Archeolodzy odkryli cenne zabytki w katedrze. Biskup kazał wszystko zakopać!

W opolskiej katedrze doszło do sporu pomiędzy archeologami a stroną kościelną. Pierwsi znaleźli niezwykle cenne przedmioty pod podłogą świątyni, które mogłyby mieć duży wpływ na zrozumienie lokalnej historii.

W opolskiej katedrze odkryto cenne zabytki. Biskup kazał wszystko zakopać.
W opolskiej katedrze odkryto cenne zabytki. Biskup kazał wszystko zakopać.MONKPRESSEast News

To miał być zwykły remont. Proboszcz opolskiej katedry postanowił wymienić podłogę w kościele i położyć pod nią ogrzewanie podłogowe. Szybko jednak okazało się, że pod nogami wiernych cały czas znajdowały się fragmenty średniowiecznego miejskiego kościoła (jednego z najstarszych na Śląsku) wraz z pochówkami. Naukowcy określili to jako jedno z najważniejszych odkryć ostatnich lat. Choć całe zdarzenie rozpoczęło się ponad rok temu, do dziś rozgrzewa środowisko naukowe i lokalną społeczność.

Wszystko wskazuje na to, że duchownym nie było to na rękę, ponieważ liczyli na szybkie zakończenie prac, a wejście archeologów na ich teren oznaczało wyłączenie obiektu z użytkowania na czas badań. Na miejscu pojawił się sprzęt, który lada moment miał wjechać do środka. Dr Magdalena Przysiężna-Pizarska, która pojawiła się na miejscu w związku z odkryciem, zwołała pospolite ruszenie, jak opisuje prof. dr hab. Anna Pobóg-Lenartowicz w wywiadzie, który ukazał się na stronie Uniwersytetu Opolskiego.

Oprócz dwóch wspomnianych wyżej przedstawicielek środowiska naukowego na miejsce przybyli studenci, absolwenci, pasjonaci historii oraz dziennikarze. - Powiedzieliśmy jasno: jak trzeba będzie, położymy się na tej posadzce, nie dopuścimy do zniszczenia kamiennych płyt, które tam jeszcze zostały. - wspomina ten moment prof. Pobóg-Lenartowicz.

Wykonawca miał jednak wjechać na teren świątyni i próbować prowadzić prace zgodnie z harmonogramem. Prace udało się chwilowo wstrzymać, uświadamiając mu niezbyt subtelnie, że wszyscy dowiedzą się o profanacji. Ale nie tylko oni mieli być niezadowoleni. Również biskup kręcił nosem, ponieważ pod koniec czerwca 2022 roku zapowiedział uroczystości jubileuszowe z okazji 50-lecia diecezji. Wszystkie pielgrzymki miały się kończyć właśnie w katedrze. Wszystko było zorganizowane a tu... kościół trzeba zamknąć ze względu na prace wykopaliskowe.

W związku z niewielkimi możliwościami finansowania badań, rękawy zakasali studenci. Szybko okazywało się, że odkrycie ma coraz większą wartość historyczną.

Ziemia pod posadzką odsłaniała coraz więcej tajemnic. Już w pierwszym tygodniu po wbiciu pierwszej łopaty w ziemię, pod jedną ze zdjętych płyt posadzkowych na głębokości 70 cm ukazała się pierwsza służka, czyli element konstrukcyjny filara z dekoracją w postaci kwiatów.
Mówiła prof. Pobóg-Lenartowicz.

Prace rozpoczęły się w połowie lipca ub. roku, ale na początku grudnia zostały wstrzymane aż do... lipca tego roku. To zdziwiło badaczy. Prof. historii z Opla przyznaje w wywiadzie, że nie mogli tego pojąć. Gdyby nie niezrozumiała decyzja wojewódzkiej konserwatorki zabytków, prace zakończyłyby się w czerwcu i można byłoby układać posadzkę. Co się stało?

- Podejrzewam, że strona kościelna przeraziła się ogromu prac archeologicznych i coraz śmielszych hipotez dotyczących wartości tych znalezisk, co oznaczało konieczność ich ekspozycji. Szukano więc argumentów wymuszających zaniechanie naszych badań. Dlatego najpierw poszukiwano specjalistów, którzy mogliby podważyć wagę naszych odkryć. Bezskutecznie. Później poszukiwano bakterii niebezpiecznych dla zdrowia, a na pewno obecnych w jamach grobowych - badania wykazały jednak, że ich tam nie ma... Ekspertyza fachowców, profesorów geologii, obaliła też kolejny podnoszony argument - że prace archeologiczne naruszą fundamenty katedry. - opisuje mediewistka z Instytutu Historii UO.

Co odkryto w katedrze?

Zrywając posadzkę, odkryto pozostałości dawnego kościoła, który istniał przed wybudowaniem obecnej świątyni. Według opolskich badaczy było to kamienno-ceglany obiekt, wybudowany w latach 20. XIII wieku przez Kazimierza I Opolskiego. Być może z wdzięczności za szczęśliwy powrót z wyprawy krzyżowej, z której przywiózł relikwie Krzyża Świętego, a także... żonę. Jeśli tak, to wdzięczność musiała być bardzo duża, bo ten pierwotny kościół rozmiarami niemal dorównywał katedrze. Jego ołtarz sięgał początku dzisiejszego, a wejście świątyni znajdowało się w przedsionku katedry. Miał też olbrzymie kolumny. Niestety spłonął w 1415 roku.

Największym odkryciem okazała się tumba (główna część grobowca, w kształcie kamiennej skrzyni ozdobionej płaskorzeźbami). Zachowały się tam m.in. fragmenty malowideł i ornamentów, które badał prof. Romuald Kaczmarek, specjalista od średniowiecznych nagrobków śląskich. Według profesora są to unikatowe zdobienia, których dotąd nie widział na Śląsku, spotykane w Europie Zachodniej. Mógł być tam pochowany Władysław Opolczyk.

Co dalej z badaniami w katedrze?

Naukowcy uspokajali księży, że nie będą robić z katedry muzeum, wydobędą co najcenniejsze, aby wyeksponować i to wszystko. Wojewódzka konserwator zabytków wyświadczyła badaczom niedźwiedzią przysługę, wszczynając procedurę zmierzającą do uznania tumby za zabytek ruchomy. Jeśli za taki zostanie uznana, będzie trzeba ją wyjąć w całości, a niemożliwe jest jej wyniesienie bez naruszenia struktury, ponieważ jest zbyt ciężka.

To, co przelało czarę goryczy, to wydarzenia z początku października. Naukowcy z różnych części Polski przyjechali, debatowali kilka godzin, po czym okazało się, ze uczestniczący online w spotkaniu biskup dzień wcześniej podjął decyzję o... zasypaniu stanowiska.

Najpierw były ogromne emocje. Bo przecież profesorowie przyjechali na to spotkanie z całej Polski, przez trzy godziny zastanawialiśmy się nad problemem, który - okazało się - już był rozstrzygnięty, więc część z nich po prostu wstała i wyszła. Bo czy nie można było zacząć od wypowiedzi biskupa? Zaoszczędzilibyśmy czas i nerwy. I rzeczywiście, przeszli do wyboru płytek.
Opisywała w wywiadzie prof. Pobóg-Lenartowicz.

Co więcej, 16 października pełnomocnik biskupa wydał oświadczenie, z którego treści wynikało, że to wspólna decyzja dwóch zespołów - uniwersyteckiego i kościelnego. W rzeczywistości za zasypaniem było trzech lub czterech na dwudziestu kilku. W efekcie końcowym zaczął obrywać uniwersytet.

- Zaraz po ukazaniu się tego oświadczenia, my, naukowcy, pracownicy uniwersytetu, zaczęliśmy dostawać telefony i maile od oburzonych ludzi: jak możemy na takie barbarzyństwo pozwolić. - ujawniła profesor. Naukowcy napisali oświadczenie, które, zgodnie z umową mieli skonsultować z kurią przed publikacją, napisali list otwarty i cisza.

- Minął miesiąc od zakończenia badań i od tego nieszczęsnego spotkania. Na uniwersytet spada straszny hejt. A w katedrze trwa zasypywanie. Robią to oczywiście nasi studenci, bo zobowiązano nas do przywrócenia stanu poprzedniego... Zastanawiam się, jaka dla nich z tego płynie nauka: najpierw ciężko się napracowali przy odkopywaniu zabytków po to, żeby teraz je ponownie zasypać... Płytki mają być położone do końca roku, bo ponoć parafianie domagają się otwarcia katedry. A przecież podczas Europejskich Dni Dziedzictwa wykopaliska w katedrze przyszło oglądać prawie tysiąc osób, jestem pewna, że to w większości byli parafianie... Były zapisy, kolejki, ludzie stali długo, żeby zobaczyć, co odkryto. - mówiła w wywiadzie naukowczyni.

Tak więc na tę chwilę pozostają: niesmak i zdjęcia. Widać opolska kuria powinna wziąć lekcję od kurii świdnickiej, która po odkryciach, które opisywaliśmy w GeekWeeku (przeczytasz o nich tutaj i tutaj) chętnie współpracuje z naukowcami, na bieżąco informuje o pracach na swojej stronie internetowej i współpracuje z dziennikarzami.

Albania: Zaprzysiężona dziewica KanunDeutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas