięcy metrów. A więc raczej czymś w rodzaju latającego samochodu, o którym śnili fantaści.

Reklama

Samolot, który finalnie ma oferować zasięg 300 kilometrów i osiągać ma prędkość maksymalną 300 kilometrów na godzinę, ma odbyć dziewiczy lot na początku przyszłego roku.

Zdaniem Zennströma proponowane przez Lilium rozwiązanie jest dużo bardziej rozsądne niż pomysły na pasażerskie drony, takie jak choćby chiński EHANG 184. Drony takie muszą bowiem cały czas generować ciąg, a więc zużywają dużo prądu, podczas gdy mały samolot wystarczy raz wzbić w powietrze. Oczywiście sam lot nim jest nieco trudniejszy, ale rachunek energetyczny jednoznacznie przemawia na jego korzyść.

Źródło: , Zdj.: Lilium Aviation

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy