Amon Goeth: Kat z niemieckiego obozu koncentracyjnego w Płaszowie
13 września 1946 roku w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich stracony został Amon Goeth, bezwzględny kat, komendant niemieckiego obozu koncentracyjnego w Płaszowie i likwidator żydowskich gett w Krakowie i Tarnowie. Ostatnie słowa Austriaka, bezskutecznie ubiegającego się dopiero co o łaskę brzmiały krótko: "Heil Hitler!"
Już jako młody chłopak Amon Goeth, jedyny syn właścicieli wydawnictwa z Wiednia, przejawiał zainteresowanie nacjonalizmem i faszyzmem. Miał siedemnaście lat, kiedy zapisał się do faszystowskiej młodzieżówki, a sześć wiosen później był już w NSDAP, skąd naturalnym krokiem rozwoju zbrodniczej kariery był dla niego angaż w SS.
Szybka kariera w strukturach SS
Kiedy wybuchła II wojna światowa, Amon Goeth miał niespełna 31 lat. To wtedy jego kariera w strukturach SS nabrała rozpędu.
Do okupowanej przez Niemców Polski trafił w marcu 1940 roku. Początkowo skierowano go do prac w administracji, jednak przełożeni szybko dostrzegli jego potencjał, uważano, że nadaje się do sprawowania funkcji kierowniczych, a jego poglądy idealnie wpisują się w partyjną linię NSDAP. Wierni, gotowi do poświęceń i oddani nazistowskiej sprawie funkcjonariusze byli potrzebni władzom III Rzeszy do realizacji zbrodniczych planów.
Pierwszym poważnym zajęciem dla Amona Goetha była budowa obozu pracy w Lublinie, gdzie kierowano robotników przymusowych. Terminował tam pod czujnym okiem Odilo Globocnika, innego zbrodniarza wojennego, jednego z głównych piewców i wykonawców drugowojennej zagłady Żydów.
Amon Goeth spisał się bardzo dobrze i zapracował na jeszcze większe wyzwanie. Na początku 1943 roku zajął się budową obozu koncentracyjnego w Krakowie. Następnie został jego komendantem, a pierwszego sierpnia tego samego roku awansował na stopień Hauptsturmführera SS, odpowiednika kapitana w Wehrmachcie.
Kat ze strzelbą na balkonie
W pierwotnym zamyśle do powstałego na żydowskich cmentarzach obozu kierowano osadzonych do pracy przymusowej. Z czasem Płaszów stał się kolejnym niemieckim obozem koncentracyjnym, swoją powierzchnią objął 80 hektarów, a jednocześnie przebywało w nim nawet dwadzieścia tysięcy osób - nie tylko kierowanych tu do pracy z getta w Krakowie.
Trafiali tu też więźniowie, którym pisana była późniejsza katorga w obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau. Żydzi z Małopolski i krakowskiego getta po krótkim przystanku w Płaszowie jechali w dalszą drogę, w wielu przypadkach - ostatnią.
Szacuje się, że obozie w Płaszowie zginęło około 8000 osób. Głównie Żydzi, ale też Polacy. Komendant odpowiadał za śmierć przynajmniej kilkuset z nich.
Komendant w rękach Amerykanów
W czasie okupacji Amon Goeth odpowiadał również za likwidację gett w Krakowie i Tarnowie, a także obozów hitlerowskich w Szebniach. Z typową dla siebie bezwzględnością kierował na śmierć tysiące osób, mordując z zimną krwią lub posyłając na stracenie kobiety, dzieci i starców.
W 1944 roku zapadła decyzja o likwidacji obozu w Płaszowie, a jego komendant popadł w kłopoty z prawem. Esesman z Wiednia nie tylko zabijał swoje ofiary, ale też rabował. Skala zjawiska była tak wielka, że podpadł wyżej postawionym oficjelom i na pewien czas trafił nawet za kratki monachijskiego więzienia.
Ze względu na problemy zdrowotne (cukrzyca, chora wątroba i nerki) Amon Goeth uniknął jednak procesu i zamiast dłuższej odsiadki, czekał go pobyt w szpitalu w Bad Toelz. Tu złapali go Amerykanie ostatniego dnia kwietnia 1945 roku. Chociaż były komendant ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem, został rozpoznany przez więźniów obozu w Płaszowie.
Bez szans na ułaskawienie
Latem kolejnego roku więźnia przewieziono do Polski na proces.
Od 27 sierpnia do 5 września 1946 roku sprawą Amona Goetha zajmował się Najwyższy Trybunał Narodowy. Lista zbrodni, które udowodniono esesmanowi była ogromna, dlatego wyrok ogłoszony w sali Sądu Okręgowego w Krakowie mógł być tylko jeden: śmierć.
Były komendant obozu w Płaszowie nie chciał przyznać się do winy, a kiedy usłyszał wyrok, poprosił o ułaskawienia i złagodzenie kary na pozbawienie wolności. Sędziowie odrzucili jednak jego wniosek. Trzynastego września w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich Amon Goeth, płaszowski kat, został powieszony. Nazistowskim ideałom pozostał wierny do końca. Jego ostatnie słowa brzmiały: "Heil Hitler!"