Incydent Wanhsien - siła propagandy

Tak zwany Incydent Wanhsien, dzięki działaniom propagandowym rozrósł się do poważnych rozmiarów kryzysu między Chinami a europejskimi mocarstwami.

G:\Od lewej pierwszy oficer Stanley Barden, kapitan Williamson, kmdr Frederick Darley, który zginął w Wanhsien.jpg
G:\Od lewej pierwszy oficer Stanley Barden, kapitan Williamson, kmdr Frederick Darley, który zginął w Wanhsien.jpgINTERIA.PL/materiały prasowe
Od lewej pierwszy oficer Stanley Barden, kapitan Williamson, kmdr Frederick Darley, który zginął w Wanhsien
Od lewej pierwszy oficer Stanley Barden, kapitan Williamson, kmdr Frederick Darley, który zginął w WanhsienRoyal NavyINTERIA.PL/materiały prasowe

Kiedy w 1912 roku obalony został ostatni cesarz z dynastii Qing Chiny pogrążyły się w chaosie. Poszczególne kantony dostały się w ręce watażków, którzy rządzili za pomocą dział i karabinów. Państwo właściwie przestało istnieć, a władze w Pekinie nie posiadały żadnego wpływu na to, co działo się tuż za rogatkami miasta.

Taka sytuacja nie była nowością w Państwie Środka. To właśnie z tego powodu już od połowy XIX wieku na Jangcy - najważniejszym szlaku żeglugowym Chin, pojawiły się okręty państw zachodnich. Bezpośrednią przyczyną pojawienia się obcych mocarstw na wodach wewnętrznych Chin były ciągłe zatargi między zachodnimi kupcami, a lokalnymi chińskimi watażkami.

Okręty wpłynęły na Jangcy po I wojnie opiumowej, kiedy w połowie lat 30. Mandżurowie z dynastii Qing, kierując się chęcią powiększenia własnych majątków, ograniczyli handel z zagranicą tworząc monopole kupieckie, znajdujące się pod kuratelą państwa. Wobec takiego dictum zaprotestowali kupcy europejscy zrzeszeni w Kompaniach Wschodnioindyjskich. Najpierw Brytyjczycy, następnie Francuzi, Niemcy i Amerykanie wysłali swoje jednostki do Chin.

Insekty na Jangcy

Po zakończeniu Wielkiej Wojny Brytyjczycy postanowili przebazować swoje najnowocześniejsze kanonierki z rzek Europy i Bliskiego Wschodu na Jangcy. Było to pięć kanonierek rzecznych typu "Insect" (HMS  "Cockchafer", HMS "Cricket", HMS "Mantis", HMS "Moth" i HMS "Scarab"). Zostały zwodowane w 1915 roku w ramach Emergency War Programme, do służby na Dunaju. Niestety ze względu na przebieg działań wojennych pływały na Kanale la Manche, brały udział w operacji pod Dardanelami. Jedynymi rzekami, na jakich operowały podczas wojny były Eufrat i Tygrys.

Dopiero po wojnie wszystkie znalazły się na rzekach: na Dunaju (HMS "Aphis"), a podczas brytyjskiej interwencji w Rosji na Dwinie operowały "Glowworm", "Cicala", "Cockchafer", "Cricket", "Moth" i "Mantis". Pozostała piątka znajdowała się na Bliskim Wschodzie. Po zakończeniu interwencji w północnej Rosji Admiralicja zdecydowała wysłać pięć z nich na Jangcy. (WIĘCEJ O INTERWENCJI W ROSJI) W porównaniu do jednostek, które wówczas pływały po rzekach Chin, kanonierki typu "Insect" były na wskroś nowoczesne. Wypierały 635 ton przy długości 72,39 m i zanurzeniu 1,2 m. Większość z nich uzbrojona była w dwa działa 6-calowe Mk. VII, 2 dwunastofuntowe działka i 6 karabinów maszynowych. Siłownia pozwalała na osiągnięcie prędkości 14 węzłów (26 km/h). Załoga liczyła 55 marynarzy i żołnierzy piechoty morskiej.

HMS "Cockchafer" na wodach Jangcy
HMS "Cockchafer" na wodach Jangcyarchiwum S. ZagórskiegoINTERIA.PL/materiały prasowe

Wojny watażków

Nowoczesne okręty pojawiły się na Jangcy w odpowiedniej chwili. Sytuacja w Chinach zaogniała się z miesiąca na miesiąc. W 1923 roku lokalny watażka, Wu Pei Fu, postanowił rozszerzyć swoje posiadłości, które składały się z prowincji Hunan i Hubei. Wkrótce, latem 1924 roku, pod jego kuratelę dostał się Syczuan, którego gubernatorem został zdolny generał Yang Sen.

Dwa lata później, wiosną 1926 roku, wojska Czang Kaj-szeka uderzyły prewencyjnie na rosnącego w siłę Wu. Watażka opuścił z armią swą stolicę w Chungking i ruszył na północ. Władzę pozostawił w rękach generałów-gubernatorów. Na jego nieszczęście dwóch z nich Tang i Peng postanowiło wystąpić przeciwko trzeciemu - Yangowi. Po krótkotrwałych walkach przejęli władzę w Chungking.

Wu Pei Fu został zmuszony do ustąpienia i osadzony w klasztorze. Gubernatorzy podpisali poddańcze porozumienie z Czang Kaj-szekiem, natomiast Yang Sen wycofał wierne mu wojska wzdłuż Jangcy w kierunku Wanhsien (obecnie Wanzhou), które zajął w imię swego pryncypała. Jednak już wkrótce po uwięzieniu Wu w klasztorze zaczął działać na własne konto.

Zajęcie tego portu wywołało wzburzenie zachodnich kupców i głośne protesty rządów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Wanhsien był jednym z osiemdziesięciu chińskich portów, które na mocy traktatu z Tianjin, kończącego wojnę z 1859 roku, zostały otwarte dla handlu z Wielką Brytanią i Francją. Kupcy tych państw, oraz Rosji i USA, uzyskali przywileje podatkowe w handlu z Chinami.

Wu nie ingerował w interesy mocarstw. Yang popełnił ten błąd, że postanowił podporządkować sobie handel na rzece. I o ile zajęcie portu nie spowodowało wielkich perturbacji, to działania, jakie podjął gen. Yang wobec taboru rzecznego spowodowały, słuszną zresztą, interwencję Royal Navy.

Kanonierki HMS "Cockchafer" i HMS "Teal" w Ichang. W tle prawdopodobnie SS "Kia Wo"
Kanonierki HMS "Cockchafer" i HMS "Teal" w Ichang. W tle prawdopodobnie SS "Kia Wo"Royal NavyINTERIA.PL/materiały prasowe

Przepychanki

Yang zażądał, aby oddać mu do dyspozycji wszystkie jednostki handlowe, jakie znajdowały się w porcie Wanhsien. Jednostki obcych bander miały jednak ścisłe instrukcje, aby nie ingerować i nie stawać po żadnej ze stron wewnętrznego konfliktu, a okręty wojenne miały jedynie zapewnić bezpieczeństwo własnym statkom i odpowiadać ogniem tylko, gdy same zostały zaatakowane. Gwarantowały to porozumienia podpisane jeszcze w 1859 roku.

W takiej sytuacji kapitanowie statków brytyjskich i amerykańskich odmówili, mając pewność, że okręty wojenne przyjdą im z pomocą. Francuzi i Japończycy również odmówili, jednak jako że nie posiadali w tym rejonie kanonierek rzecznych, Chińczycy siłą zajęli ich parowce.

Mimo stanowczej odmowy ze strony Amerykanów i Brytyjczyków Yang nie dał za wygraną. Aby zmusić ich do uległości nałożył na każdy statek wpływający do portu nałożył podatek od cumowania przy nabrzeżu. Kłopot w tym, że w Wanhsien nabrzeża portowego nie było... Jak wspomina kapitan Albert Robert Williamson, dowódca SS "Kia Wo":

"W Wanhsien nie było w ogóle nabrzeża - a on po prostu zażądał, aby każdy statek zapłacił podatek za cumowanie do niego. (...) Brytyjskie i amerykańskie statki odmówiły płacenia tego podatku. Pozostałe, pływające pod banderą Francji i Włoch, jako tanimi banderami, nie miały wsparcia swych rządów i musiały zapłacić daninę."

Widząc, że z niektórymi kapitanami idzie mu łatwiej, zaczął czarterować od nich jednostki. Gdy jednak przychodziło do regulowania rachunków odmawiał. Bardziej opornych i tych, którzy upominali się o zapłatę ściągał ze statków, które obsadzał swoimi załogami. Jego terrorowi oparli się jedynie Brytyjczycy i Amerykanie. Jednakże ci drudzy, ze względów bezpieczeństwa, postanowili tymczasowo wycofać swoje parowce poza obszar konfliktu.

HMS "Kia Wo" i HMS "Scarab" po operacji w Wanhsien
HMS "Kia Wo" i HMS "Scarab" po operacji w WanhsienRoyal NavyINTERIA.PL/materiały prasowe

Na ostrzu noża

W Wanhsien działały dwie brytyjskie firmy armatorskie: Indo-China Steam Navigation Company i China Navigation Company. Latem 1926 roku w porcie Wanhsien stały cztery statki: "Kia Wo" należący do Indo-China Steam Navigation Company i "Wanhsien", "Wanliu", oraz "Wantung" należące do drugiego armatora. Aby chronić te jednostki Admiralicja wysłała zespół złożony z kanonierki "Cockchafer" i dwóch starszych "Widgeon" i "Teal", uzbrojonych w działa 12-funtowe.

Na nic zdała się obecność uzbrojonych okrętów wobec prowokacji, jaką urządził Yang. Jej ofiarą stał się SS "Wanliu". Pod koniec sierpnia parowiec wyruszył w rejs do Yuen Yang, tam po wysadzeniu pasażerów, gdy robił nawrot staranował cywilnego sampana. Niestety w wyniku zderzenia, którego winowajcą był chiński kapitan, jego sampan zatonął.

Yang natychmiast ogłosił w prasie, że sampan był wojskowy i przewoził na pokładzie personel wojskowy, oraz dużą sumę pieniędzy przeznaczoną na żołd. Wśród miejscowych zaczęło wzrastać wzburzenie, a Yang podsycał je jeszcze oskarżając Brytyjczyków o celowe działanie.

W tym czasie, 26 sierpnia, do portu w Wanhsien wszedł SS "Wahnsien". Jak dalej wspomina Wiliamson:

"Yang natychmiast wysłał na jego pokład uzbrojone straże i powiedział, że brytyjskie władze będą musiały zapłacić mu wiele tysięcy dolarów rekompensaty, i tak dalej w tym tonie... Oczywiście agent odmówił płacenia czegokolwiek. (...) Kilka dni później kolejny parowiec Butterfieldsa, "Wantung", przybył do portu. Ponownie Yang wysłał grupę abordażową i zatrzymał statek do czasu, aż Butterfields zapłaci odszkodowanie. Teraz sprawa była naprawdę na ostrzu noża."

SS "Kia Wo" - główny bohater bitwy na redzie Wanhsien
SS "Kia Wo" - główny bohater bitwy na redzie WanhsienINTERIA.PL/materiały prasowe

HMS "Kia Wo"

Ponieważ w Wanhsien nie było brytyjskiego konsula negocjacji podjął się kapitan kanonierki HMS "Cockchafer". Niestety generał Yang był nieugięty. Dowódca odcinka Górnej Jangcy zdecydował się działać. 1 września postanowiono uzbroić SS "Kia Wo" i przewieźć na jego pokładzie zespół szturmowy składający się z 30 marynarzy z kanonierek "Scarab" i "Mantis", a także krążownika HMS "Despatch". Dodatkowo na pokładzie zamontowano dwa działka 40 mm i 4 karabiny maszynowe obsługiwane przez kolejnych 15 marynarzy.

Oficerowie Royal Navy postanowili powierzyć dowództwo "Kia Wo" dotychczasowemu kapitanowi, a kmdr Frederick Darley miał dowodzić jedynie operacjami wojskowymi. Mimo to, ze względu na uzbrojenie jednostki i wojskową załogę (chińscy marynarze otrzymali od Wiliamsona urlopy na czas operacji) na maszt wciągnięto White Ensign - banderę marynarki wojennej. 3 września nowy okręt Royal Navy był gotowy do działania.

Bitwa na redzie Wanhsien

Wieczorem 5 września 1926 roku HMS "Kia Wo" dotarł na redę Wanhsien. Planowano szybkim uderzeniem zająć oba parowce, po czym pod osłoną HMS "Cockchafer" i "Widgeon" wycofać się w dół rzeki. Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem. Darley polecił Wiliamsonowi ustawić się równolegle do SS "Wanhsien" i sam na czele jednego z zespołów ruszył na przeciwnika, tracąc tym samym kontrolę nad całością operacji. Co gorsza wkrótce zginął w walce na bagnety.

Zaalarmowani strzałami Chińczycy otworzyli ogień artyleryjski skierowany na teren portu. W odpowiedzi kanonierki ostrzelały baterie brzegowe, uciszając je drugą salwą. Tymczasem na pokładzie "Wanhsien" doszło do wybuchu i statek zaczął płonąć. Zespoły szturmowe zaczęły się wycofywać, ponosząc duże straty.

Kapitan marynarki Fogg Elliot, który przejął dowodzenie po Darley’u rozkazał ratować załogę drugiego parowca, "Wantung", która korzystając z zamieszania uciekła strażom i walczyła o życie w wodach rzeki. Po uratowaniu wszystkich znajdujących się w wodzie, Wiliamson skierował "Kia Wo" w dół rzeki do Ichang, porzucając chwilowo oba zajęte parowce.

Następnego dnia "Kia Wo" wrócił pod eskortą kanonierek "Mantis" i "Teal" do Wanhsien. Tym razem cywil, Wiliamson, osobiście dowodził operacją. Zespół abordażowy pochodzący z krążownika HMS "Hawkins", okrętu flagowego China Station, pod osłoną czterech silnie uzbrojonych kanonierek sprawnie zajął oba statki. Tym razem wojska Yanga nie zareagowały - rankiem 6 września generał wycofał swoje siły z miasta.

Mostek "Kia Wo". Widoczne są tymczasowe wzmocnienia zamontowane na czas operacji
Mostek "Kia Wo". Widoczne są tymczasowe wzmocnienia zamontowane na czas operacjiRoyal NavyINTERIA.PL/materiały prasowe

Siła propagandy

Mimo, że Yang poniósł klęskę, postanowił wykorzystać ją do celów propagandowych. W walkach Brytyjczycy stracili około 10 żołnierzy, straty chińskie wyniosły około 250 żołnierzy. Z kolei ponad 100 cywili poniosło śmierć w wyniku pojedynku artyleryjskiego pomiędzy chińskimi bateriami, a brytyjskimi kanonierkami.

Yang przy pomocy wiernych mu gazet zwiększył na papierze liczbę śmiertelnych ofiar do 5000 cywili. Wiadomość tę podchwyciły inne media, co wywołało zamieszki skierowane przeciwko zachodnim kupcom. Trwały one w różnych miastach kilka dni. Niszczono sklepy, magazyny i mienie należące do obcokrajowców. Rządy zainteresowanych państw naciskały na Pekin, aby stłumiły rozruchy, grożąc Chinom interwencją zbrojną. Wobec takiego dictum do akcji wkroczyły wojska Czang Kaj-szeka, które załagodziły sytuację.

Stłumienie zamieszek umocniło pozycję Czang Kaj-szeka nie tylko wewnątrz państwa, ale także na arenie międzynarodowej. Zachodni przywódcy zaczęli w nim widzieć człowieka, który jest w stanie opanować sytuację w polityczną w Chinach. Kolejnym skutkiem wydarzeń w Wanhsien było wzmocnienie zachodnich kontyngentów na rzekach Państwa Środka - pojawiły się nowe, nowoczesne i dobrze uzbrojone okręty. A rządy Francji, Włoch i Japonii postanowiły wysłać na Jangcy własne jednostki.

W Wielkiej Brytanii wydarzenia z września 1926 roku przeszły bez większego echa. Mimo to kapitan Wiliamson i pierwszy mechanik Kingswood otrzymali Ordery Imperium Brytyjskiego, a inni uczestnicy starcia inne odznaczenia. Wiliamson przeszedł na emeryturę w 1947 roku. Zmarł w Brighton w 1995 roku w wieku 104 lat.

Koncentracja brytyjskiego zespołu w Inchan po operacji odbicia parowców
Koncentracja brytyjskiego zespołu w Inchan po operacji odbicia parowcówRoyal NavyINTERIA.PL/materiały prasowe

Źródła:

Angus Konstam; "Yangtze River Gunboats 1900-49"; Osprey Publishing 2011

Kemp Tolley; "Yangtze Patrol: The U.S. Navy in China"; Naval Institute Press 2013

Wspomnienia kapitana Alberta Roberta Williamsona w posiadaniu autora

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas