Cessna 185: Bandera USA w środku Zimnej Wojny
"Danuta" - bo takie imię nadano tej, podarowanej z USA maszynie, była widokiem niecodziennym na niebie PRL-u. Pośród rodzimych i radzieckich konstrukcji z czerwonymi gwiazdami na ogonach przemykał, ratując życie Polaków, biało-czerwony samolocik z amerykańską flagą na ogonie!
Samolot wielozadaniowy cessna 185 skywagon zadebiutował w USA w 1960 roku. Był zakwalifikowany jako turystyczny, a na pokład mógł zabrać do sześciu pasażerów. Produkowany był w kilku wersjach silnikowych do 1985 roku, a użytkowany w różnych obszarach klimatycznych, przez co mógł być wyposażony zamiast kół w narty śnieżne lub pływaki do operowania na wodzie.
Wyprodukowano ich łącznie 4400 sztuk zarówno w wersji cywilnej 185 skywagon, jak również w wersji wojskowej u-17. Ta ostatnia była eksploatowana w lotnictwie wielu armii świata min. Portugalii, Grecji, Filipin, Izraela, Peru, Południowej Afryki, Tajlandii, Południowego Wietnamu, Turcji, Urugwaju, Jamajki, Iranu, Ekwadoru, Argentyny i oczywiście USA.
W Polsce skywagon pojawił się na początku 1963 roku jako dar dla Instytutu Pediatrii w Krakowie-Prokocimiu. Egzemplarz pomalowany w biało-czerwone barwy i oznaczony symbolami lotnictwa sanitarnego - czerwonymi krzyżami był w Polsce czymś egzotycznym. Dodatkowo odmienny był system oznakowania - zamiast polskiej rejestracji zaczynającej się od międzynarodowego skrótu Sierra Papa (SP-) nosił rejestrację amerykańską N1649Z, a na ogonie namalowano amerykańską flagę!
Maszyna miała imię własne - "Danuta" od fundatorki zza wielkiej wody. Cessna nie przeszła polskiej homologacji co było jednoznaczne z niewpisaniem w rejestr statków powietrznych. Przez lata eksploatacji w lotnictwie sanitarnym nie zdarzały się większe problemy z tego powodu. Początkowo samolot był użytkowany przez Centralny Zespół Lotnictwa Sanitarnego w Warszawie, ale w 1971 roku postanowiono oddać go w końcu do Krakowa.
I tutaj zdarzył się wyjątkowy i groźnie wyglądający incydent powietrzny. W czasie jednego z lotów sanitarnych w okolicach lotniska w Mielcu "Danutę" wypatrzył przez lornetkę kontroler. Zaniepokojony pobytem "amerykańskiej" maszyny w pobliżu zakładu produkującego wojskowe samoloty wezwał on pilota do natychmiastowego lądowania. A sama rozmowa wyglądała tak:
Kontroler: W imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej proszę natychmiast lądować!
Pilot: W imieniu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej możecie mnie w d... pocałować!
Samolot szczęśliwie wylądował, ale już na lotnisku docelowym, a pilot musiał tłumaczyć się z zaistniałej napiętej sytuacji. Jak widać amerykańska flaga działała jak płachta na byka dla niektórych funkcjonariuszy aparatu kontroli PRL-u.
Po nieudanym lądowaniu na lotnisku w Balicach w 1979 roku cessna została poważnie uszkodzona. Tym samym dalsza eksploatacja w lotnictwie sanitarnym była niemożliwa z powodu braku funduszy na jej remont. Po długim składowaniu w hangarze trafiła do powstającego aeroklubu PLL "LOT" który miał środki na dalszą eksploatację. Obecnie prawdopodobnie znajduje się u osoby prywatnej.
O autorze
Łukasz Pieniążek jest inicjatorem powstania i współzałożycielem Muzeum Ratownictwa w Krakowie. Absolwent Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Jego artykuły o historii ratownictwa pojawiają się regularnie w serwisie Menway.interia.pl.