Wywiad ze Słońcem Narodu już w Korei?

Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że drogą oficjalną nie jest to możliwe, więc musi chodzić o kolejnego pomysłowego człowieka i jego „niecny” plan - a mówiąc ściślej to wciąż ten sam człowiek, czyli aktywista...

Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że drogą oficjalną nie jest to możliwe, więc musi chodzić o kolejnego pomysłowego człowieka i jego „niecny” plan - a mówiąc ściślej to wciąż ten sam człowiek, czyli aktywista...

Oczywiście wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że drogą oficjalną nie jest to możliwe, więc musi chodzić o kolejnego pomysłowego człowieka i jego „niecny” plan. A mówiąc ściślej to wciąż ten sam człowiek, czyli aktywista Lee Min-bok, który w zeszłym roku zorganizował „wysyłkę” balonów wypełnionych pendrive’ami, antyrządowymi ulotkami, programami telewizyjnymi i pieniędzmi - wszystko po to, by edukować swoich rodaków (sam wcześniej zbiegł z Korei Północnej).

Tym razem balony wysyłane ze granicę zawierają głośny film "Wywiad ze Słońcem Narodu", który ma ten sam cel – mężczyzna się nie poddaje, chociaż doskonale rozumie, że materiały mogą zostać przechwycone przez instytucje rządowe. Jak twierdzi: Jeśli powiesz prawdę w Korei Północnej, to zginiesz. Ale używając tych balonów z miejsca, w którym teraz jestem, mogę mówić prawdę bez obaw o własne bezpieczeństwo.

Reklama

Jak dotąd Lee Min-bok wysłał już ponad 80 tysięcy egzemplarzy filmu, co oczywiście spowodowało reakcję Pjongjangu, który postanowił podpalać balony – Korea Południowa odpowiedziała na ogień ogniem, co z kolei nie spodobało się części obywateli. Ci czują się podobno jak w czasie wojny, nie wiadomo więc, czy akcja nie zostanie przerwana lub będzie ostatnią zorganizowaną.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy