Brygada Świętokrzyska. Kolaboranci i zdrajcy?
Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych nie była częścią polskiej armii. Nie podporządkowała się rozkazom i prowadziła własną politykę. Jak do tego doszło?
Nacjonalistyczne Narodowe Siły Zbrojne powstały 20 września 1942 roku z połączenia Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy i tej części Narodowej Organizacji Wojskowej, która nie podporządkowała się umowie scaleniowej z Armią Krajową. Do tych dwóch głównych sił z czasem dołączyły mniejsze organizacje. Polityczne zwierzchnictwo nad żołnierzami sprawowała tzw. Grupa "Szańca", złożona z młodzieżowych działaczy przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego. Utworzyła ona wraz z rozłamowcami z NOW Tymczasową Narodową Radę Polityczną.
Swoje cele programowe opisali w "Deklaracji Narodowych Sił Zbrojnych" z lutego 1943 roku. Deklarowali oni utworzenie tzw. Katolickiego Państwa Polskiego z granicami na wschodzie sprzed 1939 roku, a na zachodzie na linii Odry i Nysy Łużyckiej. Utworzenie armii narodowej do obrony katolickiego państwa wyznaniowego przed faszyzmem i komunizmem. Jednocześnie zarząd polityczny uznawał Rząd na Uchodźstwie i atakował wpływy przedwojennych oficerów związanych z Piłsudskim.
Próby scalenia
Od wiosny 1943 roku prowadzono rozmowy dotyczące scalenia Narodowych Sił Zbrojnych z Armią Krajową. Pomysł ten miał wielu przeciwników w samych NSZ. Członkowie Grupy "Szańca" chcieli zachować samodzielność i niezależność od Komendy Głównej AK. Kolejne tury rozmów nie dały konsensusu, także ze względu na sabotowanie rozmów przez dowództwo AK. Ostatecznie gen. Tadeusz Bór-Komorowski, wbrew opinii Naczelnego Wodza, wydał rozkaz przerwania rozmów.
Do połączenia jednak doszło. Stało się tak dzięki bezpośrednim rozmowom przedstawicieli NSZ z Naczelnym Wodzem, gen. Kazimierzem Sosnkowskim. 7 marca 1944 roku podpisano umowę scaleniową, na mocy której rozpoczęło się łączenie obu ugrupowań. Nie było to w smak Grupie "Szańca", która nie chciała utracić kontroli nad wojskiem. Wszelkimi sposobami próbowali nie dopuścić do podporządkowania NSZ Londynowi. Wykorzystali do tego nagłą śmierć płk. Tadeusza Kurcyusza, dowódcy NSZ i pełnomocnika dowódcy Armii Krajowej ds. scalenia NSZ.
Doszło do rozłamu. Grupa kierowana przez Stanisława Nakoniecznikoff-Klukowskiego wyznaczyła nagrodę za ujęcie nowego pełnomocnika ds. scalenia, ppłk Albina Walentego Raka, a utworzony przez nią "sąd" skazał oficera na karę śmierci za zdradę. Raka porwano, grożono mu i szantażowano. Udało mu się jednak przeżyć. Takich wyroków śmierci na żołnierzy NSZ-AK pojawiło się więcej. Inni "skazani" nie mieli tyle szczęścia: zginął m.in. szef Wydziału I Organizacyjnego sztabu KG NSZ-AK ppor. Władysław Pacholczyk.
Dowództwo Armii Krajowej w związku z tym wydało 21 września 1944 rozkaz, w którym m.in. pisano: "W związku z powyższym oświadczam, iż NSZ /bryg. św./ nie jest podporządkowana AK i nie może występować w jej imieniu, a zatem wszystkie akty, jak konfiskaty mienia prywatnego, wyroki śmierci przez nich wydawane i wykonywane, rozbrajanie drobnych oddziałów B. Ch., nadawanie stopni wojskowych są czynami nielegalnymi i wprowadzają zamęt w całość życia wojskowego w kraju, rozbijając jedność armii".
W wyniku politycznych zawirowań utworzono Radę Polityczną NSZ, w skład której weszli jedynie członkowie Grupy "Szańca", już bez przedstawicieli NOW, którzy dołączyli do AK i podporządkowali się Naczelnemu Wodzowi.
Brygada Świętokrzyska
W czerwcu 1944 roku członkowie Rady Politycznej postanowili skoncentrować klika oddziałów partyzanckich, tworząc większą jednostkę operacyjną - 3-batalionowy 204 Pułk Piechoty Ziemi Kieleckiej NSZ. Po rozpoczęciu radzieckiej ofensywy letniej postanowiono na bazie 204 Pułku Piechoty i oddziałów rozrzuconych po lasach utworzyć Brygadę Świętokrzyską NSZ, w której skład weszły 202 Pułk Piechoty Ziemi Sandomierskiej i 204 Pułk Piechoty Ziemi Kieleckiej, sztab i jednostki pomocnicze. Jej dowódcą został mjr Antoni Szacki, ps. "Bohun". Na początku liczyła ponad 800 partyzantów.
Od samego początku istnienia do końca grudnia 1944 roku Brygada stoczyła 24 poważne potyczki. W tym dziewięć razy z żołnierzami Armii Ludowej i Batalionów Chłopskich, zabijając w nich przynajmniej 60 polskich partyzantów. Ataki miały różnie podłoże. Z jednej strony były to ataki odwetowe za zabicie żołnierzy NSZ, a z drugiej wyroki na żołnierzach AL i BCh za współpracę z Armią Czerwoną i za same komunistyczne poglądy. Dwa ataki na oddziały Batalionów Chłopskich przeprowadzono przez... przypadek. Po wyjaśnieniu sprawy obie formacje rozeszły się w pokoju.
Armia Krajowa w tym czasie bardzo negatywnie oceniała działalność NSZ. W raporcie pisano m.in.: "Działalności tych bojówek nie można nazwać bojowej, gdyż w żadnym wypadku nie jest ona skierowana przeciwko okupantowi. Bojówki NSZ podczas swej działalności w terenie ograniczają się do dokonywania zwyczajnych napadów rabunkowych, których ofiarą pada tylko ludność polska".
Wcześniej raportowano: "Dnia 20.4.44 bojówka NSZ urządziła zasadzkę w Klemencicach na oddział AK pod d-twem Zrywa, podczas której doszło do ogniowej potyczki, w rezultacie której ze strony NSZ zastrzelony został jeden członek, zaś w oddziale własnym trzech ludzi odniosło lekkie rany".
Im bliżej było końca roku, tym ataków na Niemców było coraz mniej, a coraz częściej prowadzono z nimi rozmowy.
Współpraca z Niemcami
2 stycznia 1945 roku dowództwo okręgu AK Radom w meldunku wysłanym do Londynu pisało: "Wyraźna współpraca z Niemcami i plaga społeczeństwa na skutek stosowania rekwizycji. 22 listopada w czasie przemarszu NSZ przez miejscowość Oleszno Niemcy ściągnęli posterunki. Notowane są kontakty z Gestapo". Nie było to niczym nowym i nieznanym oficerom AK. Już wcześniej raportowano:
"Dnia 16.4.44 w Gestapo w Jędrzejowie widziany był oddział NSZ w sile 8 ludzi. Stwierdzono, że oddział ten przybył do GSP (gestapo - przyp. red.) celem nawiązania kontaktu i omówienia warunków współpracy".
Najbardziej znanym współpracownikiem SS i gestapo był Hubert Jura, ps. "Tom", organizator siatki szpiegowskiej nazywanej "Organizacją Toma", a potem oficer do zadań specjalnych w Brygadzie Świętokrzyskiej.
Współpracę z Niemcami rozpoczął już w 1943 roku, kiedy nawiązał kontakt z kierownikiem wydziału ds. zwalczania ruchu oporu w dystrykcie radomskim, hauptsturmführerem Paulem Fuchsem. Jura prawdopodobnie zaproponował SS-manowi współpracę przy likwidacji komunistów. Najsłynniejszą akcją był mord w Łysowodach, gdzie zginęły 22 osoby podejrzewane o kontakty z Armią Ludową i Batalionami Chłopskimi.
Po połączeniu NSZ z AK, dowództwo dowiedziawszy się o jego działalności wydało na Jurę wyrok śmierci. Został ranny, ale udało mu się uciec i dołączyć do oddziału NSZ-ONR. Zadbali też o niego Niemcy, którzy umieścili go w szpitalu wojskowym w Radomiu. Po podleczeniu ran, Fusch przydzielił jego organizacji willę w Częstochowie na ul. Jasnogórskiej 25.
W willi zbudowane były niewielkie cele, gdzie torturowani byli i zginęli m.in. kpt. Stanisław Żak - szef wywiadu okręgu częstochowskiego NSZ-AK, oraz mjr Wiktor Gostomski, szef Wydziału II KG NSZ, który sprzeciwiał się współpracy z Niemcami. Mniej więcej w tym samym czasie zginął prawdopodobnie z rąk Wawrzkowicza, Stanisław Nakoniecznikoff-Klukowski, który ostatecznie zdecydował się na połączenie ostatnich samodzielnych oddziałów NSZ z Armią Krajową. Likwidacja w porozumieniu z Gestapo polskich oficerów miała być dopiero początkiem bliższej współpracy z okupantem.
Pod skrzydłami SS
Od stycznia 1945 roku trwało ciche zawieszenie broni pomiędzy Niemcami, a Brygadą Świętokrzyską. Delegatura Rządu na Kraj meldowała do Londynu: "Brygada Świętokrzyska NSZ pod komendą Bohuna przegrupowuje się obecnie ku zachodowi w myśl dyrektyw ONR pozostania po niemieckiej stronie frontu. Zarówno ze strony AK jak NSZ-SN wreszcie od dezerterów AL z powiatu radomszczańskiego stwierdzono że przy przeprawie części oddziałów (m.in. słynny oddział Żbika który współpracował z Niemcami również na terenie Miechowskiego) przez Pilicę Niemcy wycofali uprzednio posterunki mostowe. Gestapo wypuściło na wolność jak to już niejednokrotnie miało miejsce dowódcę bojówki ONR Pługa ujętego na robocie z bronią w ręku".
Niedługo później, 13 stycznia 1945 roku rozpoczęła się radziecka ofensywa na zachód. Komendant Główny NSZ, płk Zygmunt Broniewski rozkazał wycofywać się na zachód, pozostając za niemieckimi liniami. Początkowo nie było łatwo, gdyż Niemcy kilka razy ostrzelali maszerującą kolumnę. Najpierw dzięki rozmowom posłańców, a potem pośrednictwu Huberta Jury, Niemcy zezwolili Brygadzie przejść na drugi brzeg Pylicy.
Tam, w okolicy wsi Solca, "Bohun" wydał rozkaz: "Ofensywa bolszewicka zmusiła nas do przesunięcia się na zachód Polski. Na drodze stanęły nam umocnienia niemieckie. W dniu 14 bm. starliśmy się z Niemcami, chcąc przebić się na zachód. Nie daliśmy rady. W dniu 15 bm. czołgi sowieckie zaatakowały nas od wschodu. Dla ratowania brygady porozumiałem się z dowództwem fortyfikacji niemieckich, aby zezwoliło nam przejść przez ich linie na zachód. Tym samym weszliśmy w stan niewojowania z Niemcami na czas nieokreślony. Mam nadzieję, że szybko toczące się wypadki wojenne pozwolą nam w niedalekiej przyszłości zameldować się u Naczelnego Wodza i prawowitego Rządu Polskiego i według jego rozkazu zwrócić nasz oręż przeciwko wrogowi, którego każe nam zwalczać."
Do Brygady dołączyło dwóch oficerów i dwóch podoficerów łącznikowych z SS, w tym Haupsturmführer SS Paul Fuchs. Brygada pod skrzydłami SS ruszyła na południowy-zachód.
Do Czechosłowacji
17 stycznia Brygada doszła do Odry. Po rozmowach z lokalnym dowództwem, Brygada otrzymała zgodę na przejście przez most nad rzeką po regularnych oddziałach Wehrmachtu i cywilnych uchodźcach. 28 stycznia Brygada doszła do rejonu Ząbkowic Śląskich, gdzie po rozmowach z przedstawicielami Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA), Polacy dostali zgodę na dalszy marsz w ogólnym kierunku na czeską Pragę. Ostatecznie w połowie marca rozlokowano ich we wsi Rozstani.
Niemcy planowali wykorzystać Brygadę w walce z Armią Czerwoną. "Bohun" niekoniecznie chciał się na to zgodzić, pragnął dołączyć do wojsk polskich na zachodzie. Zaczął lawirować. Szukać wymówek. Oficjalnym powodem odmowy stał się brak odpowiedniego przeszkolenia liniowego i słabe uzbrojenie. Drugi z tych problemów udało się dość szybko rozwiązać - broń dostarczyli Niemcy. Rozpoczęto też szkolenie specjalistyczne ochotników, którzy zgodzili się na służbę na rzecz III Rzeszy.
Haupsturmführer SS Paul Fuchs zorganizował szkolenie w ośrodku RSHA dla grupy około 70 ochotników. Mieli oni zostać zrzuceni na terytorium Polski, gdzie otrzymali zadanie prowadzenia operacji dywersyjnych przeciwko Armii Czerwonej i Wojsku Polskiemu. Pierwsi dywersanci zostali zrzuceni przez Luftwaffe 23 marca. Były to patrole pod dowództwem por. Zygmunta Rafalskiego ps. "Sulimczyk" i Jana Ciesielskiego ps. "Rumba".
Następne oddziały ruszyły niedługo później. W tym czasie zastępca dowódcy Brygady, mjr Władysław Marcinkowski ps. "Jaxa", brał udział w konferencji mającej powołać blok antysowiecki pod przewodnictwem Niemców. W kolejnych dniach, na początku kwietnia, w Monachium dowództwo Brygady brało udział w konferencji, podczas której Niemcy ponownie zaproponowali wysłanie jednostki na front. Szacki znów odmówił, mówiąc, że Brygada ma charakter partyzancki. Niemcy zaproponowali, że wyposażą oddział i przerzucą do na tyły frontu jako oddział partyzancki. Na to dowódca również się nie zgodził, argumentując, że takie pododdziały ze składu Brygady już działają. Ustalono natomiast, że w razie natarcia Armii Czerwonej Brygada będzie się wycofywać razem z Wehrmachtem.
Do zachodnich Aliantów
W międzyczasie dowództwo Brygady nawiązało kontakt z czechosłowackim podziemiem. Nastała kuriozalna sytuacja, w której w sztabie brygady pracowali zarówno niemieccy, jak i czechosłowaccy oficerowie łącznikowi, mający zupełnie inne cele. Polacy zgłosili wówczas bardzo stanowcze żądanie, aby Brygadę skierować na front zachodni, gdzie miałaby przejść na stronę Aliantów. Niemcy zgodzili się na to, pod warunkiem, że Brygada ominie Pragę. Ponadto jako dowód dobrej woli zwolnili z obozu koncentracyjnego byłego komendanta Kwatery Głównej i szefa łączności KG NSZ, mjra Stefana Kozłowskiego ps. "Aleksander" i żonę premiera Mikołajczyka.
13 kwietnia Brygada ruszyła na zachód. 30 kwietnia jeden z patroli nawiązał kontakt z 2 Dywizją Piechoty z 3 Armii USA, gen. George’a Pattona. Niespełna tydzień później żołnierze Brygady wyzwolili kobiecy obóz koncentracyjny w Holiszowie, uwalniając około 700 osadzonych. Jest to często wykorzystywany argument podczas obrony żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej, mający złagodzić fakt współpracy z SS i gestapo. Podobnie pomyślało dowództwo amerykańskiej 3 Armii. Dzięki temu i informacjom dostarczonym przez dowództwo Brygady, Amerykanie uznali, że Brygada jest jednym z oddziałów alianckich. "Bohun" upewniał w tym jeszcze Amerykanów, sugerując w dokumentach, że Brygada Świętokrzyska jest częścią Armii Krajowej. Amerykanie jeszcze długo nic nie wiedzieli o kolaboracji z Niemcami.
Na tej podstawie Szacki bardzo stanowczo domagał się przyłączenia Brygady do Polskich Sił Zbrojnych. Obawiał się bowiem, że Amerykanie, kiedy dowiedzą się o zdradzie, wydadzą jednostkę Sowietom. Do tego Czesi, wiedząc jaki ma charakter, domagali się usunięcia Brygady z ich ziemi. Po publikacjach prasowych, ujawniających powiązania Brygady z Niemcami, sytuacja się zagęściła. Gen. Anders odmówił przyjęcia Brygady pod swe skrzydła. Sprzeciwiali się temu również Brytyjczycy. Wydania żołnierzy domagał się Związek Radziecki. By rozwiązać problem Amerykanie postanowili przerzucić Brygadę do poniemieckich koszar w Coburgu. Tam ostatecznie Brygadę Świętokrzyską rozwiązano, a jej byli żołnierze zostali przydzieleni do służby wartowniczej i rozładowywania węgla z niemieckich kopalń.
Do Argentyny
Najważniejsi niemieccy agenci służący w Brygadzie, Hubert Jura i Otomar Wawrzkowicz, wybrali emigrację. Pierwszy, podobnie jak jego przełożeni z SS, wybrał Argentynę. Drugi emigrował do Kanady. Tę samą drogę wybrał Władysław Marcinkowski, członek Grupy "Szańca" i zastępca dowódcy Brygady. Podobnie do Kanady wyjechał Antoni Szacki. Później przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych, gdzie zmarł.
Komunistyczne władze w Polsce uznały Brygadę Świętokrzyską za jednostkę kolaboracyjną i domagały się wydania byłych żołnierzy jednostki. Zachodnie mocarstwa odmówiły. W 1950 roku odbył się w Tuluzie proces, podczas którego sąd uniewinnił Szackiego i odmówił wydania innych żołnierzy Brygady.
Jednak wśród polskiej emigracji, byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych i Armii Krajowej, NSZ-ONR i Brygada Świętokrzyska również nie miały dobrej prasy. Wypominali oni współpracę z Niemcami, rekwizycje i podszywanie się pod oddziały NSZ-AK podczas kontaktów z Amerykanami. Także wśród antykomunistów, żołnierzy NSZ-AK, Armii Krajowej i późniejszych bojowników podziemia antykomunistycznego Brygada Świętokrzyska nie była wielbiona.
Płk Jan Rzepecki, żołnierz AK, a po wojnie zastępca komendanta organizacji "NIE" i współtwórca Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, pisał: "Opozycja faszystowska to przede wszystkim ONR. Cechuje ją brak skrupułów i demagogia, opieranie się na klasach posiadających, bezwzględna wrogość do radykalnej lewicy, którą całą traktuje jako agenturę lub straż przednią bolszewizmu i nie zadaje sobie trudu dojrzenia istotnych wśród niej różnic. (...) Jestem głęboko przekonany, że w błyskawicznym tempie pociągnęłoby to za sobą dla Polski śmiertelną katastrofę wojny domowej, w której lewica walczyłaby pod komendą PPR, a prawica - ONR. AK przypadłaby rola obrońcy klas posiadających."
Do dziś historia Brygady Świętokrzyskiej wzbudza kontrowersje. Czy współpraca z Niemcami była słuszna? Co należało zrobić w tej sytuacji? Jak ocenić wyroki śmierci wydane na żołnierzy Armii Krajowej i Armii Ludowej? Wielu naukowców nie chce wprost odpowiedzieć na te pytania. Równie niejednoznacznie zachowują się politycy. Ostatnio premier Mateusz Morawiecki złożył kwiaty na grobach żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej w Monachium, wywołując tym zażartą dyskusję.